Przełom w sprawie składu gabinetu premiera Mateusza Morawieckiego otworzył wiele furtek interpretacyjnych. Nie ma bowiem co kryć - to duże, głębokie, strukturalne, ale i mentalne zmiany w funkcjonowaniu nowego rządu. Skupmy się na kilku z nich.
Ogłoszone we wtorek decyzje personalne to naturalna kontynuacja pomysłów z grudniowego expose nowego premiera i przyjętej przez niego strategii. To logiczna kontynuacja zapowiedzi przejścia z politycznego, ideowego ciężaru na nieco bardziej technokratyczny, oparty o konkrety, a przy tym przerzucający piłkę na inne niż do tej pory pole gry.
Jakie będzie to pole gry? Można spodziewać się, że zawierające dużo mniej emocji. Będzie to rząd mniej publicystyczny, a bardziej ekspercki, spokojny. Rząd szukający wsparcia nie tylko wśród własnego elektoratu, ale bardziej otwarty: i na zagranicę, i na inne środowiska w Polsce. Czy to dobrze? Zweryfikują to najbliższe miesiące, może nawet tygodnie; stosunkowo szybko poznamy owoce tych zmian. Na pewno jednak taki rząd będzie jeszcze trudniejszy do uderzenia przez opozycję. Rytualna krytyka i opowieści o zamordystycznej ekipie władzy będą jeszcze bardziej odklejone od rzeczywistości.
Krytykę opozycji utrudni również dymisja Antoniego Macierewicza. Dotychczasowy minister obrony narodowej był wygodnym celem najróżniejszych ataków, często zresztą nieuczciwych i przestrzelonych, ale jednak w dużej mierze skutecznych. Jego odejście to również duży osobisty sukces prezydenta Andrzeja Dudy, który nie ukrywał, że współpraca na linii Pałac - MON idzie niezwykle opornie i lobbował za tą zmianą od kilku dobrych miesięcy. Wydaje się, że ministrowi Błaszczakowi (do którego jeszcze wrócimy) będzie łatwiej porozumieć się z głową państwa: i w sprawie gen. Kraszewskiego, i nominacji generalskich, i nowej strategii dowodzenia armią. Również chaos co do kolejnych przetargów i zakupów wymaga uporządkowania i przejrzystej polityki informacyjnej. Ale przerzucenie pełnej odpowiedzialności za dymisję Macierewicza na prezydenta jest uproszczoną grą na skróty: nie byłoby żadnej zmiany na tym stanowisku, gdyby nie zielone światło ze strony Jarosława Kaczyńskiego.
Z rekonstrukcji silniejszy wychodzi nie tylko prezydent Duda, ale i Jarosław Gowin. Szef partii Porozumienie nie tylko sam pozostał w rządzie, ale zdołał wprowadzić do rządu Jadwigę Emilewicz, Teresę Czerwińską i Łukasza Szumowskiego. To dużo więcej niż gwarantuje mu to umowa koalicyjna. A przecież dodać należy tutaj solidny codzienny sojusz z Mateuszem Morawieckim. Środowisko Gowina zostało wyraźnie wzmocnione (personalnie), ale czy wicepremier będzie umiał przekuć to na realne wpływy i rozpychanie się w ramach koalicji? Wydaje się to zadaniem trudnym.
Trudne zadanie stoi również przed prof. Jackiem Czaputowiczem w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. To bardzo ciekawy polityk, z piękną kartą w opozycji antykomunistycznej i niezwykłym dorobkiem, jeśli chodzi o publikacje w zakresie dyplomacji. W latach 90. pracował w UKiE w jednym pokoju, biurko w biurko z… Mateuszem Morawieckim. Historia zatoczyła spore koło. Przed Czaputowiczem (jak i całym rządem) bardzo szybki test - próba sklejenia koalicji przynajmniej sześciu państw podczas głosowania na forum Rady UE (na poziomie 7.1. procedury). Gra rozpoczyna się szybko, bo kolacja z Jean Claude’m Junckerem jeszcze we wtorkowy wieczór.
Propozycja z Krzysztofem Szczerskim, która rzeczywiście leżała na stole przez długi czas, nie wypaliła z kilku powodów: z jednej strony samemu Szczerskiemu niespecjalnie paliło się do zamiany Pałacu na MSZ, z drugiej w tle były podobno dyskusje co do stanowiska wicepremiera dla niego, z trzeciej wreszcie premier Morawiecki nie chciał, by obecność Szczerskiego była odczytywana jako długie ramię Nowogrodzkiej. Brak nominacji dla szefa gabinetu prezydenta to wypadkowa wielu zmiennych.
Otwarte pytania pozostają co do kompetencji nowych szefów MSWiA i MON, a także tego, jak przyjmą ich resorty. Mariusz Błaszczak nie dał się do tej pory poznać jako ktoś, kto interesuje się sprawami wojska i obronności, nie pojawiał się na sejmowej komisji obrony narodowej, a Joachim Brudziński nie ma doświadczenia w administracji państwowej. Trudne przed nimi wyzwania, ale to bardzo sprawni politycy, którzy dobrze znają schematy, w jakich działają ministerstwa. Jeszcze trudniejsze zadanie przed Łukaszem Szumowskim, ale paradoksalnie i szansa - jeśli sprawnie uspokoi sytuację w służbie zdrowia, to dość szybko zostanie uznany za skutecznego polityka.
Wbrew pozorom i dość powszechnym komentarzom, Mateusz Morawiecki miał naprawdę sporo do powiedzenia przy osobowym umeblowaniu tego gabinetu. Oczywiście, nie jest to rząd autorski, szef rządu - co naturalne - brał pod uwagę wiele czynników, w tym sugestie kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości. W końcu to na większości opartej o posłów PiS działać będzie gabinet Morawieckiego. Ale pan premier miał (i ma) do powiedzenia naprawdę dużo, o czym świadczą dzisiejsze zmiany: zarówno personalne, jak i strukturalne. Morawiecki cieszy się bardzo dużym kredytem zaufania ze strony Jarosława Kaczyńskiego i Nowogrodzkiej - różnie to można oceniać, ale to po prostu fakt.
Krótko mówiąc, został obrany kurs ku centrum, może nawet po konstytucyjną większość w rozdaniu 2019 (choć to na razie mrzonki), po rekonstrukcji rząd mniej „waży” politycznie, a przy tym należy odnotować triumf prezydenta Andrzeja Dudy (w tle również wicepremiera Gowina) i jeszcze wyraźniejsze wzmocnienie premiera Mateusza Morawieckiego. Czy nowi szefowie resortów podołają wyzwaniom, jakie stoją przed ministerstwami? Czy nowy, podrasowany silnik rządu wytrzyma obciążenia, które pojawią się już w najbliższych tygodniach? Sporo wokół tych zmian nadziei, niemało obaw i wątpliwości. Wchodzimy w bardzo ciekawy etap „dobrej zmiany” - wydaje się, że idą spokojniejsze czasy. Na jak długo?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/375596-po-przelomie-kurs-ku-centrum-lzejsza-waga-rzadu-triumf-prezydenta-i-gowina-szach-dla-opozycji-czy-taki-silnik-udzwignie-wyzwania