Po negatywnej decyzji Rady zgodnie z art. 7.1 Komisja nie może już próbować skorzystać z art. 7.2. Gdy Rada nie stwierdzi ryzyka „poważnego naruszenia”, sprawa będzie ostatecznie zamknięta. Doprowadzenie do takiego właśnie rezultatu powinno być celem działań polskiego rządu. Dla dużego państwa członkowskiego stworzenie koalicji sześciu państw, które albo wstrzymają się od głosu, albo zagłosują przeciw, nie powinno być niemożliwe do zrealizowania. Rząd będzie rozliczany ze skuteczność, nie ze stylu
— pisze dr Sławomir Dębski, dyrektor Polskiego Instytutu Sztuk Międzynarodowych.
Autor na łamach „Polskiego Przeglądu Dyplomatycznego” odnosi się do wszczętej przez Komisję Europejską procedury przeciw Polsce.
W ocenie Dębskiego działania KE są pozaprawne:
Organizacja sądownictwa państw członkowskich nie należy do uprawnień przyznanych Unii. Komisja twierdzi jednak, że jest uprawniona, aby zajmować się reformą sądownictwa w Polsce oraz do stwierdzenia, że narusza ona europejską praworządność. Komisja uważa także, że sama procedura określona w art. 7 TUE daje jej uprawnienia do prowadzenia postępowania wyjaśniającego, skoro następnie musi przedstawić Radzie „uzasadniony wniosek” o wszczęcie procedury dyscyplinującej. Tymczasem zgodnie z zasadą legalizmu, zadań jakiegokolwiek organu władzy publicznej – a Komisję Europejską w zakresie kompetencji przekazanych traktatowo należy za taką uznawać – nie można utożsamiać z jego kompetencjami
— czytamy.
Gdzie należy szukać źródeł konfliktu między KE a Warszawą?
Polski rząd uważa, że wprowadzane reformy polskiego sądownictwa nie są sprawą, którą Komisja Europejska powinna się zajmować. Nie należą bowiem do kompetencji przekazanych na poziom Unii Europejskiej. Ponadto nie podziela oceny Komisji skutków tych reform dla praworządności w Polsce, państwie członkowskim UE. Spór między Komisją Europejską i Polską dotyczył więc interpretacji konsekwencji wprowadzanych w Polsce reform dla praworządności. Ponownie trudno uciec od wrażenia, że Komisja próbowała zwiększyć swoje kompetencje względem nie tylko pozostałych organów UE, lecz także instytucji suwerennego państwa członkowskiego. Można nawet zaryzykować pogląd, że Komisja podjęła próbę przejęcie funkcji polskiego Trybunału Konstytucyjnego, co jednak nie ma żadnej podstawy traktatowej.
Jak pisze dr Dębski, polski rząd powinien jednak skupić się na próbie politycznego, a nie sądowego rozwiązania tego sporu.
Zwłaszcza że ewentualne postępowanie przed Trybunałem może komplikować działania polityczne polskiego rządu. Państwa członkowskie mogą uniknąć zajmowania stanowiska w sprawie Komisja Europejska przeciwko Polsce, czekając na orzeczenie TSUE. To zaś będzie przedłużać procedurę wbrew oczywistym interesom Polski
— czytamy.
Jak przekonuje Sławomir Dębski, polska dyplomacja powinna zrobić wiele, by zahamować tę procedurę już na forum Rady Unii Europejskiej, gdzie głosy w tej sprawie będą zabierać ministrowie unijni poszczególnych państw członkowskich.
Doprowadzenie do takiego właśnie rezultatu powinno być celem działań polskiego rządu. Dla dużego państwa członkowskiego stworzenie koalicji sześciu państw, które albo wstrzymają się od głosu, albo zagłosują przeciw, nie powinno być niemożliwe do zrealizowania. Rząd będzie rozliczany ze skuteczność, nie ze stylu
— pisze dyrektor PISM.
Całość artykułu Sławomira Dębskiego dostępna na stronach Polskiego Przeglądu Dyplomatycznego, polecamy.
maf
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/375396-slawomir-debski-o-procedurze-ke-wobec-polski-zatrzymac-ja-na-forum-rady-ue-rzad-bedzie-rozliczany-ze-skutecznosc-nie-ze-stylu