O tym, że rozpoczęcie procedury artykułu 7 traktatu unijnego jest czymś więcej niż uderzeniem w Polskę, pisałem już wielokrotnie. Uruchamiając działania z artykułu 7, Unia wkracza na drogę ku transformacji w zupełnie nową, ściśle zhierarchizowaną, strukturę. Na końcu tej drogi jest zupełnie inna wspólnota niż ta, którą dotąd znaliśmy, twardo podporządkowana interesom kilku najsilniejszych państw unijnego rdzenia z Berlinem i Paryżem na czele.
Na zagrożenia związane z transformacją Unii w ściślejszą federację zwracał uwagę prof. Ryszard Legutko w wywiadzie udzielonym niedawno tygodnikowi „Sieci”. W Unii nie istnieje żaden system kontroli znany z państw narodowych, co oznacza, że władza i interesy unijnych elit są w praktyce wyłączone spod demokratycznych reguł.
„Komisja Europejska jest zarówno organem realnie tworzącym unijne prawo, organem wykonawczym, jak i wreszcie ciałem quasi-sądowniczym. O tym ostatnim świadczą działania przeciw Polsce, oceniające stan prawodawstwa w naszym kraju […]. Parlament Europejski jest dziwnym parlamentem bez inicjatywy ustawodawczej i bez opozycji. To coś jak Sejm w PRL. […] To także parlament, w którym władza nie zmienia się od dziesięcioleci.[…] Gdyby, nie daj Boże, udało się zrealizować to, o czym marzą Martin Schulz lub Guy Verhofstadt, czyli gdyby doszło do powstania państwa europejskiego, to powstałoby zupełnie inne państwo. Coś, czego jeszcze nie znamy, system jeszcze niezbadany, bardzo niebezpieczny.”
System niebezpieczny, bo pozbawiony podziału władz i jakiejkolwiek kontroli obywatelskiej, a zatem ułatwiający powstanie jakiegoś rodzaju urzędniczej dyktatury, tym groźniejszej, że spojonej lepiszczem jedynie słusznej ideologii. W tym sensie rządy PO-PSL, w przeciwieństwie do PiS, całkiem dobrze wpisywały się w szerszy, europejski trend.
O tym, że już dziś rodzi to niebezpieczne skutki dla przyszłości wspólnej Europy pisze w Polskim Przeglądzie Dyplomatycznym Sławomir Dębski. Dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych zauważa, że Komisja Europejska, uruchamiając procedurę art. 7, przyznała sobie kompetencje, których nie posiada, podejmując w ten sposób próbę „przejęcia funkcji polskiego Trybunału Konstytucyjnego”.
„Po raz pierwszy w historii integracji europejskiej Komisja, bez podstaw prawnych, zainicjowała postępowanie zmierzające do wypchnięcia państwa członkowskiego poza Unię Europejską, w związku z rzekomym poważnym naruszeniem prawa europejskiego. Sama sprawa zatem już zapisała się w historii Europy. Zainicjowanie procedury z art. 7 było dotąd określane jako „opcja nuklearna”. I bez wątpienia ostateczny wynik wszczętego przeciwko Polsce postępowania zweryfikuje zasadność tego określenia. Ale będzie miało ono także daleko poważniejsze skutki. Przesądzi o kształcie Unii Europejskiej, jej praworządności, charakterze relacji między organami wspólnotowymi a państwami członkowskimi, a także między państwami narodowymi uczestniczącymi w procesie integracji europejskiej. Być może przesądzi także o dalszym kierunku integracji europejskiej.”
Z tego punktu widzenia spór między Polską a Unią nabiera fundamentalnego charakteru, stając się jednym z kluczowych frontów walki o kształt przyszłej Europy. Czy polski rząd będzie w stanie przekonać unijnych partnerów, co jest prawdziwą stawką w tej grze, przekonamy się niebawem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/375318-w-konflikcie-z-unia-nie-chodzi-o-polske-tu-chodzi-o-to-jaka-bedzie-przyszla-europa