Tym razem (już w nowym roku) prof. Ludmiła Żylińska z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi spektakularnie odesłała prezydentowi Andrzejowi Dudzie Złoty Medal za wzorową służbę i pracę. W połowie grudnia 2017 r. to samo i z takim samym medalem zrobił prof. Wojciech Bielecki z tej samej uczelni. Prof. Żylińska jest biochemikiem, prof. Bielecki – socjologiem medycyny.
O ile prof. Żylińska nie komentowała (na razie) swojej decyzji, o tyle prof. Bielecki obszernie napisał nie tylko o tym, że nie „mógłby spojrzeć w oczy swoim najbliższym”.
Dwoje profesorów tej samej uczelni najpierw nie zaprotestowało przeciwko pomysłowi przyznania im medali, bo przecież takie sporawy są konsultowane, by potem popisywać się publicznie odsyłaniem przyznanych już odznaczeń. Z czego można wnosić, że tylko po to zaakceptowano medale, by zrobić cyrk wokół ich oddawania.
W wykonaniu prof. Wojciecha Bieleckiego spektakl wokół zwrotu medali został obudowany stosowną ideologiczną otoczką. Dodajmy, na żenującym poziomie - jak na naukowca. Otóż prof. Bielecki nie mógł „przyjąć czegoś, co pochodzi z nadania człowieka, który jest z wykształcenia prawnikiem z cenzusem uniwersyteckim, a który w sposób świadomy łamie Konstytucję RP”. A to był dopiero wstęp do zarzutów o „znoszenie trójpodziału władzy, instrumentalne ‘wykorzystywanie’ prezydenckich prerogatyw w oparciu o obyczaje charakteryzujące raczej tzw. republiki bananowe (…), wspieranie postaw nacjonalistycznych i ksenofobii”. Następnie profesor wytłumaczył głowie państwa, co to jest „jaźń subiektywna”, „jaźń odzwierciedlona” oraz „jaźń fasadowa” oparta na „prestiżu zapożyczonym”.
Wojciech Bielecki całkiem bezczelnie insynuował prezydentowi, i to w oparciu o bardzo mało naukowe kryteria, o ile w ogóle mające z nauką cokolwiek wspólnego, że ten „odrzuca podsuwaną mu wersję jaźni odzwierciedlonej, a jest zorientowany wyłącznie na fasadę”, zatem „mamy do czynienia z przejawami niewłaściwego przebiegu procesu socjalizacji”. A to dlatego, że głowa państwa „konsekwentnie abstrahuje od faktów” i „lekceważy wiedzę niekwestionowanych autorytetów”. Wywód to zaiste tak naukowy, jak psychoanaliza uprawiana przez aktorki Krystynę Jandę czy Grażynę Wolszczak w odniesieniu do Jarosława Kaczyńskiego. Z tego prof. Bielecki wyciągnął wnioski o „obserwowanym dziś procesie wypychania nas w mroki średniowiecza; degrengolady narodowej i europejskiej tożsamości naszego kraju”. Tyle w tych wywodach bagażu naukowego, co w „analizach tarotowych” pokazywanych nocą w niektórych telewizjach.
Nie żenujące wywody, oparte na psychologicznych insynuacjach i pseudonaukowym bełkocie są tu ważne, lecz postawa. Niemiecki pisarz Heinrich Boell, laureat wielu nagród literackich, w tym Nobla, stawiał sprawę jasno: nie przyjmuje żadnych odznaczeń państwowych, i to od żadnej władzy, czyli ani od bliskich mu socjaldemokratów czy zielonych, ani od chadeków. Z zasady. W wypadku dwojga łódzkich profesorów, ale i innych, odsyłających odznaczenia wcześniej, nie chodzi o zasadę, tylko o demonstrację. Szczególnie w wypadku prof. Bieleckiego, który opatrzył swoją decyzję polityczno-moralizującym manifestem, napisanym jakimś quasi-naukowym żargonem. A w demonstracji chodzi o dokopanie temu, do kogo jest adresowana. W tym sensie jest to więc wyłącznie manifestacja niechęci wobec aktualnego prezydenta RP. I to niechęci ubranej czasem w pozory obiektywizmu (quasi-naukowa narracja, będąca w istocie czystym bełkotem) czy odkrywania jakichś pozornych zależności przyczynowo-skutkowych, co jest nagminne w psychologii, a szczególnie w tej jej odmianie, którą nazywam zlewozmywakową psychoanalizą.
Każdy, także profesor, ma prawo odmówić przyjęcia odznaczenia państwowego, także ze względu na osobę odznaczającego. Uczciwe byłoby jednak poinformowanie o tym na etapie konsultacji, a nie odsyłanie odznaczenia, by przy tej okazji odegrać stosowny cyrk. Oczywiście każdy, także profesor, ma prawo również do tego cyrku, tylko powinien mieć świadomość, jak to zostanie odebrane i czym w istocie jest. Jeśli ktoś chce w taki sposób demonstrować - proszę bardzo, ale warto wtedy porzucić moralizowanie w stylu prof. Wojciecha Bieleckiego, bo takie zachowanie z wysokimi standardami moralnymi nie ma nic wspólnego.
Jest tylko wyrazem frustracji lub ideologicznych, bo przecież nie naukowych, ciągot, widocznych jak na dłoni w zastosowanym języku. Z tego punktu widzenia odsyłanie odznaczeń nie jest żadnym wielkim wyczynem czy też manifestacją nieskazitelnej postawy moralnej, lecz przejawem przerostu ego lub niepanowaniem nad własnymi ideologicznymi preferencjami bądź uprzedzeniami, co szczególnie słabo wypada w wydaniu profesorów. Niezależnie od tego, jaka „jaźń” jest tutaj czynna.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/375263-dwoje-lodzkich-profesorow-odeslalo-prezydentowi-dudzie-medale-co-tym-zademonstrowali
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.