Maciej Lasek, ten od raportu smoleńskiego, podejmuje, w wywiadzie dla „Dziennika – Gazety Prawmej”, próbę obrony swojej pracy i linii swojej komisji. W jednych punktach bardziej, w innych – mniej przekonującą.
A w jednym – wręcz żenującą. Idzie tu o passus następujący:
Pamiętam, jak podczas pracy nad raportem rozmawialiśmy o współpracy z Rosjanami i o tym, że na początku ona się dość dobrze układała. Jednak dość szybko te stosunki się ochłodziły. Któryś z kolegów wojskowych powiedział, że wszystko zaczęło się psuć, kiedy jedna z gazet napisała o zamachu, o tym że Rosjanie zabili prezydenta Kaczyńskiego. Jak ci rosyjscy koledzy mogli się czuć po czymś takim
— mówi Lasek.
Powinni działać profesjonalnie, a nie się unosić
— wtrąca dziennikarka. Na co Lasek z ubolewaniem:
I zeszli na poziom profesjonalizmu. Bez emocji, bez serdeczności.
Doprawdy, trudno to skomentować.
Również dlatego, że ciężko wyobrazić sobie, iż Lasek może takie sentymentalne kocopały sadzić szczerze. Przecież jest dorosłym człowiekiem, życie trochę zna, Rosję też.
Ale jeśli na moment potraktować to poważnie, to co miałoby to znaczyć? Że kochani rosyjscy profesjonaliści, przepełnieni pierwotnie dobrymi emocjami koledzy Laska, najpierw zachowywali się nienagannie. I gdyby nie fakt iż w Polsce ktoś zaczął stawiać hipotezy o zamachu, to prawdomównie i heroicznie ujawniliby to, co przyczyniło się do katastrofy po rosyjskiej stronie (mówię tutaj wyłącznie o przyczynieniu się do katastrofy, bo próbując zrozumieć to, co mówi Lasek, muszę operować w jego świecie pojęć)?
No to są przecież bzdury, z którymi nawet dyskutować trudno. I już nawet nie warto odwoływać się do oczywistości. Takich jak to że gdzie tu przestrzeń na „obrażenie się” na Polskę w sytuacji, w której o zamachu mówiła wtedy w naszym kraju jedynie zdecydowana mniejszość i mediów, i polityków, zaś rząd, elity i medialny mainstream odrzucały to z oburzeniem, i były najbardziej prorosyjskie co najmniej od upadku PRL?
Bo podstawowa rzecz jest inna: przecież każdy, kto troszeczkę choćby otarł się o Rosję wie, że tam nie ma i być nie mogło przestrzeni na nie tylko emocjonalne, więcej – na jakiekolwiek podmiotowe działanie i podejmowanie decyzji przez rosyjskich profesjonalistów, badających katastrofę. Że mogłaby sobie cała Polska krzyczeć, że zabili nam prezydenta, albo odwrotne – w całej Polsce nikomu by to do głowy nie przyszło (a tak przy okazji – mogło nie przyjść? Realistycznie byłoby na to liczyć?). Że sam premier Tusk mógłby z góry przyznać pracownikom MAK ordery Orła Białego, albo odwrotnie – wystawić za nimi listy gończe. A Maciej Lasek napluć im w twarz albo odwrotnie – zaproponować im wspólne oglądanie „Czterech Pancernych”, połączone z piciem wódki.
A oni i tak zrobiliby to i tylko to, i dokładnie to, czego zażądałaby od nich rosyjska władza. I przyjęli dokładnie taki kształt raportu, jaki za korzystny dla rosyjskiej racji stanu uznałby Kreml.
Ja oczywiście wiem, że Polacy bywają nieskończenie infantylni, gdy myślą o relacjach naszego kraju z zagranicą, ale przecież to jest doprawdy elementarz. I nie pojmuję, czemu Lasek udaje, że tego nie rozumie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/375261-bo-jakby-u-nas-nie-zaczeto-mowic-o-zamachu-to-rosyjskie-sledztwo-wygladaloby-inaczej