Wypowiedź przewodniczącego Socjaldemokratycznej Partii Niemiec SPD Martina Schulza, która miała przestraszyć Budapeszt i Warszawę, nie zrobiła większego wrażenia na rządach tych krajów, a nawet na elitach liberalnych oraz w na Brukseli, bo już wszyscy się przyzwyczaili do awanturniczego tonu wypowiedzi tego lewackiego pajaca. Polacy znają go lepiej niż jego rodacy, bo zasłynął atakami na nasz kraj, gdy pełnił funkcję przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, w Niemczech nie zdążył zaznaczyć swojej obecności w polityce, gdyż nieoczekiwanie załapał się w Brukseli. I tam rozrabiał jak pijany zając, co wywołało irytację ówczesnego premiera Włoch Silvio Berlusconiego, który przyrównał Schulza do kapo z obozu koncentracyjnego. Zastąpił na stanowisku szefa lewicy Franka - Waltera Steinmeiera, startując w wyborach parlamentarnych z nadzieją na urząd kanclerski, a przynajmniej na wicekanclerski, który łączy się z funkcją ministra spraw zagranicznych. Ani SPD ani chadecja spod znaku CDU/CSU nie uzyskała większości i oto mamy do czynienia z największym kryzysem politycznym w historii RFN. Angela Merkel od czterech miesięcy nie jest w stanie utworzyć koalicyjnego rządu centrowo - lewicowego, notowania obu formacji politycznych są coraz gorsze. W ten sposób obywatele reagują na nieznośne do wytrzymania warunki współżycia z zaproszonymi do Niemiec milionami imigrantów ekonomicznych z obcej cywilizacji i kultury. Niemcy mają tego dość i dają temu wyraz, mimo zacieśniającej się na medialnym przekazie odgórnej cenzury. Czy poprawne politycznie Niemcy idą na prawo? A jednak, głowę podnosi na złość Schulzowi bawarska Unia Chrześcijańsko - Społeczna CSU, która traci poparcie obywateli Wolnego Państwa Bawaria na rzecz antyimigracyjnej Alternatywy dla Niemiec AfD. Jak trwoga to do Boga - to hasło sprawdza się nie tylko w Niemczech ale w całej Unii Europejskiej. Szef CSU i premier Bawarii Horst Seehofer zaprosił Viktora Orbana do Monchium z okazji 60 rocznicy powstania węgierskiego, krwawo stłumionego przez armię sowiecką. Zaproszenie tak ostro atakowanego przez elity i media niemieckie premiera Węgier uzasadnił dążeniem Bawarii do utrzymywania jak najlepszych stosunków z krajami Europy Środkowej i Wschodniej od Polski poczynając na Austrii kończąc. Wystąpił też z obroną Viktora Orbana zaznaczając, że Węgry są państwem praworządnym, a Orban jest demokratycznie wybranym szefem węgierskiego rządu.
Co to się porobiło w tych uporządkowanym, zdyscyplinowanym i tradycyjnie pokornym wobec władzy narodem? Władze nie radzą sobie z przestępczością przybyszów, nie są w stanie zapanować nad samowolą i nieposłuszeństwem młodych wyznawców Allaha, a policja załamuje ręce nad brakiem pomocy ze strony państwa. A gdzie była katolicka ponoć Bawaria przez te ostatnie dwa lata? Czy jej rząd protestował przeciwko najazdowi muzułmanów? A skądże. Była za i wspierała - jak to trafnie określił Orban podczas wizyty w Monachium - „moralny imperializm” kanclerz Merkel. Teraz Bawaria broni wartości chrześcijańskich, czemu dał wyraz szef frakcji CSU w Bundestagu Alexander Dobrindt wzywając na łamach „Die Welt” do mieszczańsko - konserwatywnego zwrotu w RFN. „Po lewicowej rewolucji elit nadszedł czas na konserwatywną rewolucję obywateli”. Polityk stwierdził przy tym, że „w Niemczech nie istnieje ani lewicowa republika ani lewicowa większość”. Proszę, proszę, co za odwaga! I nawet można odnieść wrażenie, że Freistaat Bayern jest rzeczywiście wolna.
Zwrot na prawo? Czy po prostu obrona interesów partii, która chce czy nie chce jest oceniana w duecie z CDU czyli coraz gorzej, w okolicy 30 procent poparcia. I oto postanowiła wyalienować się z tego układu i choć trochę usamodzielnić, bo jej poprawna politycznie polityka grozi utratą znaczenia w landzie na rzecz AfD. Jeśli Angeli Merkel nie uda się zawiązać koalicji z SPD, prezydent Steinmeier będzie zmuszony ogłosić przedterminowe wybory. I wówczas okaże się kto na nich zyska a kto straci. Schulz ostro zaatakował rząd Bawarii, który ośmielił się zaprosić Orbana, wbrew opinii rządu federalnego. Postraszył nas, Polaków i Węgrów obcięciem funduszy unijnych w reakcji na odmowę relokacji „uchodźców”. Dając do zrozumienia, że Niemcy i Francja nie mają zamiaru liczyć się z traktatami UE i jak zechcą, doprowadzą do wyjścia naszych krajów ze wspólnoty. A nam, wolnym narodom nie podoba się facjata Martina Schulza, no i co nam zrobi? Lewica europejska jest w odwrocie i to na własne życzenie. A nie na życzenie Seehofera czy Dobrindta, którzy znakomicie dogadywali się z liberalnym lewactwem, dopóki panował Ordnung w tym najbogatszym kraju europejskim. Może się okazać, że już nie jest taki bogaty jak na to wygląda i że to bogactwo jest zbudowane głównie na gospodarczym wyzysku krajów Europy Środkowej i Wschodniej. A one zamierzają uwolnić się od germańskiej dominacji i są na dobrej drodze do suwerennego stanowienia o swojej przyszłości, zbudowanej na chrześcijańskich fundamentach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/375182-schulzowi-nie-podobaja-sie-rzady-polski-i-wegier-a-nam-nie-podoba-sie-jego-facjata-i-co-nam-zrobi