Nowy rok przyniósł wysyp tekstów, które zawierają jasny postulat: Polska musi szybko i wyraźnie poprawić komunikację tego, co robi. Oczywiście przede wszystkim w wymiarze międzynarodowym. Bez tego, argumentują autorzy, możemy zostać zepchnięci na margines, wyparci z procesów decyzyjnych, a przede wszystkim obudzić się z opinią jakiejś „toksycznej dyktatury”.
Najbardziej precyzyjnie problem przedstawił prof. Andrzej Zybertowicz. W jego opinii najważniejszym zadaniem obozu rządzącego w roku 2018-ym jest zbudowanie Maszyny Bezpieczeństwa Narracyjnego Rzeczpospolitej Polskiej. W skrócie MaBeNy:
„Maszyna” jest tu, oczywiście, metaforą. Jak wiadomo, maszyna to zbiór elementów, które ze sobą współpracują, by wykonywać wspólną funkcję. Niska jakość polskiej narracji państwowej wynika z braku całościowej synchronizacji różnorodnych zasobów, którymi dysponuje państwo i społeczeństwo.
Przez ostatnie dwa lata nie zbudowaliśmy systemu komunikacyjnego, który rozpoznawałby zagrożenia dla reputacji Polski na arenie międzynarodowej, neutralizował je i nagłaśniałby nasz pozytywny przekaz.
Socjolog wskazał na możliwości, jakimi już teraz dysponuje Polska: placówki dyplomatyczne, Instytuty Kultury Polskiej, stacje naukowe Polskiej Akademii Nauk, podmioty medialne, publiczne telewizja i radio skierowane na zagranicę, Polska Agencja Prasowa. Także środowiska polonijne. Gdyby skoordynować ich działanie, moglibyśmy wiele osiągnąć.
To prawda. Trudno nie zgodzić się z postulatem poprawy naszych działań w tej sferze. Na pewno mamy ogromne rezerwy w zakresie profesjonalizmu polskich działań, a często także ich energiczności/energetyczności. Czasem chodzi o sprawy naprawdę niewymagające wielkich pieniędzy, choćby sprawny dział obsługi dziennikarzy zagranicznych przez Kancelarii Premiera. Dziś często bezskutecznie szukają oni kogokolwiek ze strony rządowej, kto po angielsku bądź niemiecku wyłożyłby im sens polskiej polityki.
Jest wiele do zrobienia, ale jednocześnie sądzę, że należy stawiać sobie zadania realistyczne, osiągalne. Należy do nich - jak wskazuje prof. Zybertowicz - choćby postulat szybszego, bardziej precyzyjnego prostowania kłamstw na temat naszego kraju.
Czy jednak Polska jest w stanie całościowo przełamać negatywną opinię zachodnich elit i procesy, które ją reprodukują i wzmacniają? Ciekawym przykładem są Węgry. Rządząca tam ekipa jest w dużo większym stopniu skoncentrowana na profesjonalnym podejściu do problemów. Z pewnością rząd Orbana wykazuje się sprawnością w omijaniu raf politycznych. Mimo, że system polityczny Węgier został przebudowany w daleko większym stopniu niż nasz, demokracji liberalnej jest tam dziś znacznie mniej, a niektóre akcje rządowe można określić jako naprawdę „grube”, dopiero w maju Parlament Europejski wezwał do uruchomienia wobec Węgier artykułu 7. I to większością, która ostatecznie nie rokuje sukcesu (rezolucja w sprawie Polski miała większe poparcie).
Ale ta sprawność nie pomogła Orbanowi w przełamaniu negatywnego postrzegania jego kraju. Podczas spotkania dziennikarzy polskich z dziennikarzami brytyjskimi, przedstawiciel „The Times’a” zapytał: „Jakie są różnice między Polską a Węgrami, bo to, co dzieje się w tym drugim kraju NAPRAWDĘ nas niepokoi?” Węgry mają w wielu kręgach znacznie gorszą opinię niż my, postrzegane są jako realna dyktatura.
Sprawność polityczna, PR-owa czy narracyjna nie zwiedzie zachodniego establishmentu, który ma wiele wad, ale głupi nie jest. Demokracja liberalna to system zarówno mglisty, jak i bardzo konkretny, doskonale wyłapujący i niszczący wszystkich, którzy chcą bronić starego świata. To środowiska, które potrafią zadbać, by w dużych redakcjach nie nawet jednego niepokornego dziennikarza, którzy z daleka wypatrzą potencjalnie niebezpieczną inicjatywę, i odpowiednio zareagują; wystarczy przywołać opowieści dziennikarzy prawicowych o skutecznym niszczeniu ich inicjatyw poprzez donosy do zachodnich właścicieli w latach 90. To samo dotyczy życia politycznego i polityki międzynarodowej. Jeśli nie chcesz budować nowej utopii, wcześniej czy później wpadniesz w kłopoty. Tym bardziej, że w praktyce politycznej niezwykle trudno skorygować demokrację liberalną „trochę”, zatrzymując się po kilku zmianach. To system, który można jedynie przebudować gruntownie, zwłaszcza w specyficznych warunkach postkomunizmu.
Nieprzypadkowo procedurę przeciwko Polsce uruchomiono dosłownie kilkadziesiąt godzin po powołaniu premiera Mateusza Morawieckiego. To był jasny sygnał: takimi manewrami nas nie zwiedziecie. Nie pomogą ani zmiany twarzy, ani najpiękniejsze spoty, ani wykupione za ciężkie pieniądze ogłoszenia w prasie. Mówiąc metaforycznie, „masonów 33 stopnia wtajemniczenia” nie da się łatwo zwieść, a może w ogóle nie da się zwieść. Oni wiedzą, że stawką są władza i panowanie nad przyszłością. Co ważne, kompromis postrzegają jako własną klęskę, i zwyczajnie nie lubią przegrywać. Może także nie mogą przegrywać.
Nie znaczy to, że nie warto nic robić. Powtarzam: rezerwy rzeczywiście są duże. Przy tej skali i głębokości reform, którą podjęły polskie rządy, zderzenie było i jest jednak nieuchronne. Tym bardziej, że zachodzące na zachodzie procesy powiększają rozdźwięk; w sferze obyczajowej i kulturowej mamy bowiem do czynienia z domykaniem rewolucji 1968 roku. Widać to po tempie realizacji postulatów mniejszości seksualnych, genderyzacji, demolowania i polityzowania uniwersytetów.
Owszem, ten świat ma też swoje problemy, w i tym kryje się Polska szansa. Znów może nam pomóc szczęście, tak jak pomogło w przypadku wygranej Trumpa w Stanach Zjednoczonych. No i najpoważniejsze reformy, zwłaszcza wymiaru sprawiedliwości, są już za nami.
Polska musi działać inteligentnie, sprytnie, sprawnie i konsekwentnie. Musi staranniej analizować, które konflikty są nie do uniknięcia, a które można odłożyć na później lub po prostu odpuścić. Ale też musi myśleć realistycznie, i stawiać przed sobą cele możliwe do osiągnięcia. Nie ma czarodziejskiej różdżki, za pomocą której da się bezboleśnie i miło odbudować podmiotowość czy zmienić radykalnie wygodny dla silnych sąsiadów kurs gospodarczo-społeczny. Przesadne nadzieje i nierealne plany przyniosą tylko frustracje, która z kolei obniżą samoocenę, skutkując zwątpieniem w siebie. A zwątpienie to już przedsionek klęski.
-
Szewczak w tygodniku „Sieci”: To był dobry rok. Zgrzytają więc zębami wrogowie dobrej zmiany, kompromitują się tzw. eksperci PO i Nowoczesnej.
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/374874-masonow-33-stopnia-wtajemniczenia-nie-da-sie-latwo-zwiesc-a-moze-w-ogole-nie-da-sie-zwiesc-stawiajmy-wiec-sobie-realne-cele
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.