Nie chcę porównywać tej sytuacji do czasów, kiedy ja zaczynałem pracę. Trzeba jednak przypomnieć, że miałem najniższą pensję w kraju i żadnej możliwości dorobienia w jakichś innych, prywatnych poradniach, bo tych nie było. A dyżury były podobnie ciężkie, jak dzisiaj. Zaczynaliśmy pracę w innych, skrajnie gorszych warunkach, lecz nikt nie myślał o proteście i od odchodzeniu od łóżek chorych
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. zw. dr hab. n. med. Władysław Sinkiewicz z II Katedry i Kliniki Kardiologii Collegium Medicum w Bydgoszczy.
wPolityce.pl: Czym według Pana Profesora spowodowany jest protest lekarzy rezydentów, którzy wypowiadają klauzulę opt-out. Jak poważny jest to problem w skali kraju?
Prof. Władysław Sinkiewicz: Wczoraj w „Wiadomościach” słyszałem, że w niektórych miejscach w kraju stwarza to problemy, bo zamykane są nawet oddziały specjalistyczne. Nie wiem czy właśnie z tego powodu, ale do tej pory takiego rodzaju informacji nie było, że zamykane są jakieś oddziały wewnętrzne. Niewątpliwie, fakt ten utrudnia pracę, bo na tych dyżurach człowiek jest na pierwszej linii frontu. Są tutaj różne przypadki zagrażające życiu. Od samego początku mam jednak sceptyczne zdanie na temat tych protestów.
Dlaczego?
W mojej opinii nie wynikają one z biedy. Owszem, rezydenci mają pensję w granicach 4-4,5 tys. brutto, ale mają też i inne dochody, które to rekompensują. Zawsze tak było. Nie chcę porównywać tej sytuacji do czasów, kiedy ja zaczynałem pracę. Trzeba jednak przypomnieć, że miałem najniższą pensję w kraju i żadnej możliwości dorobienia w innych, prywatnych poradniach, bo tych nie było. A dyżury były podobnie ciężkie, jak dzisiaj. Zaczynaliśmy pracę w skrajnie gorszych warunkach, lecz nikt nie myślał o proteście i o odchodzeniu od łóżek chorych.
Chce Pan powiedzieć, że w tym zawodzie kwestie ekonomiczne powinny schodzić na dalszy plan?
Oczywiście. Może zabrzmi to górnolotnie, ale lekarz to nie jest zawód, lecz powołanie. To nie są tylko pieniądze. To jest człowiek, cierpienie, pewien humanizm. Dlatego odchodzenie przez lekarza od łóżka chorego uważam za etycznie bardzo niepoprawne, bo nie można tym szafować. Być może są w różnych miejscach w Polsce nieprawidłowości dotyczące postępowania z rezydentami. Nikogo tu nie chcę bronić, bo może wykorzystuje się ich nadmiernie wbrew przepisom, a to jest naganne. W moim szpitalu nie było jednak do tej pory przypadku, żeby ktokolwiek żądał od kolegi rezydenta kończącego dyżur, żeby pracował dłużej. Taki lekarz nie pyta czy może iść do domu, lecz oznajmia, że skończył dyżur. Mówi „do widzenia” i wychodzi. I każdy to szanuje. Natomiast odchodzenie od łóżka pacjenta w sensie gremialnym na skalę krajową uważam za etycznie niepoprawne, na granicy naganności. Każdy niech przemyśli, dlaczego akurat w tym momencie, kiedy próbuje się naprawiać służbę zdrowia, łącznie z PKB, wyrastają takie protesty. Moim zdaniem nie mają one żadnego uzasadnienia w stosunku do środków, które się podejmuje.
Trzeba w tym upatrywać wyraźny kontekst polityczny?
Mogę powiedzieć w jakim sensie ma to dla mnie kontekst polityczny. W takim, że nie odpowiada to prawdzie, że jest grupa ludzi, która jest tak bardzo pokrzywdzona finansowo. Lekarze zawsze pracowali więcej niż 48 godzin tygodniowo. No, chyba że ktoś nie chciał, bo miał bogatego małżonka. Stąd te protesty, mimo wszystko, nie są adekwatne do sytuacji. Każdy to widzi, młodzi lekarze także. Nikt z nich do mnie do pracy nie przyjeżdża rowerem, lecz przyzwoitymi samochodami. Wyjeżdżają też na dobre wakacje, więc z biedą to się nie wiąże. Nawet w rozmowie z młodymi ludźmi pytam – to co, tak wam źle? Jaką odpowiedź słyszę? „Wie pan, profesorze, nie będę się wyłamywał”. Widać tutaj presję środowiskową. Tymczasem lekarz to jest zawód, który wymaga pewnej wrażliwości, empatii i odpowiedzialności. Ci ludzie nie zdobyli jeszcze żadnego doświadczenia w służbie zdrowia, a już podjęli protest. Czy starsi lekarze tego nie widzą?
Jak ocenia Pan pracę ministra Radziwiłła? Przed jakimi faktycznymi problemami stoi dziś służba zdrowia?
Proszę mi pokazać kraj, w którym ludzie byliby zadowoleni ze służby zdrowia. To naprawdę „działka” niezbyt wdzięczna i nie zależy od tego, który minister przyjdzie. Minister Radziwiłł ma bardzo duże doświadczenie w administracji, był szefem Naczelnej Rady Lekarskiej. Osobiście uważam, że to przyzwoity i porządny człowiek, jest jednym z lepszych ministrów. Takim był również prof. Religa, który miał pewną wizję uzdrowienia służby zdrowia. Był także wielkim szanowanym autorytetem. Tutaj tak naprawdę nie chodzi o opcję polityczną, ale o to, kto jaką ma wizję służby zdrowia i jak ją prowadzi. Oczywiście nie robi się tego bez pieniędzy i tu jest drugi problem. Jakie nie byłyby nakłady na służbę zdrowia, to one zawsze będą w czyjejś opinii niewystarczające. Zawsze znajdzie się ktoś niezadowolony. Trzeba zmieniać służbę zdrowia. Bardziej ją dotować, musi wzrastać PKB. Ale służba zdrowia musi być jednocześnie uszczelniana na dole.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/374711-nasz-wywiad-prof-sinkiewicz-ci-ludzie-nie-zdobyli-jeszcze-zadnego-doswiadczenia-w-sluzbie-zdrowia-a-juz-podjeli-protest-czy-starsi-lekarze-tego-nie-widza