Reformy wprowadzone przez PiS są bez wątpienia agresywne, ale nie są pierwszym krokiem na drodze od demokracji do tyranii. Mieszkańcy Polski, kraju w którym UE jest nadal popularna, są znakiem, że demokratyczne narody Europy nie będą przestrzegać scenariuszy napisanych przez Departament Stanu USA lub Parlament Europejski
— stwierdza na łamach konserwatywnego „National Review” dziennikarz Michael Brendan Dougherty.
Przyzwyczajeni do krzywdzących i kłamliwych tekstów o naszej Ojczyźnie pod rządami PiS, możemy przekonać się, że w zagranicznej prasie są znajdą się również trzeźwe oceny sytuacji nad Wisłą.
Wyolbrzymione skargi na „antypluralistyczny” rząd z Warszawy są szczytem hipokryzji
— stwierdza redaktor „National Review”, opisując atak Brukseli na Polskę i inne niepokorne kraje Unii Europejskiej.
Autor tekstu zwraca uwagę, że doszło do bezprecedensowej sytuacji, gdy po uruchomieniu art. 7 Polska może zostać w ostateczności pozbawiona nawet prawa głosu w UE.
UE nigdy wcześniej tego nie robiła. Nawet kiedy skarżono się na węgierskie reformy w 2011 r., do których reformy w Polsce są często porównywane, nie podjęto żadnych kroków, aby pozbawić ten kraj jego prawa do głosowania. Nie podjęto żadnych konkretnych działań przeciwko kandydującej do UE Turcji, pomimo znacznie bardziej niepokojącego zbliżenia autorytaryzmu władzy Erdogana
— pisze Dougherty.
Dziennikarz, przypominając mocne wystąpienia europosła PiS prof. Ryszarda Legutki, opisuje postawę Brukseli, która nie ma skrupułów przed stosowaniem „podwójnych standardów”. Najlepszym przykładem – jak wskazuje Dougherty – jest kwestia migracji.
Jednym z największych punktów niedawnego sporu jest presja UE, by Polska zaakceptowała narzuconą liczbę uchodźców, aby zmniejszyć obciążenie Włoch i innych państw. Polska zaznacza, że w ten sposób złamałoby zasady ustalane przez samą UE. Serdeczne zaproszenie Angeli Merkel w 2015 r. skierowane do ponad miliona migrantów i uchodźców oraz działania kilku innych europejskich rządów w czasie kryzysu migracyjnego pogwałciły porozumienia dublińskie, które podpisały państwa członkowskie. Co więcej, żaden rząd Grupy Wyszehradzkiej nie może zaakceptować tych kwot
— czytamy w artykule.
Autor zwraca również uwagę, że postępowanie dot. art. 7 traktatu unijnego przyśpieszyła próba reformy polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Wcześniej polskie sądownictwo działało jak średniowieczna gildia, a sędziowie nominowali swoich następców. (…) Sędziowie chronili się wzajemnie przed procesami. Prowadząc kampanię obiecującą przeprowadzenie niedokończonych zmian w sądownictwie, rządząca partia Prawo i Sprawiedliwość przynosi agresywne reformy, które wprowadzają bardziej demokratyczną kontrolę sądownictwa
— pisze Dougherty, cytując nawet słowa prof. Adama Strzembosza o tym, że „sędziowie sami się oczyszczą” i przypominając, że przewidywania nigdy się nie spełniły.
Michael B. Dougherty nie może pominąć w swoich ocenach częstych wypowiedzi Anne Applebaum, która na łamach zagranicznej prasy straszy rządami PiS.
Jak wyglądała sytuacja, zanim PiS doszedł do władzy? Applebaum zarzuca, że nominacje PiS do Trybunału Konstytucyjnego były „nielegalne”. W rzeczywistości to poprzedni rząd jako pierwszy wywołał kryzys
— stwierdza dziennikarz.
Czy Platforma Obywatelska była wzorem powściągliwości, jeśli chodzi o podział władzy? Rzeczywiście, częściowo został on osłabiony w oczach polskiego społeczeństwa, kiedy minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz został przyłapany na dyskusji z szefem banku centralnego Markiem Belką na temat sposobu manipulacji polską polityką pieniężną w celu wzmocnienia Platformy Obywatelskiej w wyborczych sondażach
— czytamy.
Wszystkie groteski poprzedniego rządu otrzymywały przytłumiony, nawet żałobliwy, międzynarodowy zasięg. Nie było groźby dyscypliny, ani nie było żadnego oburzenia
— podkreśla Michael B. Dougherty, przypominając także oskarżenia Applebaum o przejęcie telewizji publicznej przez PiS, podczas gdy za czasów PO doszło do „obławy” na tygodnik „Wprost”.
Gdzie była UE, kiedy poprzedni polski rząd zagarniał sąd, łamiąc podział władzy, nagradzając kumpli i atakując polską prasę? Nigdzie nie można było tego znaleźć, ponieważ ten polski rząd był posłuszny, gdy chodziło o Brukselę, a zwłaszcza o przywództwo Niemiec w Europie
— dodaje autor artykułu.
Michael B. Dougherty kończy swój tekst stanowczym stwierdzeniem.
Reformy wprowadzone przez PiS są bez wątpienia agresywne, ale nie są pierwszym krokiem na drodze od demokracji do tyranii. Mieszkańcy Polski, kraju w którym UE jest nadal popularna, są znakiem, że demokratyczne narody Europy nie będą przestrzegać scenariuszy napisanych przez Departament Stanu USA lub Parlament Europejski
— czytamy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/374612-wazna-opinia-amerykanskiego-dziennikarza-na-lamach-national-review-wyolbrzymione-skargi-na-polski-rzad-sa-szczytem-hipokryzji