Ciekawego wywiadu portalowi wiadomo.co udzielił filozof i historyk idea prof. Marcin Król. Jest to wywiad wymierzony oczywiście w rewolucyjną ekipę Jarosława Kaczyńskiego. Różni się jednak ta rozmowa od typowych rozważań przedstawicieli elit III RP. Król nie unika histerycznego tonu i gołosłownych oskarżeń ( czekam na konkretne przykłady, że ekipa rządząca buduje swój przekaz wyłącznie na kłamstwie) wobec Zjednoczonej Prawicy. Niemniej jednak w wywiadzie próżno szukać oskarżeń o budowanie nowego faszystowskiego czy komunistycznego totalitaryzmu. Król jest zbyt subtelnym intelektualistą, by posuwać się do tak idiotycznych porównań. Niemniej jednak przestrzega on przed formą tyranii, jaką jego zdaniem Kaczyński buduje.
Tyrania większości, a więc dokładnie to, czego jako zwolennicy demokracji panicznie obawiali się Alexis de Tocqueville czy John Stuart Mill. W gruncie rzeczy możemy być swoiście dumni, ponieważ koncepcja tyranii większości została zrealizowana po raz pierwszy w historii, i to akurat w Polsce. To się wcześniej nie zdarzyło.
mówi prof. Król. To ciekawa teoria. Ożywcza dla naszego sporu politycznego. W końcu padają po opozycyjnej stronie argumenty, z którymi można polemizować. Są to tezy bardzo mocne, ale przynajmniej posiadające jakąś formę racjonalnego podłoża. Nie zgadzam się z prof. Królem, że w Polsce zaczyna panować tyrania większości. Choć niewątpliwie pojawiają się w wypowiedziach ważnych postaci publicznych słowa o nadrzędnej wobec prawa woli suwerena. „Maksymę, która głosi, że większość ma prawo czynić w sferze rządzenia krajem wszystko, co zechce, uważam za bezbożną i godną pogardy” - pisał Alexis de Tocqueville w 1835 roku. Czy rząd Beaty Szydło kierował się wyłącznie wolą ludu, nie patrząc na prawo? Nie, choć trudno nie przyznać, że rewolucja PiS z klasycznym Republikanizmem, gdzie instytucje są świętością nie ma wiele wspólnego.
Nie ma tyranii większości bez tyranizowania opinii publicznej. W kraju, gdzie lwia większość mediów jest skrajnie antyrządowa, nie może być mowy o takiej formie tyranii. Również w kwestii pomijania postulatów mniejszościowej opozycji nie można mówić o tyranii większość. Rząd PO-PSL również nie brał pod uwagę postulatów opozycyjnego PiS. Wówczas nikt o tyranii większości nie mówił.
Zgadzam się natomiast w pełni z jednym fragmentem wywodu prof. Króla. Filozof uważa, że demokracja liberalna bezpowrotnie się kończy. Nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Jego zdaniem widać było już jej zmierzch w 2007 roku. Król nie odpowiada dlaczego tak się dzieje. Pewnie musiałby przyznać, że umownie prawicowy ( nie zawsze konserwatywny) zwrot w Europie czy w USA jest pokłosiem rządów liberałów. To oni zaś w moim przekonaniu budowali tyranię. Nie większości. Była to tyrania światopoglądowa.
Demoliberałowie przekonują, że tyrania większości posługuje się moralizatorstwem. Raz jest on prawdziwy, innym razem udawany. Ma jednak na celu budowanie wspólnoty na bazie moralnej. „Owo moralizatorstwo objawia się na wielu różnych poziomach, a jednocześnie wiadomo, że w ogóle jest niedopuszczalne w demokracji”- uważa Król. Naprawdę?
A czym jest dyktatura poprawności politycznej i tolerancjonizm? Czym jest jeżeli nie moralizatorstwem i nową formą wiary z ściśle określonymi dogmatami? Politpoprawność ma swoich kapłanów i kościoły. Ma też urząd inkwizycji, która pilnuje by nie popełniać myślzbrodni wobec mniejszości narodowych czy seksualnych. Liberałowie nie tylko z pomocą prawa przebudowywali społeczeństwa. Oni robią to też w duchu sowieckiej pierekowki dusz. Chodzi o całościowe ulepienie nowego człowieka. Oderwanego od przeszłości. Nie chodzi tylko o szerokie idee. Prof. Ryszard Legutko uważa, że liberalna demokracja to ustrój bez pamięci. „Teoria liberalizmu jest teorią ludzi bez pamięci. Unia to zinstrumentalizowała i zideologizowała”- mówi w wywiadzie dla tygodnika Sieci.
Król mówi, że liberałowie nie moralizują? Jak w takim razie traktować dziś pełen patosu dyktat o zbawczej roli Unii Europejskiej? Również na to zwraca uwagę Legutko.
Jest za to silny aspekt wiary, że UE zmierza prostą drogą do zbawienia. Nazywam to aspektem teleologicznym. To wiara, że wszystko zmierza do wspaniałego celu, którym jest zjednoczona Europa, tak jak wszystko w socjalizmie zmierzało do wspaniałego finału. Kto nie składa aktów wiary, ten jest już podejrzany. Te rytualne przemowy, wygłaszane przez premierów czy prezydentów, to swego rodzaju akty strzeliste.
zauważa wybitny filozof.
Bez wątpienia żyjemy w czasach przewartościowania idei, do których się przyzwyczailiśmy. Wmówiono nam ( w moralizatorski sposób), że demokracja liberalna jest jedyną drogą dla ludzkości. Mówiono o „końcu historii” i powszechnym szczęściu. Wszystko to okazało się iluzją. Nowy Wspaniały Świat pęka w szwach przez tak błahą na tle innym wyzwań cywilizacyjnych masową imigrację. Nie radzi sobie z asymilacją kultur. Ten twór zamienił się w karykaturę demokracji. Zoligarchizował się.
Czy grozi nam tyrania większości? Tak. Jeżeli nie będziemy jako konserwatyści bronić instytucji i prawa, które chroni nas przed przeklętym człowiekiem masowym z wizji wielkiego Ortegi y Gasseta, to obudzimy się w świecie rządów mas. Jednak alternatywą nie może być dla nas dyktatura politycznej poprawności i rządy liberalnej oligarchii, samozwańczej arystokracji rządzącej ludem za pomocą ideologicznych pałek. Pierwszy dzień 2018 roku to dobry czas na zastanowienie się nad cywilizacyjnymi wyzwaniami. Naprawdę są one głębsze niż partyjna wojna.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/374365-demoliberalowie-chronia-nas-przed-tyrania-wiekszosci-nie-oni-zbudowali-wlasny-autorytaryzm
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.