Sobota to taki dzień, gdy kanały informacyjne faszerują widzów wypowiedziami polityków nagranymi po porannych programach publicystycznych. Mnie dzisiaj uwiodła pani marszałek Małgorzata Kidawa - Błońska, która okrągłymi zdaniami uzasadniała chęć zastosowania tzw. artykułu 7 wobec Polski. Chodziło ogólnie o to, że już nie tylko Europa, ale cały świat z Ameryką na czele widzą, że w Polsce „dzieje się coś niedobrego”. Doprawdy?
Ślepota polityków PO jest zadziwiająca, choć ją rozumiem. Przyznanie, że w Polsce cokolwiek się teraz udaje byłoby strzałem w kolano. Dlatego Platforma tak się buja od sondażu do sondażu ze zdziwieniem: Jak to? Dlaczego ci durni Polacy nas nie kochają? Czy ktoś piękniej od nas nienawidzi PiS-u?
Zamykanie oczy na realne problemy to specyfika nowoczesnej Europy, a politycy PO chcą jawić się jako bardziej europejscy niż Paryż, Berlin i Bruksela razem wzięte. Dlatego to w Polsce „dzieje się coś niedobrego”. A w Berlinie? Raczą Państwo nie żartować!
To nie polska telewizja publiczna, ale agencja Reuters podała:
Organizatorzy największej imprezy sylwestrowej w Berlinie po raz pierwszy planują utworzenie specjalnej strefy bezpieczeństwa dla kobiet, które czują się napastowane lub wobec których dopuszczono się nadużyć seksualnych.
Nie za bardzo lubię tłumne imprezy kończące stary rok, ale to kwesta wyboru. Gdyby mnie coś naszło, ruszyłbym na pewno na południe Polski, a nie do niemieckiej stolicy (choć Berlin lubię). Można się śmiać z pewnej siermiężności polskiego Sylwestra w Zakopanem i z przepłaconych gwiazd, którym w życiu na razie wyszedł jeden przebój. Przewagę mamy jednak nad Niemcami niezaprzeczalną, żadnych stref dla kobiet nie będzie. Pamiętając to, co w 2015 roku wydarzało się w Kolonii, gdzie zanotowano liczne napaści seksualne na panie, a ich sprawcami byli imigranci, przede wszystkim przybysze z Afryki Północnej, organizacja takich miejsc w Berlinie wydaje się zamiarem prawidłowim. Bo to tam naprawdę „dzieje się coś złego”.
P. S. Jeszcze w kwestii siermiężności. Od zawsze wiadomo, że są języki, w których śpiewania powinno się zakazać. „Despacito” to byłoby „Langsam”. Cholera, jakoś nie brzmi, nie?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/374232-sylwestrowe-strefy-bezpieczenstwa-pod-brama-brandenburska-czyli-despacito-po-niemiecku