Wybory lokalne w Katalonii, które odbyły się tuż przed Bożym Narodzeniem, przyniosły minimalne zwycięstwo partii separatystycznych opowiadających się za oderwaniem tej prowincji od Hiszpanii. Zdobyły one 70 mandatów w 135-osobowym zgromadzeniu.
W powyborczych komentarzach, jakie przetoczyły się przez media, obserwatorom umyka zazwyczaj pewien istotny szczegół: otóż triumf sił odśrodkowych nie byłby możliwy bez poparcia miejscowej społeczności muzułmańskiej.
Warto przypomnieć, że w Katalonii od dawna dominują nastroje lewicowo-liberalne. W czasie wojny domowej 1936-1939 region zdecydowanie opowiedział się po stronie republikańskiej, a Barcelona stała się bastionem czerwonych. Za rządów generała Franco sprzeciw wobec Madrytu miał wymiar nie tylko narodowościowy (hiszpańsko-kataloński), lecz także ideowy (prawica kontra lewica).
Przez ostatnie dwie dekady lokalne władze w Katalonii prowadziły specyficzną politykę imigracyjną. Uznały mianowicie za niepożądane sprowadzanie imigrantów latynoskich, ponieważ są oni hiszpańskojęzyczni, a więc naturalnie ciążyć będą ku Hiszpanii i nie będą skłonni uczyć się jeszcze jednego języka, czyli katalońskiego. Zamiast tego ułatwiano więc osiedlanie się ludności muzułmańskiej, np. z Maroka, Tunezji, Pakistanu czy Bangladeszu, która nie znała hiszpańskiego. Liczono, że w ramach integracji przybysze uczyć się będą mowy katalońskiej. W efekcie region stał się największym skupiskiem wyznawców islamu w całej Hiszpanii. Oblicza się, że w 7,5-milionowej Katalonii mieszka ponad pół miliona mahometan.
Tak duża liczba muzułmanów to znaczący elektorat, o który warto zabiegać. Od dawna robią to lokalni lewicowo-liberalni politycy katalońscy, którzy świetnie dogadują się z miejscowymi imamami. W zamian za poparcie w wyborach zezwalają na budowę meczetów lub dofinansowują islamskie przedsięwzięcia. Dziś wyznawcy Allaha mają w prowincji ponad 250 swych ośrodków kultu. Ich głosy często okazują się decydujące. Sojusz działa efektywnie w obu kierunkach. Z jednej strony Islamska Federacja Katalonii czy stowarzyszenie „Katalończycy migranckiego pochodzenia” popierają oderwanie kraju od Hiszpanii, z drugiej – politycy i działacze ugrupowań separatystycznych biorą udział w demonstracjach piętnujących islamofobię i protestują przeciwko łączeniu terroryzmu z religią muzułmańską.
Tymczasem mahometańska społeczność w Katalonii nie tylko rośnie, lecz także radykalizuje się. Szerzą się wśród niej wpływy wahabitów i salafitów. Meczety stają się miejscami werbunku dżihadystów – tam m.in. spotykali się terroryści, którzy w sierpniu 2017 roku dokonali zamachu na La Rambla w Barcelonie.
Ośrodki kultu islamskiego często finansowane są przez Katar, który coraz śmielej inwestuje w Katalonii. To nie przypadek, że futboliści FC Barcelona noszą na koszulkach logo linii lotniczych Qatar Airlines. Katarczycy oferowali nawet 2 miliardy euro, by wykupić wielką zabytkową arenę corridy w centrum Barcelony i zamienić ją na największy meczet w Europie Zachodniej, zdolny pomieścić 40 tysięcy wiernych. Ich plany zostały jednak w ostatniej chwili zablokowane.
Katalońscy muzułmanie nie poddają się. Wielu z nich ma nadzieję, że jeszcze w tym stuleciu Sagrada Familia zamieniona zostanie na meczet.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/373983-ludnosc-muzulmanska-za-oderwaniem-katalonii-od-hiszpanii