Powinniśmy oddzielać wypowiedź pana marszałka Kornela Morawieckiego, który wyraża własne poglądy polityczne, od stanowiska premiera Mateusza Morawieckiego, który należy przecież do innej partii politycznej. Na pewno nie przypisywałbym takich poglądów rządowi i nie traktowałbym tego jako testu lub zapowiedzi zmiany politycznej
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Zdzisław Krasnodębski, europoseł PiS.
wPolityce.pl: Marszałek senior Kornel Morawiecki zaskoczył wypowiedzią o imigrantach. Stwierdził, że 7 tysięcy osób, na które zgodził się poprzedni rząd, nie powinno być dla Polski problemem. Jak traktuje Pan tę wypowiedź?
Prof. Zdzisław Krasnodębski: Powinniśmy oddzielać wypowiedź pana marszałka Kornela Morawieckiego, który wyraża własne poglądy polityczne, od stanowiska premiera Mateusza Morawieckiego, który należy przecież do innej partii politycznej. Na pewno nie przypisywałbym takich poglądów rządowi i nie traktowałbym tego jako testu lub zapowiedzi zmiany politycznej. Trzeba dodać, że wypowiedź pod względem faktycznym i merytorycznym jest prawdziwa. Rzeczywiście, nie chodzi o to, że Polska nie jest w stanie przyjąć 7 tysięcy osób. Przecież napływają do naszego kraju setki tysięcy osób z Europy Wschodniej, głównie z Ukrainy, pracują i mieszkają wśród nas. Jest także mniejszość wietnamska w Polsce. Nie z jakiejś tępej ksenofobii i izolacjonizmu bierze się mocny opór polskiego społeczeństwa wobec mechanizmu relokacji i negatywna reakcja na wypowiedź Kornela Morawieckiego.
Nawet Donald Tusk zauważył ostatnio, że przymusowa relokacja nie rozwiązuje problemu. Po co więc do niej wracać?
Przymusowa relokacja jest powszechnie krytykowana i odrzucana dlatego, że tego rodzaju decyzje powinny być decyzjami suwerennymi państw członkowskich. I choć rząd Ewy Kopacz zgodził się na relokację, to Polacy zdecydowanie nie akceptują tej decyzji. Liczba nie ma w tym żadnego znaczenia. Polacy w swej większości sądzą, że w gruncie rzeczy nie chodzi o uchodźców, o niewinne ofiary wojny, lecz imigrantów chcących polepszyć swoją sytuację życiową. A w polityce imigracyjnej UE nie ma żadnych kompetencji. Poza tym Polacy obawiają się, że zgoda na relokację pary tysięcy osób otworzy drogę do masowego napływu imigrantów. Sprawdza się bowiem reguła: im większe otwarcie, tym większy napływ.
Niemcy przekonały się o tym w 2015 roku?
Tak. Trudno więc przypuszczać, że w przypadku Polski skończyłoby się to na 7 tysiącach – nawet jeśliby Polska byłaby tylko ich przystankiem w drodze do Niemiec. I wreszcie są to imigranci z terenów objętych brutalną wojną, w których biorą udział także ich grupy etniczne czy rodziny. Wreszcie – co jest chyba najważniejsze – opór przed przyjęciem tych uchodźców czy imigrantów łączy się z obawą przed terroryzmem. Poprawność polityczna zakazuje łączenia tych zjawisk, ale niewątpliwie jest tak, że tam, gdzie napływają imigranci rozpoczynają się też problemy z terroryzmem. Także w tym wypadku Niemcy są raczej odstraszającym przykładem. Prawo i Sprawiedliwości szanuje zdanie Polaków i podziela ich obawy, dlatego nasze stanowisko musi być twarde i niezmienne w tej kwestii. W latach 90. pomagaliśmy przecież Czeczeńcom, którzy stali się ofiarą agresji sowieckiej. Społeczeństwo ich akceptowało, bo rozumiało ów konflikt i uznawało Czeczeńców za ofiarę. Konflikt na Bliskim Wschodzie nie porusza Polaków, gdyż nie mamy żadnych historycznych związków z tym regionem. Lęk przed terroryzmem i napływem wielkiej ilości imigrantów oraz negatywna ocena sytuacji w krajach Europy Zachodniej przez Polaków sprawia, że dzisiaj w sposób demokratyczny nie możemy podjąć decyzji o przyjęciu imigrantów – co więcej oni sami nie wybierają Polski jako swojego przyszłego miejsca zamieszkania.
Mówi Pan Poseł, że należy odróżniać wypowiedź Kornela Morawieckiego od stanowiska rządu. Jak jednak traktować jego stwierdzenie, że rząd Morawieckiego powinien uruchomić korytarze humanitarne? To nie są naciski na syna?
Może, ale traktowałbym to jako wypowiedź polityka w stosunku do innego polityka. W tym wypadku Kornel Morawiecki nie występuje w roli ojca.
Jakie jest Pana zdanie odnośnie wspomnianych korytarzy humanitarnych?
Być może pomoc prawdziwym ofiarom wojny udzielana jest w sposób niewystarczający. Nie powinniśmy zapominać, że w masie imigrantów są także niewinne ofiary wojny i prześladowań, którym należy się współczucie i pomoc, ale ona musi być przede wszystkim udzielana na miejscu konfliktu. Rząd w takich fundamentalnych kwestiach, jaką dziś stała się polityka imigracyjna, musi kierować się wolą narodu, o czym zresztą Kornel Morawiecki doskonale wie, bo pamiętamy jego słynną wypowiedź o dobru narodu. Dlatego powinniśmy wzmocnić nasze działania humanitarne. Wydaje się jednak, że obecnie także korytarze humanitarne nie spotkałyby się ze zgodą polskiego społeczeństwa. Ale jeżeli ktoś chce do tego przekonać naród, niech przedstawi konkretny projekt, jak miałoby to wyglądać. Jak wiemy, jest to postulat przynajmniej części polskiego Kościoła. Decyzję w tak trudnych sprawach nie można jednak podejmować bez szerszych konsultacji społecznych. Są one tym bardziej niezbędne, że wkrótce Unia ustanowi stały mechanizm relokacji – i wtedy, będąc członkami Unii, będziemy zapewne musieli płacić ogromne sumy za odmowę przyjmowania uchodźców. Czy Polacy są na to gotowi?
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/373926-nasz-wywiad-prof-krasnodebski-o-slowach-kornela-morawieckiego-ws-uchodzcow-nie-traktowalbym-tego-jako-testu-lub-zapowiedzi-zmiany-politycznej