W okresie przedświątecznym furorę nie tylko w polskiej polityce zrobiło określenie „rechrystianizacja” rzucone przez nowego premiera Mateusza Morawieckiego. Oto kolejna czarna zmora, która pojawiła się nad Wisłą i cofa nas w wieki średnie.
Zresztą zdaje się, że w średniowieczu był faszyzm, bo pojęcia te dość często są traktowane wymiennie. No więc cofamy się do faszystowskiego średniowiecza (zapewne chodzi o lata 2005–2007).
A przecież byłoby tak fajnie, gdyby chrześcijaństwa nie było. Ślicznie prezentowałaby się tak lubiana przez europejskich laicyzatorów siedziba ich rozlicznych instytucji w Strasburgu, kiedyś nazywanym „miastem tysiąca kościołów”. Nie byłoby katedry z jedną wieżą, o której pisał Goethe, nie byłoby średniowiecznej, o pardon, dzielnicy Petite France, ale niekoniecznie byłby też okrągły budynek europarlamentu z placem imienia samego Bronisława Geremka w środku, a przynajmniej nie w tej formie.
Bo współczesna architektura, także ta biurowa, urzędowa, oficjalna, w sporym stopniu korzysta z dorobku i wynalazków budowniczych katedr (no może też trochę Arabów), różnych sklepień krzyżowych i rozet, które dziś można znaleźć w eleganckich europejskich dworcach, nowojorskich siedzibach banków i hiszpańskich hotelach dla snobów. W stopniu zdecydowanie większym niż np. z dorobku budowniczych wigwamów, jurt, a nawet tybetańskich świątyń.
Mogłoby się wydawać symptomatyczne, że dwie oblężone przez deklarację Morawieckiego twierdze naszych obrońców Europy wolnej od kruchty posiadają piękne katedry, bo przecież jest i Notre-Dame w Brukseli. Mogłoby, gdyby nie to, że dość typowe dla wszystkich tych stolic i miejsc, gdzie zasiadają ci wszyscy czołowi europejscy liderzy postępu (nomen omen, madame Róża Thun jest z Krakowa).
Jakoś tak się też składa, przypadek pewnie, że wszystkie te regulacje, zasady i pomysły, na które powołują się luminarze dzisiejszej „europejskości”, zrodziły się akurat w obszarze tej kultury. Wszelkie parlamenty, konstytucje, trójpodziały, prawa człowieka, kobiet, dzieci, a nawet zwierząt futerkowych i niefuterkowych nie zrodziły się w umyśle panów Robespierre’a, Lenina ani nawet pani Senyszyn, ale w chrześcijańskich klasztorach i na uczelniach, na których nie darmo katedry nazywały się katedrami.
Gdyby nie jezuici, panowie Timmermans z Verheugenem mieliby kłopot z lotami klasą pierwszą czy klasą biznes do Tajlandii, i w ogóle regularnymi lotami samolotami, bo trudne by one były bez nowoczesnego kalendarza. Podobnie jak bez nowoczesnej inżynierii, hydrauliki, fizyki. Gdyby nie benedyktyni, nie powstałoby nowoczesne pismo, w związku z czym pan Gutenberg nie wynalazłby potem w tej formie druku, w której go mamy i który daje tyle szczęścia koleżeństwu z „Gazety Wyborczej”. Ciekawe, ile osób w Europie dziś kojarzy, że Mikołaj Kopernik był kanonikiem?
Osobiście uważam, że jeśli nie wszyscy, to większość polityków do nadmiernego moralizatorstwa czy nauk etycznych się nie nadaje. Publicystów większość też nie, bo wtedy przypominamy za bardzo prałata z fraszki Kochanowskiego, co to miał „kucharkę” w domu, ale gdy o sprawę pytano, odparł, że za kazanie dostaje tylko pięćset, a i za tysiąc nie żyłby tak, jak uczy w kościele.
Trochę inną jednak sprawą jest z wyżyn swojej nieskalaności potępiać jednych, a czym innym zauważyć i przekonać drugich, że wszyscy mamy pewne korzenie, bez których co najwyżej możemy się pozjadać nawzajem. I tego, byśmy jak najbardziej do nich wrócili w te święta w miłości, radości i spokoju, serdecznie Państwu życzę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/373613-rechrystianizacja-czarna-zmora-nad-wisla-i-cofnieciem-do-faszystowskiego-sredniowiecza-zapewne-chodzi-o-lata-20052007
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.