Ryszard Petru przyznał (Andrzejowi Stankiewiczowi), że został zdradzony o świcie. Przez Katarzynę Lubnauer. Był „skupiony na sprawach ważniejszych, a nie na wewnętrznych gierkach”, dlatego nie docenił „roli intryg i wielomiesięcznego knucia”. Ryszard Petru znalazł się w sytuacji, w jakiej byłby Donald Tusk, gdyby podczas przewodzenia Platformie Obywatelskiej przegrał stanowisko szefa z Grzegorzem Schetyną. Ale Tusk nie przegrał, bo w intrygowaniu i knuciu był lepszy od Schetyny, choć to obecny przewodniczący PO uchodzi za mistrza intryg i zakulisowych rozgrywek. Schetyna został przewodniczącym partii, gdy Tuska już od ponad roku w niej nie było, Lubnauer wyeliminowała Petru przy pierwszej konfrontacji. I teraz PO oraz Nowoczesnej przewodzą ci, którzy doceniają „rolę intryg i wielomiesięcznego knucia”, choć z różnymi skutkami. I faktycznie Katarzynę Lubnauer oraz Grzegorza Schetynę wiele łączy, choć w bezpośredniej konfrontacji pogromczyni Ryszarda Petru i „ojcobójczyni” nie miałaby chyba większych szans. To oczywiście pokazuje, jak słabym liderem był Petru, ale też dowodzi, że współpraca między Lubnauer i Schetyną jest praktycznie niemożliwa. Przede wszystkim dlatego, że działają w podobny sposób, czyli doceniają „rolę intryg i wielomiesięcznego knucia”, więc każde z nich próbowałoby rywala „załatwić” i to „na cacy”. Tymczasem Petru był w stanie zaakceptować taki stan, że samcem alfa jest Schetyna, ale przy nim były już szef Nowoczesnej by nie zginął.
Lubnauer wyeliminowała Petru, a ponieważ jest od niego znacznie bardziej lewicowa, różowieje też cała Nowoczesna, co jest kolejnym przyczynkiem do tego, że ze Schetyną nie znajdzie wspólnego języka i porozumienia. Albo dojdzie więc w Nowoczesnej do „puczu” w wykonaniu jej założyciela, albo marzenia Ryszarda Petru o zjednoczeniu opozycji (przynajmniej jej części) można będzie włożyć między bajki. A „różowa” Nowoczesna nie ma szans na przetrwanie, chyba że rozpłynie się w jeszcze bardziej „zaczerwienionej” formacji zdominowanej przez Partię Razem albo w formie całkiem nowego projektu. Tym bardziej że Adrian Zandberg wydaje się tym, kto sprawnie i szybko „załatwi” Katarzynę Lubnauer metodami, jakimi ona wyeliminowała Ryszarda Petru. Obecna szefowa Nowoczesnej operuje wprawdzie językiem liberałów, ale na pierwszy „rzut ucha” słychać, że to sztuczne, zagrane i taktyczne. A przecież trzeba pamiętać o tych, którzy Nowoczesną wypromowali, zainwestowali w nią i w samego Ryszarda Petru, byli na jego telefon, gdy trzeba było się zrzucić na kolejną ratę długu, a „różowa” alternatywa dla PO nie ma dla nich sensu. I to głównie tłumaczy najnowsze deklaracje Ryszarda Petru: „Zakładałem Nowoczesną w kontrze do Platformy. Wiele osób w Nowoczesnej uważa, że moje odwołanie było błędem. Dlatego zostałem w zarządzie - chciałem rozładować emocje w partii i wśród wyborców. Część członków i sympatyków Nowoczesnej obawia się, że partia się rozpadnie. Dlatego jeszcze o nią powalczę”.
Katarzynie Lubnauer, skądinąd nie garnącej się do współpracy z PO, Grzegorz Schetyna nie zaufa i nie uzna jej za partnera. Choćby z powodu żartów, jakie w ścisłym gronie pozwala o niej opowiadać (a i sam coś dorzuca). W Nowoczesnej pod wodzą Lubnauer będzie więc dużo gadania o potrzebie współpracy całej opozycji, ale efektów raczej żadnych, co tylko przybliża „pucz” Petru i odzyskanie władzy, czyli wyeliminowanie frakcji, która obecną przewodniczącą wyniosła. A potrzeba „puczu” jest tym większa, im bliżej do wyborów samorządowych. I z presji tej daty najlepiej sobie zdaje sprawę Ryszard Petru. Tak czy owak oznacza to zamęt po stronie opozycji, przynajmniej w relacjach PO z Nowoczesną. Tym bardziej że Grzegorz Schetyna dostrzega w Katarzynie Lubnauer wszystkie wspólne im cechy, więc będzie próbował jej sprzedawać jakieś kompletne bajki albo tak negocjować, żeby tylko stwarzać pozory. Przy tym Lubnauer jest zbyt mało doświadczona, żeby się zorientować w sztuczkach Schetyny. W najbliższych tygodniach opozycja będzie więc bawić publiczność wewnętrznymi rozgrywkami: Katarzyna Lubnauer umacniać swoje wyimaginowane poczucie mocy, Ryszard Petru przygotowywać odpowiedź „pięknym za nadobne”, zaś Grzegorz Schetyna „dokładaniem do pieca”, a ewentualnie wspieraniem „puczu” byłego przewodniczącego Nowoczesnej. PiS nie musi nic robić, skoro opozycja najlepiej się sobą zajmie.
Przy okazji sporów w Nowoczesnej wychodzi, że można Ryszardowi Petru wiele zarzucić, szczególnie w kwestii jego oryginalnej wiedzy i sposobu wypowiadania się, jednak przy zideologizowanej, „różowej” Katarzynie Lubnauer wychodzi on niemal na męża stanu. Co nie oznacza, że można obecną przewodniczącą Nowoczesnej lekceważyć. Katarzyna Lubnauer ma w sobie coś z gorliwości i zapału lewicowych rewolucjonistek, które nie raz w przeszłości zmieniały bieg historii albo pomagały go zmieniać. I dlatego może ona zostać wykorzystana w jakimś szerszym lewicowym projekcie, dalece wykraczającym poza jej obecne plany. I tego projektu nie warto bagatelizować, choć ma on jeszcze bardzo mgliste kształty. Katarzyna Lubnauer zdała pierwszy test, potrafiąc wyeliminować Ryszarda Petru. Można być prawie pewnym, że znajdą się całkiem wpływowi i potężni ludzie, którzy wymyślą dla niej kolejne zadania. I jeszcze przed wyborami parlamentarnymi w 2019 r. spróbują przemeblować polską scenę polityczną z Katarzyną Lubnauer w ważnej roli. I wszystko wskazuje na to, że Jarosław Kaczyński oraz Grzegorz Schetyna taki rozwój wypadków biorą pod uwagę.
Stanisław Janecki
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/373603-moze-dojsc-do-puczu-petru-w-nowoczesnej-a-lubnauer-moze-byc-czescia-zupelnie-innego-projektu