Ci okropni Polacy siadający do Wigilii, czyli cierpienia GW. Nie ma jak Święta Bożego Narodzenia, by jeszcze raz wytknąć polskie wady charakteru i wybory polityczne.
To świąteczna tradycją GW, która zachowuje się jak filmowy Grinch, nienawidzący Świąt. Co roku publikuje ponure teksty opisujące cierpienia wrażliwych osób, które muszą zasiąść za wigilijnym stołem. Zaciskając zęby będą musieli zmierzyć się z bezmiarem nienawiści, emanującym od polskiego Ciemnogrodu. Bywa jeszcze gorzej — bo Polacy nie zaproszą na Wigilię muzułmanki, którą błąka się po Warszawie i stuka od drzwi do drzwi, by potem opisać swe doświadczenia w reportażu opublikowanym w GW.
Proszę mnie nie pytać, dlaczego ubrana w hidżab muzułmanka koniecznie chciała być na Wigilii. Nie mam pojęcia, bo jak wynikało z tekstu, jest apostatką, która chrześcijaństwa się wyrzekła. Może po prostu lubi karpia w galarecie. Nie śmiem przypuszczać, że działała jak ten reporter GW, który wysmarował się czarną pastą i poszedł na Marsz Niepodległości, by napisać o polskiej ksenofobii.
Zastanawiam się też, jak to działa w drugą stronę. Jak potoczyłyby się wydarzenia, gdybym, powiedzmy, zawiesiła krzyż na piersi i w islamskim kraju chciała się wprosić na święto Eid al—Fitr, kończące Ramadan ?
Mam nieodparte wrażenie, że moje kłopoty byłyby znacznie poważniejsze niż niezaproszenie do stołu.
Boję się świąt. Boję się talerzyka dla zbłąkanego wędrowca, symbolu polskiego zakłamania
— to z kolei tytuł tekstu, którym w tym roku dodatek GW zainaugurował świąteczny sezon. Jego autorka — feministka, jak ją podpisano — opisuje swe męki, jakie odczuwa siadając do stołu z bliskimi, którzy wyznają poglądy inne niż ona. Nazywając konsekwentnie Święta Bożego Narodzenia „świętami”, określa je jak „festiwal przemocy”.
Talerz dla zbłąkanego wędrowca nieodmienne irytuje GW, która uznaje go za symbol właściwej Polakom hipokryzji.
Jeśli na Wigilii pojawi się przypadkowy wędrowiec, to go wykopiemy i zbluzgamy
— przepowiada znany grafik Rafał Olbiński w wywiadzie opublikowanym w GW.
To ciekawa sprawa z tym talerzem dla wędrowca. Chyba jest reliktem dawnych czasów, gdy wędrowcy błąkali się po drogach, w śnieżnej zadymce, by widząc światła w oknach jakiegoś domu, z ulgą zapukać do drzwi.
Sama się zastanawiam nad tym, jakbym się zachowała, gdyby w czasie Wigilii „zbłąkany wędrowiec” zapukał do drzwi. W wielu polskich domach na Wigilię zaprasza się osoby właściwie obce — jeśli wie się, że są samotne i w samotności spędziłyby Wigilię.
Moje doświadczenie mówi mi, że to właśnie polska tradycja — niekoniecznie spotykana w innych krajach.
Ale zupełnie przypadkowy człowiek, który pojawia się wieczorem na progu , to spore wyzwanie. Teoretycznie problem mam rozpracowany — niewątpliwie reakcja zależałaby od tego, czy byłaby to wątła staruszka, czy nie budzący zaufania dwumetrowy drab.
Intryguje mnie, jak test „zbłąkanego wędrowca” przeszliby ci, którzy narzekają na polski Ciemnogród.
Jedna rzecz jest pewna : żaden zbłąkany wędrowiec nie ma szans przebić się do strzeżonych budynków i rezydencji, w których mieszka szefostwo GW. Zatrzyma go czujny portier lub ochrona. I ta perspektywa określa sposób, w jaki GW widzi Polskę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/373488-ci-okropni-polacy-siadajacy-do-wigilii-czyli-cierpienia-gazety-wyborczej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.