Kolejny polityczny rok dobiega końca. Rok pełen emocji, nieoczekiwanych zwrotów akcji i kontrowersji - rok, który kazał zadać pytania o jakość spoistości obozu Zjednoczonej Prawicy i który pokazał, że polityka to wielki żywioł. Poniżej krótkie i mocno subiektywne podsumowanie ostatnich 365 dni w polskiej polityce. Kto na nich zyskał? Kto stracił?
Plusy:
Najbardziej oczywistym wyborem w kategorii politycznych plusów minionego roku jest premier Mateusz Morawiecki. To naturalna kandydatura - Morawiecki w ciągu ostatnich dwóch lat sukcesywnie wzmacniał swoją pozycję: zbierał narzędzia w polityce gospodarczej rządu, rozszerzał wpływy polityczne (w tym medialne), wreszcie dopiął swego i jesienią tego roku objął funkcję szefa rządu. Spektakularne wspięcie się na szczyt.
Trudno o bardziej jaskrawy przykład politycznego sukcesu. W ciągu dwóch lat (a zwłaszcza ostatniego roku) Morawiecki z mozołem zbudował swoją polityczną pozycję. A przecież zaczynał niemal od zera. Dziś ma w ręku niemal wszystkie argumenty i żadnych wymówek. Czas tyka.
Drugi przyznany plus będzie nieco kontrowersyjny, ale nie mam tutaj żadnych wątpliwości. Za rok 2017 na polityczny plus zasłużył prezydent Andrzej Duda. Choć ścieżkę wybrał niełatwą. Od początku roku z Pałacu Prezydenckiego płynęły jednoznaczne sygnały o pogarszających się relacjach z rządem - dynamika polityczna była na tyle duża, że prezydent w lipcu zawetował ustawy reformujące wymiar sprawiedliwości.
Było to duże polityczne ryzyko, ale opłaciło się. Andrzej Duda wybił się na polityczną niepodległość, stając się niezwykle istotnym, liczącym się elementem obozu zmieniającego Polskę. To zresztą będzie miało swoje konsekwencje w najbliższych tygodniach i miesiącach. Z kolei podpisując w grudniu zmienione już ustawy o KRS i SN prezydent wytrącił argumenty tym, którzy przez niemal pół roku gardłowali o jego zdradzie, sprzedaniu się elitom i przejściu na stronę III RP. Przeprosin się nie doczekał, jako pocieszenie ma wysokie sondaże.
Na polityczny plus mijający rok może zapisać Katarzyna Lubnauer. Może to wybór nieoczywisty, ale jednak odebranie władzy w partii jej założycielowi (do niedawna wręcz z nazwiskiem w nazwie ugrupowania!) zasługuje na uznanie. O samym Ryszardzie Petru będzie jeszcze okazja wspomnieć w minusach, ale już po pierwszych ruchach Lubnauer widać, że będzie to przeciwnik trudniejszy niż jej poprzednik.
Trudniejszy nie tyle dla ekipy rządzącej (tutaj na ocenę trzeba będzie poczekać dłużej), ale przede wszystkim dla Grzegorza Schetyny i Platformy Obywatelskiej. Lubnauer nie jest pełną charyzmy wiecową polityk, ale o wiele lepiej rozumie mechanizmy działania polityki, nie jest też chodzącym kabaretem, na którego występach czekamy na kolejne wpadki i gagi (jak przy Petru). Pierwszym testem sprawności nowej przewodniczącej będzie uporządkowanie spraw w partii (finansowych i personalnych), a jeśli to się uda - rzucenie wyzwania Schetynie. Przed Lubnauer trudne zadanie, ale na pewno nie to z gatunków niemożliwych.
Przy okazji politycznej awantury wokół reformy wymiaru sprawiedliwości warto wspomnieć o plusach zapisanych na konta Pawła Muchy i Stanisława Piotrowicza. Obaj politycy spędzili długie godziny na przeciąganiu liny i analizie poszczególnych zapisów. Później zaś pilnowali spraw swoich zwierzchników w parlamencie. Efekt? Podpisane przez prezydenta ustawy.
O porozumienie było trudno (z różnych względów), ale zarazem i Mucha, i Piotrowicz zyskali sporo, jeśli chodzi o wzmocnienie ich pozycji politycznej. Do kajecika Muchy warto dopisać również otwierającą się perspektywę (a może i zagrożenie) przeprowadzenia projektu pt. Prezydenckie Referendum 2018. Od sukcesu tej inicjatywy sporo będzie zależeć, choć ministrowi Musze na pewno nie brakuje gorliwości i zaangażowania. Z kolei Piotrowicz wykazał się dodatkowo wielką cierpliwością podczas dwukrotnego (!) przejścia przez komisje sejmowe ustaw o SN i KRS. Mijający rok to sukces obu tych dżentelmenów.
Prawie plusy:
Z przebiegu politycznego roku z pewnością będzie zadowolony Zbigniew Ziobro. Ministrowi sprawiedliwości udało się nie tylko zwiększyć swoje kompetencje i wpływy w zakresie wymiaru sprawiedliwości (wybór prezesów sądów, aktywna praca w roli szefa Prokuratury Generalnej), ale i politycznie szef Solidarnej Polski wyraźnie zyskał.
Zyskał, ponieważ w sporze o zmiany w sądownictwie stał się symbolem pójścia na twardo, czego oczekiwało wielu zwolenników PiS. Zyskał też, bo wiele konkretnych projektów (komornicy, alimenciarze, konfiskata rozszerzona i szereg innych ustaw) realnie zmienił życie Polaków na lepsze. Łyżką dziegciu w beczce miodu jest jednak jego nad wyraz emocjonalna reakcja po wetach prezydenta.
Jakoś tam na plus - choć na pewno nie tak wyraźnie jak Ziobro - rok może zaliczyć Grzegorz Schetyna. Myślę przede wszystkim o szefie PO jako kimś, kto potrafił rozegrać resztę liderów opozycji. Jeszcze rok temu (w trakcie „puczu” i marszów KOD) wielu wskazywało na konieczność rozmycia się PO w strukturach zjednoczonej opozycji. Do tej pory pojawiają się takie głosy, ale nikt już chyba nie traktuje ich poważnie.
Schetyna nadspodziewanie łatwe spacyfikował Petru (zobaczymy, jak pójdzie mu z Lubnauer), ograł Nowoczesną, KOD i PSL. Platforma - co jest błogosławieństwem i przekleństwem opozycji - jest dziś jedyną realną alternatywą dla PiS. Trudno jednak mijający rok zapisać mu całkowicie na plus, bo tak jak nie miał pomysłu na przełamanie dominacji PiS, tak nie ma go nadal. I nie zanosi się na to przełamanie. Ale w polityce ważna jest też cierpliwość. Jarosław Kaczyński wie o tym doskonale.
Jeszcze jednym nieoczywistym prawie plusem trzeba wyróżnić Beatę Szydło. Jak to - powie ktoś nie bez racji - wyróżniać premier, która została zmuszona do odejścia? Która pozbawiła się w ostatnich tygodniach pozycji, wpływów, władzy? Upieram się jednak przy swoim wyborze, ponieważ emocje, jakie pojawiły się po decyzji o odejściu Szydło pokazały, jak mocną pozycję wyrobiła sobie na polskiej scenie politycznej.
A na pewno wśród wyborców Prawa i Sprawiedliwości. Kapitał polityczny, który z mozołem zbudowała przez ostatnie dwa lata (i wcześniej - w kampaniach) zaprocentuje. Bo Beata Szydło choć dziś musiała przełknąć gorzką porażkę (trudno inaczej odebrać jej dymisję), to w przyszłości wróci. Być może jako ostatnia deska ratunku, być może jako realna alternatywa w kampanii prezydenckiej, być może jako uosobienie tęsknoty za dynamizmem i energią pierwszych lat po przejęciu władzy.
Na niemały plus rok mogą zaliczyć Patryk Jaki i cała ekipa z Komisji Weryfikacyjnej. A przy okazji CBA i prokuratura. Wszystko oczywiście za pracę przy rozliczeniu afery reprywatyzacyjnej. Prace KW to dowód na to, że można przełamać swoisty imposybilizm III RP, jaki nie raz i nie dwa zarzucał Jarosław Kaczyński. Jedynym problemem jest ulokowanie prawne Komisji - i to, jak do ich decyzji, na przykład ws. Noakowskiego 16 odniosą się sądy.
Z drugiej zaś strony realne, konkretne decyzje CBA i śledczych wskazują, że da się też rozliczać winnych i odpowiedzialnych za gigantyczne przekręty i nieprawidłowości. Czy do spółki z KW uda się wreszcie postawić przed obliczem prokuratora i sądu samą panią prezydent? To jedno z kluczowych pytań roku 2018.
Minusy:
Z całą pewnością to był fatalny politycznie rok dla Ryszarda Petru. Lider Nowoczesnej miał absolutnie koszmarne 365 dni w swojej karierze. Wyjazd z partyjną przyjaciółką do Portugalii ośmieszył protesty opozycji i otworzył dynamikę, która zmiotła lidera Nowoczesnej z pierwszej ligi polityki.
Petru najpierw podkopał zaufanie do swojej partii (sondaże poleciały na łeb, na szyję), a później przegrał nawet wyścig o stanowisko przewodniczącego założonego przez siebie ugrupowania. Trzeba tutaj pewnego autodestrukcyjnego talentu - przypomnijmy, że Petru był traktowany jako lider opozycji, pupil salonów III RP i następca Tuska. Rzeczywistość boleśnie zweryfikowała te nadzieje.
Nie miał dobrego politycznego roku również Paweł Kukiz. Jego formacja K‘15 mimo często interesujących i celnych pomysłów na zmianę w państwie (lub choćby korektę zmiany zaplanowanej przez PiS) nie potrafiło przebić się ze swoimi postulatami. W związku z tym wpływ na rzeczywistość jest znikomy, z drugiej zaś strony trudno mówić o tym, by K‘15 zafunkcjonowało szerzej jako alternatywa dla PiS.
Największym problemem jest spójność ruchu i samego lidera. Klub parlamentarny z każdym tygodniem kurczy się o kolejne nazwiska (na początku roku mamy poznać kolejne), a obóz rządzący konsekwentnie wysysa życie z Kukiz‘15. Polityczni dementorzy z PiS są coraz bardziej skuteczni, a Paweł Kukiz coraz częściej reaguje bardzo ostrą retoryką.
Długi i mocny minus trzeba zapisać po stronie wszystkich odpowiedzialnych za polski wizerunek za granicą. Troska o tę dziedzinę życia publicznego nie jest łatwa i trudno wskazać jedną osobę odpowiedzialną za dzisiejszy stan rzeczy. A ten jest taki, że i po 11 listopada, i przy okazji zmian w sądownictwie, i przy szeregu innych spraw (jak przekłamania historyczne) głos polskiego państwa nie przebił się jak trzeba.
Problem zauważają również politycy PiS - i to z samego kierownictwa tej partii. Zmiana w fotelu premiera była przecież motywowana i tym właśnie argumentem. Na razie jednak to jedyna nadzieja na jakąś wyraźną poprawę. Konserwatywni polscy politycy nie mają siły przebicia w zagranicznych mediach, z podobnym problemem (bez większego efektu - poza chlubnymi wyjątkami jak Aleksandra Rybińska) zmagają się publicyści, a Polska Fundacja Narodowa jak na razie sama musi tłumaczyć się ze swojej działalności. Może rok 2018 przyniesie na tym polu przełamanie - stulecie odzyskania polskiej niepodległości to dobra okazja, by nastąpiły tu istotne zmiany na lepsze.
Na minus zasłużyła też prof. Małgorzata Gersdorf - jako symbol oderwania od rzeczywistości części sądowniczej korporacji. Pierwsza prezes Sądu Najwyższego wielokrotnie na przestrzeni ostatnich 365 dni dała się poznać jako aktywna polityk (obecność na wiecach), ostra publicystka (choćby ostatnie porównania rządzących do okupanta) i niestabilna w ocenach pani sędzia (dziwne oświadczenia SN, tłumaczenie się za pojawienie się w Pałacu Prezydenckim). Nic dziwnego, że mimo wielu kontrowersji, jakie przynoszą zmiany w ustawach o KRS i SN coraz mniej osób chce rozdzierać szaty w obronie prezes Gersdorf i spółki. Sami na to zapracowali ciężką pracą.
I na koniec polityczna rózga dla paskowych w TVP Info. Za prymitywne, często prostackie przekazy serwowane widzom tej stacji. Jak tak dalej pójdzie, to rok 2018 przyniesie na paskach emotikony i hasła jak w memach. Wszystko to odbije się kiedyś wielką czkawką dla całej prawicy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/373354-morawiecki-duda-lubnauer-a-nawet-paskowy-w-tvp-info-ranking-nieoczywistych-plusow-i-minusow-w-polskiej-polityce-ad-2017