Szanowni „totalni”, zbliżają się święta – czas zgody i miłości. Ten list jest próbą poruszenia w Was strun, które dotąd w opinii większości Polaków brzmiały w Was, delikatnie pisząc, fałszywie. Chodzi o „ulicę” i „zagranicę”. O ile pierwsza metoda przysługuje każdemu, kto nie zgadza się z polityką rządu czy prezydenta, o tyle druga rodzi koszmarne zagrożenia także dla Was samych.
Bo to nie jest walka o polską demokrację. Ona ciągle tu jest. Ba, ma się chyba świetnie, skoro partia, która wygrała demokratyczne wybory, nadal cieszy się bardzo wysokim poparciem. W sondażach, a przynajmniej tak zawsze twierdziliście, niezależnych firm. Demokracja nie kwitnie wtedy, gdy wygrywają „wasi”, a przegrywają „nasi’. Naprawdę, nie jest warunkiem jej utrzymania sytuacja, kiedy wygrywają ci, dla których przynależność Polski do Unii Europejskiej jest ważniejsza od polskiej niepodległości.
Bo to o nią właśnie toczy się dziś „wojna polsko-polska”. Czy będziemy krajem samostanowiącym o sobie, czy nie? Czy demokratycznie wybrany polski rząd ma prawo, mimo niezadowolenia, irytacji, gniewu i lęków części wyborców, wprowadzać zapowiadane przez siebie w kampanii wyborczej reformy, czy nie? Czy partie formujące rząd mogą realizować swój zwycięski program, czy może ma to robić Komisja Europejska, złożona z ludzi, którzy nawet swoich krajach nie zdobywają większości, a co dopiero w pozostałych? Tak jak w przypadku panów Junckera, Timmermansa, czy – ostatnio - Schulza w Niemczech?
Ale nawet gdyby cieszyli się oni u siebie poparciem stuprocentowym, to czy mają także rządzić Polską? Czy damy im prawo wejścia w buty dawnych radzieckich kacyków i ich polskojęzycznych lokajów? Czy będą decydować, jak ma wyglądać polska edukacja, sądownictwo, system emerytalny, służba zdrowia, wybory, media publiczne? Czy to oni mają wyznaczać kierunek, w jakim podąży polskie państwo? Czy o taką Polskę walczyła „Solidarność”, powstańcy warszawscy, styczniowi, listopadowi? Wielcy władcy Polski piastowskiej i jagiellońskiej? Patos ma czasem gorzki smak.
Traktujecie brukselskich eurokratów, jak swoich panów. Nie macie szacunku dla demokratycznie wybranego prezydenta i demokratycznie wybranej większości parlamentarnej. Pytam po setny: gdzie są te masowe aresztowania, gdzie ofiary „kaczystowskiego” reżimu, bez których każde porównanie obecnych czasów do bestialskiego stanu wojennego jest zwyczajnym sk…syństwem? Na marginesie - co się stało, że dziś stan wojenny nie jest już dla Was zrozumiałym wyborem Jaruzelskiego, ale piekłem na ziemi? Nie krztusicie się tym relatywizmem?
Bez przerwy słyszę jęki części kolegów z tzw. prawej strony, że kiedy Prawo i Sprawiedliwość straci władzę, nowa władza wykorzysta przeciw niemu nowe sądownictwo. A co będzie, jeśli to opozycja pisowska zacznie wtedy, jak wy dzisiaj, wyć błagania do obcych mocarstw, a jej najbardziej chore jednostki zaczną naśladować Cybę lub Szczęsnego? Wiem, wiem - żaden eurokrata nie ruszy tyłkiem. Nie dlatego, że bylibyście władzą szanującą prawo - afer mieliście bez liku. Nie ruszą się, bo wiedzą, że to wy pilnujecie tutaj interesów ich ideologicznych, politycznych i biznesowych przyjaciół, a nie PiS. Spieszę zatem Was poinformować, że większość Polaków także już to wie. Wiec albo wygramy walkę o naszą wspólną niepodległość razem albo przegramy ją wszyscy. Jedni z hymnem na ustach, inni z hańbą wyrytą na wieki.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/373265-list-do-totalnych-albo-ocalimy-polska-niepodleglosc-wspolnie-albo-przegramy-wszyscy