Czyżby ksiądz Kazimierz Sowa znów miał brylować w mediach? Tym razem w rozmowie z Dominiką Wielowieyską w Crash teście podzielił się, jakże ważnymi i wyjątkowymi, opiniami na temat ks. abp. Marka Jędraszewskiego. Pytany był również o to, jak wygląda kwestia Kościoła i polityki.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: TYLKO U NAS. Ks. Sowa odpowiada na ujawnione taśmy: „Komentowanie imieninowego spotkania jest dziwne”
Każdy ksiądz jest podwładnym swojego biskupa. Żeby ułatwić sprawę wszystkim, faktycznie jestem dalej księdzem Archidiecezji Krakowskiej, ale tenże arcybiskup Jędraszewski zezwolił mi również na podejmowanie działań na terenie Warszawy – oczywiście w porozumieniu z kard. Nyczem. Każdy biskup ma jakąś wizję tego, co robią księża z jego diecezji
— stwierdził ks. Kazimierz Sowa.
Na dopytywania Wielowieyskiej, dlaczego nie ma w nim – według prawicowych portali – księżowskiej godności, odpowiedział, że wszystko zależy od tego, jak kto pojmuje taką godność i jak ją sobie wyobraża.
To, że przychodzi ktoś i mówi mi po imieniu oznacza, że nie ma szacunku do tego, że jestem księdzem? Nie. Prawdopodobnie jest tak dlatego, że nasze relacje są na trochę innej zasadzie. Takich osób jest dość sporo. To nie jest tak, jak widzą to „niepokorne” portale, że jest to zamknięta, wyselekcjonowana grupa ludzi, gdzie każdy ma taki sam pogląd na wszystko. W Polsce mamy to szczęście, że jest tak wielu księży, że dobrze, że nie wszyscy uprawiają duszpasterstwo w tradycyjnej, kanonicznej formie. Ja uprawiam duszpasterstwo bardziej indywidualne. Jest pewna grupa ludzi, która nie pcha się do kościoła głównym wejściem. Ja jestem od tego, żeby uchylić im boczne wejście
— stwierdził ks. Sowa.
Pytany o to dlaczego milczał po opublikowaniu nagrań z Sowy i Przyjaciół, kapłan stwierdził, że nie jest wcale tak, że milczał w sensie, że zupełnie zniknął.
Niezależnie od tego, jak ocenia się to, co kto u kogo mówi na imieninach, to nie jest największym powodem do mojej dumy i chwały – ze względu na formę, a nie treść. Jeśli ktoś cały czas posądzał mnie o to, że jestem jakimś bezrefleksyjnym wielbicielem tego, co robi Platforma Obywatelska, to akurat mógł się przekonać, że miałem bardzo krytyczne opinie na temat wielu działań, które wydawały mi się nieprzemyślane, albo nawet szkodzące. PO była absolutnie partią, która nie posługiwała się nowoczesnym PR. Nie potrafiła sprzedawać swoich działań
— tłumaczył się.
Skomentował również rzekome odbieranie duchownym prawa do głosu. Stwierdził, że granicę zawsze wyznacza przestrzeń świątyni.
Jeżeli uprawiasz politykę, która jest oddziaływaniem na wiernych i wprowadzasz ją w przestrzeń sakralną, to jest to przekroczenie wszelkich granic. Czym innym jest wyrażanie opinii, które są opiniami prywatnymi bądź publicystycznymi i które toczą się w przestrzeni otwartej. Wtedy nie brakowało i dziś też nie brakuje księży, którzy są bardzo aktywni w różnych mediach.. Nie zauważyłem, żeby Episkopat był oburzony z tego powodu, że ks. Zieliński występuje w programie publicystycznym w TVP info, a ojciec Kowalczyk, jezuita, pisze felietony bardzo polityczne w prasie
— mówił ks. Sowa stwierdzając, że jego działania nie były niczym złym i nadzwyczajnym.
Zachęcony przez Wielowieyską, z ochotą odniósł się do homilii ks. abp. Marka Jędraszewskiego.
Ja bym nigdy nie zastanawiał się nad tym, żeby w kazaniu poświęconym tragedii smoleńskiej za punkt wyjścia brać punkt odniesienia do pewnych sporów, przyczyn i samego przebiegu tego wypadku. Skupił bym się na czymś innym. Abp Jędraszewski zrobił to po swojemu. Ja tego nie będę komentować
— stwierdził ks. Kazimierz Sowa w rozmowie z Dominiką Wielowieyską.
wkt/”Crash test”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/373239-co-za-buta-ks-sowa-o-homilii-abp-jedraszewskiego-ja-bym-nigdy-nie-zastanawial-sie-nad-tym-zeby-brac-spory-jako-punkt-odniesienia