Już wiemy, co będzie najczęściej skandowanym hasłem podczas przyszłorocznych pikiet pod Sejmem – Polexit. Hasło to zostało podchwycone (albo – przeciwnie – zasuflowane) przez niektóre niemieckie media i już pojawia się w wypowiedziach antypisowskiej opozycji.
Słyszymy niestworzone brednie o tym, że już wkrótce Polacy będą musieli ustawiać się w wielokilometrowych kolejkach po wizy, a co bardziej nawiedzeni plotą nawet o zabieranych paszportach. Trudno się jednak dziwić, skoro niektórym wydawało się niedawno, że w Polsce wprowadzono już stan wojenny.
Przez wszystkie przypadki odmieniane jest również słowo „wstyd”. O dniu wstydu – „najgorszym dniu po 1989 roku” – pisze czwartkowa „Gazeta Wyborcza” piórem Jarosława Kurskiego. Z takimi komentarzami warto jednak uważać, bo – znając stan emocjonalny niektórych czytelników „Wyborczej” – ktoś, nie daj Boże, spali się ze wstydu.
Za tą rozedrganą retoryką kryje się jednak całkiem klarowny przekaz: PiS chce wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej. Będzie to odtąd powtarzane w nieskończoność, aby wbiło się ludziom do głów, a przynajmniej zasiało wątpliwość i obawy. Można być pewnym, że tej samej retoryki użyje Donald Tusk, próbując odsunąć od siebie i od swojej partii zarzuty działania na szkodę państwa.
„Gazeta Wyborcza” oraz środowiska antypisowskiej opozycji w obronie własnych, partykularnych interesów, gotowe są podgrzać emocje do poziomu zagrażającego przyszłości państwa. Pomijam już tony hipokryzji, które kryją się za tą całkiem świadomie rozpętaną histerią, trwające przez dwa lata konsekwentne donoszenie na własne państwo, psucie wizerunku Polski w światowych mediach, co ostatecznie doprowadziło do zaostrzenia i tak trudnych relacji z Unią Europejską.
Chodzi o coś więcej. O wplątanie Unii Europejskiej w wewnętrzny polski spór. Jeśli bowiem Unia (nie mylić z Europą) staje dziś po jednej ze stron politycznego konfliktu w Polsce, to automatycznie zaczyna być zagrożeniem lub wręcz wrogiem dla tej części społeczeństwa, która popiera zmiany. A to rzeczywiście może oznaczać wzrost nastrojów eurosceptycznych i doprowadzić do sytuacji, w której nasze członkostwo w Unii będzie podawane w wątpliwość.
Temat Polexitu na polskiej prawicy nie istnieje. On istnieje jedynie w głowach Jarosława Kurskiego z „Gazety Wyborczej”, Stefana Korneliusa z „Süddeutsche Zeitung” i im podobnych. Wydaje się, że antypisowska opozycja i wspierające ją media zrobią bardzo wiele, aby nasze relacje z Unią doprowadzić do stanu wrzenia. Po to tylko, aby potem bohatersko „ratować” Polskę przed utratą członkostwa. To trochę tak jak z krewkimi strażakami ze wsi, którzy sami podpalają domy, aby potem wykazać się męstwem w akcji gaśniczej. Warto jednak pamiętać, że gdy dom zostanie podpalony, bardzo trudno będzie ugasić pożar. I dom może przestać istnieć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/373160-niebezpieczne-zabawy-w-polexit-czyli-komu-zalezy-na-zaostrzeniu-stosunkow-z-unia