Były lider Komitetu Obrony Demokracji nie daje o sobie zapomnieć! W kolejnej odezwie do „narodu” tłumaczy się ze swojej żebraniny, skierowanej do swoich sympatyków i oskarża swoich byłych współpracowników o spisek. Jednocześnie znów żali się na swoją trudną sytuację finansową i kreuje się na ofiarę spisku. Szczyt żenady i bezczelności!
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Kuriozum! Kijowski porównuje zbiórkę na siebie do Szlachetnej Paczki i grzmi: „Dla mnie obciachem jest zachować się jak hiena”
CZYTAJ TAKŻE:A tak się chwalił świętami za 30 tys. zł. Stypendium wolności Kijowskiego może zająć komornik
Już na wstępie swojego „apelu” Kijowski atakuje swoich byłych przyjaciół z KOD.
Mam dosyć. Kłamstwa na mój temat szczujnia rozpowszechniała od marca 2015. W listopadzie 2015 ich natężenie się nasiliło. Przywykłem. Trudno mieć do kogoś pretensję o to, że jest kanalią. Kiedy moi współpracownicy zaczęli powtarzać i wspierać te kłamstwa, byłem mocno zdziwiony. Ale ponieważ nie robili tego wobec mnie, a za plecami, zakładałem, że może ktoś coś przekręcił. Niczego nie podejrzewałem, kiedy w grudniu 2015 pewna bulwarówka napisała o moich alimentach. A trzeba było się zastanowić. Przecież zaledwie kilka tygodni wcześniej na pierwszy spotkaniu w gronie kilkunastu osób każdy mówił, co można mu zarzucić, żebyśmy byli przygotowani na ataki i mogli się wzajemnie bronić. Tylko moje sprawy zostały wyciągnięte przez brukowiec. Przypadek?
– pisze Mateusz Kijowski.
Osamotniony i ośmieszony Kijowski nie waha się, by przyłożyć także swojemu środowisku. Co ciekawe, atakuje nawet lewacki salon, którego przez kilkanaście miesięcy był podporą. Czyżby zrozumiał, że media związane z opozycją, których był pupilem nie znają zasady lojalności? Tu Kijowski wprost pisze nielojalności i konformizmie.
Do oszczerców i kłamców ze szczujni dołączyli najpierw niektórzy z moich współpracowników, później również wielu liderów opinii z tak zwanych środowisk liberalnych. Dziennikarzy, polityków, działaczy. Nikt już nie szukał informacji, dokumentów źródłowych, nikt nie szukał prawdy.(…) W końcu w tak zwanym salonie do dobrego tonu weszło, żeby wykazać się zgrabnym kopnięciem Kijowskiego. Trudno jest dotknąć prawdziwych oponentów. Kijowski był blisko, więc nawet króciutką nóżką łatwo było dosięgnąć. Przecież ten, kto kopie innego, wykazuje swoją wyższość. Tak, do was piszę – dziennikarze mediów liberalnych, tak zwanych antypisowskich. Czy przypadkiem nie po prostu konformistycznych? Oddających rzetelność za klikalność czy oglądalność?
– żali się były lider KOD.
CZYTAJ TAKŻE:A tak się chwalił świętami za 30 tys. zł. Stypendium wolności Kijowskiego może zająć komornik
Po tych szturchańcach i gorzkich refleksjach wobec swoich byłych sprzymierzeńców, Kijowski zaczyna litanię o swojej rzekomej niedoli finansowej. Niczym chłystek bez honoru żali się na brak pieniędzy i powody dla których stał się żebrakiem. Oczywiście nie widzi w sobie problemu. Znów winny jest „zły los” i „źli ludzie”.
W 2017 roku moja rodzina popadała w coraz głębszą destabilizację finansową. Ale nawet Ci, którzy „życzliwie radzili”, żebym się wycofał do Sulejówka i napisał książkę nie zauważali, że w tej analogii brakowało mi jednego istotnego elementu – Sulejówka – miejsca i środków do skoncentrowania się na pisaniu książek czy szykowaniu do przyszłej działalności. Te rady można by w skrócie sprowadzić do: „Zejdź nam z oczu i nie zawracaj głowy. Zrobiłeś swoje, teraz spadaj.” Padały z ust osób, które niewiele wcześniej wychwalały mnie pod niebiosa, zabiegały o moją przychylność, zapraszały na spotkania jako honorowego gościa.
– pisze Kijowski, który opisuje rzeczywiście trudną, sytuację zdrowotną swoich najbliższych.
Ciężka sytuacja naszej rodziny zaczęła się od kredytu frankowego oraz choroby nowotworowej mojej żony. Dodatkowym uwarunkowaniem jest to, że mieszkamy z dwoma niepełnosprawnymi synami, którzy co prawda są pełnoletni, ale samodzielni być może kiedyś będą. Kiedy sytuacja zaczęła nas przygniatać, uznaliśmy, że mam prawo powiedzieć o tym, jak jest. Przed listopadem 2015 radziliśmy sobie i widzieliśmy perspektywę wyjścia z kłopotów. Po dwóch latach aktywności w sferze publicznej znaleźliśmy się na skraju przeżycia. Powiedziałem to publicznie.
– pisze Kijowski.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Były premier wyśmiewa „stypendium wolności” dla Kijowskiego. Miller: Zbiórka pozwoli mu przetrwać święta. A co z Sylwestrem?
Oczywiście Kijowski nie byłby sobą, gdyby nie wychwalał samego siebie. Z odezwy możemy się dowiedzieć, że był niemal liderem rewolucji!
Szedłem po wolność, równość i demokrację. Solidarność i braterstwo. Ale w tych wartościach to, co zrobiliście mojej rodzinie, się nie mieści. Dla kogo ważniejsze jest, żeby się nie narazić niż żeby dotrzeć do prawdy, ten nie jest ze mną.
– bredzi Kijowski.
Kiedy powiedziałem głośno, w jak trudnej sytuacji jest nasza rodzina – nadzieja jednak wróciła. Odezwało się tak wiele osób życzliwych, wspierających, ze szczerym sercem i otwartą głową. Przekonałem się, że ci głośni nie stanowią większości. A na pewno nie reprezentują całości. (…) Muszę jednak obronić moja rodzinę przed kłamstwami i oszczerstwami. Mam prawo bronić rodzinę. Mam obowiązek bronić rodzinę. (…) Możecie mnie opluć, możecie mi uprzykrzyć życie, możecie mnie nawet zabić. Ale mnie nie pokonacie. Bo od lat wiem, co jest ważne. A w ciągu ostatniego roku utwierdziłem się w przekonaniu, że wartości najwyższe – wolność, równość, demokracja, solidarność, różnorodność – nie mają ceny.
– kończy swój egzaltowany występ.
Mateusz Kijowski znalazł się w matni. Opuścili go wszyscy, którym zaufał i którzy niegdyś go wspierali. Dlaczego tak się stało? To proste! Mateusz Kijowski był i jest jedynie figurantem. Słupem, na którym potężniejsi i bardziej cwani wieszali polityczne fiszki. Szybko okazało się też, że medialny fejm i wygodne życie były dla Kijowskiego podstawą. Dziś po fejmie nie ma już śladu. Kijowski stał się jedynie pośmiewiskiem. Żałosny upadek. Ostateczny.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/373121-zali-sie-grozi-swoim-rozlicza-i-znow-zebrze-mateusz-kijowski-nie-ma-w-sobie-ani-krzty-refleksji-po-dwoch-latach-aktywnosci-znalezlismy-sie-na-skraju-przezycia