Szukając sygnałów i drugiego dna w decyzji Fransa Timmermansa o uruchomieniu procedury zapisanej w art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej, trzeba zwrócić uwagę na znaczenie wizyty premier Wielkiej Brytanii Theresy May w Polsce. Odwiedziny dzień po tym, jak unijny komisarz odwraca się od Polski plecami są dowodem na brytyjskie wsparcie.
Można już śmiało powiedzieć, że je mamy. Choć było trudno i wszyscy pamiętamy, jak David Cameron szkalował ciężko pracujących nad Tamizą Polaków, dziś jest dobrze.
Wielka Brytania podobnie jak Polska na własnej skórze przekonała się, jak wobec konserwatywnych rządów postępują unijne elity. Elity liberalne, wybrane same przez siebie, a nie przez Europejczyków i elity nie liczące się z suwerennością poszczególnych państw członkowskich.
I nie ma tutaj znaczenia, czy dany kraj jest potęgą, czy nie. Unia Europejska przecież nie cofnęła się ani o krok, kiedy brytyjski rząd głośno sprzeciwiał się decyzjom Komisji Europejskiej. Nadal nie zamierza się wycofać, kiedy Wielka Brytania zdecydowała się wyjść ze wspólnoty.
Różnica polega jedynie na tym, że Wielka Brytania jest potęgą gospodarczą, nigdy nie chciała przyjmować euro i za nic ma pogróżki ze strony wielkiej Unii. My w Polsce obawiamy się, że wyjście ze wspólnoty, choć trzeba wyraźnie zaznaczyć, że nie ma takiego zagrożenia, osłabi naszą pozycję na arenie międzynarodowej.
Dobrze wykorzystują to opozycyjni politycy, którzy sprytnie grają na naszym poczuciu niższej wartości i izolacji. Choć wiedzą doskonale, że zarówno im, jak i UE chodzi o ideologię. O rozpowszechnianie rządów liberalnych i hamowanie konserwatywnych.
Frans Timmermans jasno pokazał wczoraj, że chce Polsce pogrozić palcem. Pokazał swoją wyższość i zaznaczył, że z nim petenci z Polski igrać nie będą. Nieważne, że prezydencka ustawa o Sądzie Najwyższym jest zupełnie inna od tej z lipca. I że wczoraj nie było jeszcze deklaracji jej podpisania.
Musiał pokazać Polsce, gdzie jej miejsce. Wielki Timmermans nie cofnie się ani o krok. Żaden kraj nie może przeciwstawiać się woli Unii. Tylko czy na pewno taka Unia to dalej ta walcząca o dobro i suwerenność narodów?
Nie pora na to, żeby myśleć o Polexicie. Ale wstępując do wspólnoty, nie podpisywaliśmy służalczości i przytakiwania Timmermansowi. I bardzo dobrze, że polski rząd nie daje się teraz zastraszyć.
Problem w tym, że musimy znaleźć pole do kompromisu. Wytłumaczyć merytorycznie swoje racje Timmermansowi, nawet jeśli ten nie chce ich słuchać. Nie ustępować w drodze do porozumienia. Skoro Komisja Europejska chce dialogu, niech go uzyska. Tylko to my musimy takie negocjacje wygrać. I trzeba znaleźć na to sposób. Cena jest zbyt wysoka.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/373076-wazna-wizyta-premier-theresy-may-w-polsce-to-w-dobie-timmermansa-nasza-najistotniejsza-relacja-miedzynarodowa-w-europie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.