W pewnych sytuacjach niemieckie media pełnią rolę podobną do tej, którą pełni Władimir Żyrinowski w Rosji. Mówią otwarcie to, o czym pełniący rządy nie mogą powiedzieć. Oczywiście w przypadku Niemiec nie chodzi o realne problemy społeczne, o kwestie imigrantów itd., bo tutaj panuje pełna zmowa milczenia, ale jeśli chodzi o relacje z Polską, to analogia z Żyrinowskim wydaje się już całkowicie uzasadniona.
Oto w komentarzu na łamach „Süddeutsche Zeitung” szef działu zagranicznego tej gazety Stefan Kornelius wprost pisze, że Polska powinna zostać usunięta z Unii Europejskiej: „Większość w Polsce nie chce tej Europy. Chce innej Polski w innej Europie. Konsekwencją jest wystąpienie (z Unii).” Takich słów nie ośmieliłby się powiedzieć nikt w niemieckim rządzie. Choć takie myślenie musi być w tamtejszych kręgach politycznych obecne, skoro nie tak dawno temu szef SPD Martin Schulz całkiem otwarcie domagał się uchwalenia nowego traktatu unijnego, którego odrzucenie oznaczałoby automatyczne wyrzucenie z Unii.
W pewnym sensie Kornelius ma rację. Rzeczywiście my w Polsce chcemy innej Europy. Europy demokratycznej, solidarnej, szanującej się wzajemnie i opartej na chrześcijańskim uniwersalizmie – a zatem takiej, jaką budowali ponad pół wieku temu de Gasperi i Schuman. Dzisiejsza Europa nie ma wiele wspólnego z tamtym projektem, jest niemalże jego zaprzeczeniem. Dziś Europą zarządza kasta wybranych spośród własnego grona aparatczyków, na którą żaden obywatel UE nie ma bezpośredniego wpływu, a która rości sobie prawo do narzucania wszystkim swojego zdania. Nie daj Boże, mieć własny pogląd na temat Europy, wtedy natychmiast idzie w ruch cenzorska pałka politycznej poprawności.
Oczywiście kryje się za tym czysto wymierny interes kilku najsilniejszych państw Unii z Niemcami na czele. Terroryzowanie mniejszych i słabszych krajów może stać się strategią działania przyszłej Unii, uruchomienie artykułu 7 przeciw Polsce, tworzy tu niebezpieczny precedens. Polska rządzona przez prawicę, odwołujaca się do chrześcijańskich korzeni i oddająca swoim obywatelom wpływ na władzę jest we współczesnej zlaicyzowanej i zhierarchizowanej Europie obcym ciałem. Jeżeli nie uda się doprowadzić do upadku prawicy, nasz kraj będzie wypychany poza wspólnotę.
Chyba, że do władzy wróci PO. Wówczas znowu polscy politycy składający hołdy lenne w Brukseli i Berlinie będą stawiani za wzór dla innych. I wszystkich w Unii: Timmermansa, Verhofstadta i Schulza przestanie nagle interesować los zwykłych Polaków: wyrzucanych z własnych mieszkań przez oszustów, łupionych na setki milionów przez mafie podatkowe, pracujących niewolniczo dla zagranicznych korporacji i szukających bez nadziei sprawiedliwości w sądach i prokuraturach. Dziękujemy Unii za okazaną nam troskę, ale to już przerobiliśmy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/373030-to-nie-polske-trzeba-dzisiaj-ratowac-przed-katastrofa-lecz-unie-europejska