Niewątpliwie zostało wystosowane zaproszenie do dialogu i ten dialog powinien być intensywny. Jeżeli obie strony wykażą dobrą wolę jest szansa na porozumienie
— powiedział prof. Rafał Zenderowski w rozmowie z wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Panie profesorze, co Pan sądzi o uruchomienie przez Komisję Europejską art. 7.1 Traktatu UE wobec Polski?
Prof. Radosław Zenderowski: Nie jest to zaskakująca decyzja, w zasadzie była nieunikniona. Od dłuższego czasu można było się spodziewać rozpoczęcia procedury wobec Polski. To dość mocne uderzenie w Polskę. Rząd będzie musiał się do tego ustosunkować. Ma na to trzy miesiące.
Jak w pańskiej ocenie powinien zareagować polski rząd?
Trudno mi być doradcą rządu. Niewątpliwie zostało wystosowane zaproszenie do dialogu i ten dialog powinien być intensywny. Jeżeli obie strony wykażą dobrą wolę jest szansa na porozumienie. Dlatego, że zastosowanie w praktyce art. 7, jeżeli chodzi o długofalowe konsekwencje, może być dużo mniej korzystna dla UE niż dla Polski. Przede wszystkim na obecnym etapie zadaniem rządu jest uczciwe wytłumaczenie Polakom przyczyn tej decyzji oraz możliwych konsekwencji w najbliższej przyszłości.
Dlaczego?
Mówimy o zastosowaniu art. 7 nie tylko w stosunku do państwa, ale i wobec polskiego społeczeństwa. Jest to uderzenie w najbardziej prounijne społeczeństwo w całej UE. W sytuacji kiedy Unia przeżywa kryzys, przekłada się to na bardzo znaczący spadek poparcia dla UE w poszczególnych państwach członkowskich zwłaszcza na zachodzie Europy. Politycy reprezentujący UE powinni wykazywać troskę o słabnące poparcie dla tej organizacji w poszczególnych krajach członkowskich. Delegitymizacja UE może bowiem skutkować rozpadem tejże.
Niektórzy politycy w Polsce mogą liczyć na to, że zastosowanie w praktyce art. 7 bardzo mocno osłabi pozycję rządu.
Można domniemywać, że to im się marzy, co nota bene pokazuje zupełny brak klasy, gdyż poważny polityk na pierwszym miejscu powinien stawiać dobro swojego kraju, nie zaś doraźny interes partyjny. To żenujące Schadenfreude z omawianego powodu pokazuje na bardzo niski poziom kultury politycznej w Polsce. Ale wcale decyzja Komisji Europejskiej nie musi oznaczać osłabienia rządu. Jeżeli dzisiejsza decyzja będzie w przyszłości skutkowała wstrzymaniem pewnych funduszy i finansowania pewnych projektów, z których korzystają zwykli ludzie, zapewne będzie jakieś, prawdopodobnie jednak tylko przejściowe, niezadowolenie wobec rządu PiS. Jeśli jednak okaże się, że większość społeczeństwa uzna, że decyzja Komisji nie wynika wcale z troski o praworządność w Polsce, ale stanowi swego rodzaju nieformalną karę za nieprzyjęcie „kontyngentu” imigrantów, to bardziej uderzy to w zaufanie do Unii Europejskiej niż sam PiS, który konsekwentnie stoi na stanowisku, że decyzja władz UE dotycząca uchodźców i imigrantów pozostaje w sprzeczności z prawem europejskim. Tymczasem zdecydowana większość Polaków popiera w tej kwestii działania rządu aniżeli Komisji Europejskiej.
Jak dzisiejsza decyzja KE może zostać odebrana przez państwa członkowskie UE?
Uderzenie w jedno z najbardziej prounijnych społeczeństw i jedno z największych państw UE jest bacznie obserwowane przez inne państwa członkowskie. Takie państwa jak na przykład Grecja, Węgry, Republika Czeska, Słowacja muszą mieć świadomość, że dzisiaj procedura dotyka Polskę, a jutro może zostać rozpoczęta wobec nich. Każdy z tych krajów będzie długo zastanawiał się nad zagłosowaniem za uruchomieniem procedury przeciwko Polsce oraz za wstrzymaniem pewnych funduszy i zawieszeniem części praw członkowskich. Trzeba również pamiętać, że stosowanie takiej sankcji prawnej w istocie wzmacnia niejako federalistyczną komponentę obecnego ustroju Unii Europejskiej, gdy tymczasem większość społeczeństw, zwłaszcza tzw. nowej Unii, optuje za modelem międzyrządowym i za zachowaniem suwerenności w kluczowych obszarach życia społecznego i politycznego. Poza tym Polska od pewnego czasu jest bacznie obserwowana przez wiele państw europejskich z uwagi na dość gruntowną redefinicję swojej polityki wewnętrznej i zagranicznej i zwrot w kierunku podmiotowości po okresie neokolonialnych praktyk stosowanych przez część państw Zachodu wobec Polski i innych państw członkowskich z Europy Środkowo-Wschodniej.
Czy możemy liczyć, że państwa, które pan wymienił będą sojusznikami Polski i będą głosować przeciwko narzuceniu nam sankcji?
Będą sojusznikami Polski jedynie wtedy, kiedym im się to opłaci. Nie chodzi o sympatie, czy antypatie. Każde państwo musi dokonać czystej kalkulacji, czy to jest w ich interesie. Nie ma co się na nikogo obrażać. Polscy politycy obrażają się od czasu do czasu na Węgry, ponieważ zagłosowały nie tak, jak oni oczekiwali. To niedobra cecha w myśleniu o polityce międzynarodowej. Każdy jednak kraj musi zdawać sobie z tego sprawę, że może być następny. Ten argument jest bardzo istotny w poszukiwaniu sojuszników. Trudno mi ocenić, czy zostanie osiągnięta odpowiednia większość głosów, by móc dalej procedować „sprawę polską”. Sytuacja jest bardzo dynamiczna, musimy poczekać na kolejne wydarzenia, a także deklaracje ze strony kluczowych polityków europejskich.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/372942-nasz-wywiad-prof-zenderowski-o-decyzji-komisji-europejskiej-jest-to-uderzenie-w-najbardziej-prounijne-spoleczenstwo-w-calej-ue