Nikogo nie ukarano za pomyłkę przy in vitro, która spowodowała, że kobieta urodziła nie swoje dziecko, obciążone ciężkimi wadami genetycznymi. Najpierw sąd rejonowy uznał, że należy umorzyć śledztwo, a teraz sąd lekarski oddala zarzuty wobec lekarza, który miał nadzorować laboratorium. Podobno winny jest znany profesor, ale jemu zarzutów nie postawiono. Taki jest epilog skandalu, który dwa lata temu wstrząsnął opinią publiczną.
Wygląda na to, że nikomu specjalne nie zależało na wyjaśnieniu szokującej sprawy pomyłki przy procedurze in vitro. Oczywiście poza rodzicami nieuleczalnie chorego dziecka, którzy będą walczyć w procesie cywilnym.
Kiedy w lutym 2015 ujawniono, że po procedurze in vitro w laboratorium w Policach, filii szpitala klinicznego w Szczecinie kobieta urodziła obarczone ciężkimi wadami genetycznymi dziecko i nie jest jego biologiczną matką, sprawa trafiła na pierwsze strony gazet. I jak zwykle w takich wypadkach, to, co działo się później, rozgrywało się niemal w medialnej ciszy. Najpierw prokuratura zażarcie broniła się przez wszczęciem śledztwa, a kiedy już je niechętnie podjęła, wnioskowała o umorzenie. Do tego wniosku przychylił się Sąd Rejonowy w Szczecinie.
Uznano, że to, co się stało w klinice w Policach, w ogóle nie nadaje się na sprawę karną. Bo - uwaga - biegły sądowy stwierdził, że nie narażono życia i zdrowia matki i dziecka. Bardzo to dziwny argument. Choćby dlatego, że dziecko urodziło się z wadami genetycznymi, które prawdopodobnie nie wystąpiłyby, gdyby było biologicznym dzieckiem kobiety, która je urodziła. Nikt nie udowodnił, że jest inaczej.
Wydaje się to niebywałe, ale sąd w ogóle nie ustalił, jak doszło do pomyłki powodującej, że kobiecie wszczepiono cudzą komórkę jajową. Nie dowiemy się tego i jest to bulwersujące.
I znów jedna rzecz jest pewna, niezależnie od wszelkich ustaleń biegłych sądowych - w Laboratorium Wspomaganego Rozrodu w Policach musiał panować bałagan i nie przestrzegano procedur, skoro do takiego błędu doszło.
To absolutna kompromitacja forsowanego przez poprzednią ekipę rządowego programu in vitro - podpisywano kontrakty z placówkami, zupełnie nie kontrolując, czy przestrzegają one standardów medycznych.
Standardy unijne przewidują , że próbowki z materiałem biologicznym są oznakowane kodem kreskowym, a procedura na każdym etapie poddana jest drobiazgowej kontroli,
Wszystko wskazuje na to, że w rzekomo renomowanym laboratorium przy szpitalu klinicznym w Szczecinie, probówki oznaczano przyklejając kartkę z wypisanym nazwiskiem, a rozmazana literka mogła fatalnie zaważyć na odczytaniu etykiety. Błędów i zaniedbań podobno było dużo , ale nigdy nie dowiemy się o ich skali, bo proces toczył się za zamkniętymi drzwiami.
Jak uważa rzecznik dyscyplinarny przy Okręgowej Izbie Lekarskiej w Szczecinie, za zaniedbania powinien odpowiedzieć lekarz, który był koordynatorem laboratorium. Jednak dość nieoczekiwanie sąd lekarski uznał, że lekarz jest niewinny, gdyż nadzór nad laboratorium sprawował znany szczeciński profesor .
Jak pisze „Głos Szczeciński” - który pilotuje sprawę od samego początku - profesorowi nie postawiono żadnych zarzutów.
Wygląda na to, że sprawa się rozmyła. Winnych nie ma. Koordynatora laboratorium uniewinniono, słynnego profesora nie ośmielono się oskarżyć.
Z moich informacji wynika, że profesor ma prywatną klinikę, w której stosuje się procedury in vitro, pracował w niej też lekarz, który był koordynatorem laboratorium w Policach.
Sprawa pomyłki przy in vitro w Policach jest jedyną oficjalnie ujawnioną tego typu sprawą. Wyszła na jaw przypadkiem - gdyby dziecko nie miało niezwykle ciężkich wad genetycznych, kobieta, która je urodziła, nigdy nie dowiedziałaby się, że nie jest jego biologiczną matką. Ile takich historii z pomylonym materiałem biologicznym mogło się wydarzyć, biorąc pod uwagę bałagan i brak odpowiednich procedur w laboratorium w Policach ? A także w innych placówkach, które miały kontrakty na in vitro, ale nikt nigdy nie sprawdzał, jak funkcjonowały?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/372486-sprawa-pomylki-przy-in-vitro-w-policach-sie-rozmyla-nikogo-nie-ukarano-a-sad-nie-ustalil-jak-do-tego-doszlo
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.