Nie prosiłem nikogo, aby nie uruchamiać artykułu 7, ponieważ nie jesteśmy w Europie żadnymi petentami i nikogo nie prosimy o to, żeby zgodził się na reformowanie przez nas wymiaru sprawiedliwości
— powiedział w poniedziałek premier Mateusz Morawiecki.
Premier odniósł się do kwestii obchodów kolejnej rocznicy wydarzeń z grudnia 1970 roku.
To jest walka o pamięć, walka o prawdę, walka o to, żeby nigdy więcej zakłamanie nie było wiodącą linią nie tylko polityki historycznej, ale też polityki społecznej. Jak najbardziej ofiary grudnia 1970 roku nie tylko wymagają tego, żeby o nich pamiętać, ale również oni upominają się o lepszą Polskę dzisiaj, czyli taką, która dba o pamięć, prawdę historyczną. Tego wszystkiego bardzo brakowało przez 25 lat. Staramy się to odbudowywać
— mówił.
Premier wyjaśnił, dlaczego jego zdaniem wielu Polaków nie wie, co się stało w grudniu 1970 roku.
To przez pedagogikę wstydu i brak lekcji historii, które by uczyły historii najnowszej
— powiedział, zaznaczając, że uczniowie w szkole cztery razy powtarzają tematy „o piramidach egipskich”, a braku czasu na poznanie historii XX wieku.
O grudniu‘70 prawie wcale dzisiejsza młodzież i 40-50 latkowie nie wiedzą. Musimy to nadrobić
— powiedział.
Prezes Rady Ministrów wyjaśnił w poniedziałek na antenie Radia Szczecin, że podczas wizyty w Brukseli w ubiegłym tygodniu wiedział, że „Komisja Europejska zamierza uruchomić artykuł 7, ponieważ nie kryła się z tym”.
Nie prosiłem nikogo, aby nie uruchamiać artykułu 7, ponieważ nie jesteśmy w Europie żadnymi petentami i nikogo nie prosimy o to, żeby zgodził się na reformowanie przez nas wymiaru sprawiedliwości
— oznajmił Morawiecki.
Wskazywałem naszym partnerom we Francji, prezydentowi Emmanuelowi Macronowi, że 15 lat po II wojnie światowej Francuzi wychodzili spod podobnego bardzo systemu, totalitarno-kolaboranckiego takiego, jakim był rząd Vichy. Premier Michael Debre, podczas prezydentury Charlesa de Gaulla, kiedy wrócił do władzy w 1958 r. przeprowadził bardzo podobną reformę, głęboko zmieniając strukturę ichniego KRS-u w taki sposób, że większość w tym KRS-ie nie stanowili sędziowie. I uwaga: powołując również izbę dyscyplinarną
— podkreślił premier.
Można powiedzieć, że wzorujemy się na dobrych przykładach francuskich
— dodał.
Morawiecki zaznaczył, że rozmowa z prezydentem Francji odbyła się w cztery oczy, a „prezydent Macron bardzo mocno się uśmiechnął, ponieważ bardzo dobrze zrozumiał tę analogię historyczną”.
Komisja Europejska ma zdecydować, czy należy aktywować art 7 ust 1. wobec Polski po analizie ustaw o Sądzie Najwyższym oraz Krajowej Radzie Sądownictwa. Zapis unijnego Traktatu, który może zostać uruchomiony 20 grudnia, mówi o tym, że na uzasadniony wniosek jednej trzeciej państw członkowskich, Parlamentu Europejskiego lub Komisji Europejskiej, Rada UE może stwierdzić, że istnieje wyraźne ryzyko poważnego naruszenia przez kraj członkowski wartości Wspólnoty.
Decyzja w tej sprawie, podejmowana przez kraje większością czterech piątych, nie wiąże się jeszcze z sankcjami, ale jest krokiem do ich ewentualnego rozważenia. Wprowadzenie sankcji jest mało prawdopodobne, bo wymagałoby jednomyślności; ale już samo uruchomienie art 7., byłoby bezprecedensowym krokiem w historii UE i zmusiłoby stolice do zajęcia stanowiska wobec wydarzeń w Polsce.
Według źródeł unijnych, komisarze będą porównywać ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz o Sądzie Najwyższym z przyjętymi w lipcu przez KE rekomendacjami wobec Polski.
Kolegium komisarzy wystosowało wówczas ostrzeżenie do polskich władz wskazując, że podjęcie kroków mających na celu przeniesienie lub wymuszenie przejścia w stan spoczynku sędziów Sądu Najwyższego może skutkować uruchomieniem art. 7 ust. 1 unijnego traktatu.
Nawet jeśli Komisja Europejska zdecyduje się na uruchomienie art 7.1 wobec Polski, to dyskusja państw członkowskich w tej sprawie nie odbędzie się wcześniej niż w lutym. Dopiero pod koniec tego miesiąca przewidziane jest spotkanie unijnych ministrów ds. europejskich, którzy mieliby zajmować się tą kwestią.
Premier wypowiedział się także na temat zmiany ordynacji wyborczej. Jego zdaniem zmiany są potrzebne, a najlepiej pokazują to wybory samorządowe z 2014 r.
Przypomnę ostatnie wybory samorządowe. 5,2 mln głosów było głosami nieważnymi, przy czym niektóre głosy licząc łącznie w wyborach do sejmików, powiatów i gmin. (…) Nawet gdybyśmy podzielili to przez trzy, to jest to zatrważająca wielkość, której nigdy wcześniej w naszych wyborach nie było. Tak się zdarzyło, że jedna partia, która w sondażach dostawała 5 do 10 proc., w tamtych wyborach otrzymała bodaj 22 czy 23 proc.
— mówił.
W niektórych powiatach, w których dodatkowo padły głosy na tę partię, to nieprawidłowości było widać gołym okiem
— dodał.
Zmiany, które proponujemy, a więc przezroczyste urny, kamery w izbach wyborczych, są zmianami w bardzo właściwym kierunku. Jeśli chodzi o dostosowanie okręgów wyborczych, jest to normalna praktyka na całym świecie, związana również z ruchami demograficznymi, zmianami liczby ludności w poszczególnych obszarach
— podkreślił.
Premier zaznaczył, że nie ma nic przeciwko przedstawicielom opozycji, którzy będą obserwować prawidłowość przeprowadzenia wyborów samorządowych.
Bardzo serdecznie zapraszam wszystkich przedstawicieli opozycji, ponieważ nie mam nawet promila wątpliwości, że chcemy, aby te wybory były przeprowadzone uczciwie. To właśnie obóz PiS zawsze się tego domagał, transparentności, przejrzystości
— mówił.
as/PAP/radioszczecin.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/372433-premier-morawiecki-nie-jestesmy-w-europie-petentami-i-nikogo-nie-prosimy-o-to-zeby-zgodzil-sie-na-nasza-reforme-sadownictwa