Apel Grzegorz Schetyny, jaki na dwa tygodnie przed końcem roku, skierował do Katarzyny Lubnauer i Ryszarda Petru, wzywając w nim do zjednoczenia sił opozycji w walce z PiS, dowodzi przede wszystkim słabości Platformy. To nie jest tylko kwestia sondaży i stałego zmniejszania się poparcia wyborców w przyszłym glosowaniu do Sejmu i Senatu. To przede wszystkim lęk przed utratą ogromnych wciąż połaci władzy Platformy na szczeblach lokalnych.
Stąd także tak wielki opór Platformy przed zmianą ordynacji wyborczej do samorządów.
Jeżeli prezes Kaczyński chce wojny o samorząd, jesteśmy gotowi. Tutaj nie odpuścimy
— zapowiadał na początku tego roku Grzegorz Schetyna. Po uchwaleniu przez Sejm nowej ustawy już taki buńczuczny nie jest. Wprawdzie politycy Platformy nazywają ustawę o samorządach ustawą „o przewodniej roli partii”, ale zdają sobie sprawę, że najprawdopodobniej prezydent ją podpiszę, ponieważ przy wprowadzeniu wszystkich nowych zasad, zachowuje ona zgodność z konstytucją. Tak przynajmniej twierdzą niezależni eksperci, nie uwikłani w obecne polityczne spory.
W Platformie po raz pierwszy z taką intensywnością uświadomiono sobie poczucie własnej bezsiły wobec walca PiS, który miażdży kolejne bastiony, będące ostoją wpływów Platformy. Począwszy od Trybunału Konstytucyjnego, poprzez media publiczne po wymiar sprawiedliwości i ostatnio samorządy. Wizja utraty wpływów w samorządach, dziesiątek tysięcy lukratywnych stanowisk, okupowanych od lat przez członków bądź przyjaciół Platformy stała się nagle czymś realnym. Schetynie nie pozostało nic innego jak wezwać na pomoc Nowoczesną. Partię, która po raz pierwszy stanie w szranki walki o miejsca w samorządach. Bez własnego, silnego zaplecza w regionalnej Polsce. Platforma omami ją z pewnością atrakcyjnymi owocami, a dostaną coś podobnego do tego, co w końcu zaproponowano Pawłowi Rabiejowi w wyścigu o prezydenturę w Warszawie. Mało znaczące, formalnie nieistniejące stanowisko wiceprezydenta.
O tym jak ważne dla Platformy są przyszłoroczne wybory samorządowe świadczy przykład prezydenta Słupska Roberta Biedronia. Czy można stracić takiego prezydenta, który choć nie jest członkiem Platformy (przed objęciem prezydentury w Słupsku związany z Ruchem Palikota, a jeszcze wcześniej z SLD), mógłby być wzorem dla najbardziej zaciekłych przeciwników PiS. Jego głos współgra z postawą słynnej juz szóstki euro posłów Platformy, którzy głosowali za zastosowaniem sankcji finansowych wobec Polski. Tak kroki wobec naszego kraju – uważa Robert Biedroń - są uzasadnione, ponieważ Polska nie przestrzega katalogu wartości, obowiązujących w państwach Unii Europejskiej. Co więcej, uzupełnia tę opinie o własny wkład, dodając: - „Całe szczęście, że kroki zmierzające do ukarania Polski poprą Angela Merkel i Emmanuel Macron.
Tego rodzaju „zaplecze polityczne”, podobne prezydentowi Słupska, ma zapewne Platforma w wielu samorządach. Musi robić wszystko, aby zachować je w możliwie najszerszym wymiarze. Nawet kosztem doraźnych sojuszy z rywalami z opozycji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/372247-dorazny-sojusz-platformy-z-koniecznosci-lek-przed-utrata-ogromnych-polaci-wladzy-na-szczeblach-lokalnych
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.