Jeśli ktoś sądził, że zagranica (obok ulicy) będzie miała coraz mniejsze znaczenie w wojnie z Polską, był w błędzie. Zagranica będzie bowiem podstawowym polem walki, a jej narzędzia staną się główną bronią
—napisał w aktualnym wydaniu tygodnika „Sieci”, w tekście pt. „Rozprawa z Polską” (polecam), mój redakcyjny kolega Stanisław Janecki.
CZYTAJ WIĘCEJ: Jaki jest powód ataków na Polskę? Złamanie oporu przed zamianą UE w eurokołchoz lub niemieckie dominium
Zgadzam się z jego wieloma tezami. Jest to wszakże tylko część prawdy. W przepowiadanej przez Staszka „nagonce” na nasz kraj chodzi o znacznie więcej, rozpoczęła się bowiem bezpardonowa wojna o wpływy, a ściślej o prymat, i o kształt Europy jutra. Gra, w której my jesteśmy tylko jednym, acz coraz bardziej znaczącym, to jednak immanentnym elementem.
„Popatrzcie, co się dzieje w Polsce…!”, grzmi socjaldemokrata Martin Schulz, człek nielubiany w Brukseli, gdzie w wyniku ponadpartyjnego porozumienia pełnił funkcję szefa europarlamentu, niepopularny również we własnym kraju, którego wyborcy wskazali mu zamiast kanclerskiego fotela oślą ławkę. „Wyrywasz sobie flaki, a dostajesz fucka…”, skarżył się ten były lider, ale nadal szef „socis” (partii socjaldemokratów). Nic więc dziwnego, że na zjeździe SPD, dla odwrócenia uwagi od politycznego pata w swoim kraju, Schulz starał się uzmysłowić rodakom „wyższe cele”, walkę o jedność Europy, z dominującą rolą Niemiec ma się rozumieć. Według jego wizji, Unia Europejska musi przepoczwarzyć się w Stany Zjednoczone Europy, beznarodowe, bez korzeni, bez wiary, za to z jedną konstytucją i jednym rządem w Brukseli. Kto nie będzie chciał się temu podporządkować, fora ze dwora!
Tego rodzaju irracjonalne fantasmagorie można by skwitować: to na zdrowie, panie Schulz, skoro na rozum za późno! Można by, gdyby nie fakt, że są to niebezpieczne trendy, które mogą mieć gorzkie skutki właśnie dla jedności Europy i całego Zachodu. Schulzopodobnych „ideologów”, dążących do oderwania zachodniej cywilizacji od chrześcijańskich korzeni, którzy chcieliby, aby Europa nie była wspólnotą ojczyzn, unią suwerennych państw narodowych lecz wspólną ojczyzną wyimaginowanego społeczeństwa „multikulti”, zarządzanego przez brukselskich eurokratów z nadania (bo nie wyłanianych w wyborach powszechnych), jest niestety wielu. Nakładają się na to interesy polityczne Niemiec i Francji, z protekcjonizmem gospodarczym włącznie, tzw. eurodyrektoriatu, walczących o zachowanie decydenckiej roli w tej wynarodowionej mamałydze, Wojna o Europę jutra rozpoczęła się de facto już kilkanaście lat temu, gdy na marginesie konfliktu irackiego i listu ośmiu przywódców państw europejskich (Czech, Danii, Hiszpanii, Polski, Portugalii, Węgier, Wielkiej Brytanii i Włoch), solidaryzujących się z USA, prezydent Francji Jacques Chirac wypalił pod adresem naszego kraju:
„Polacy stracili dobrą okazję, żeby siedzieć cicho” w sprawach polityki międzynarodowej. Dla przypomnienia, Chirac zawiązał wówczas z kanclerzem Niemiec Gerhardem Schröderem i prezydentem Władimirem Putinem osobliwy, antyamerykański triumwirat, który doprowadził do podziału na „starą” i „nową” Europę, i do jej pierwszych pęknięć. Nawiasem mówiąc, Chirac już wówczas ostrzegał po swojemu, że „nie można ufać Anglii”, która nie chciała śpiewać według partytury pisanej w Paryżu i Berlinie, a co znalazło swoj finał w tzw. berxicie, a sam wręcz obnosił się ze swą „francuskością” - dość wspomnieć jeden ze szczytów UE w Brukseli, który prezydent opuścił trzaskając drzwiami, gdy jeden z jego ministrów zaczął przemawiać po angielsku. Minister został wywołany na korytarz, zbesztany przez Chiraca i kontynuował później swą przemowę już w ojczystym języku…
Niby epizod, a jednak nie bez symbolicznego znaczenia. W UE istnieją równi i równiejsi, dbających o swoje interesy i tych, którzy bez szemrania powinni się im podporządkować. Francja należy do krajów z najwyższym zadłużeniem, liczonym w bilionach euro, i od lat łamie kryteria stabilizacyjne eurowaluty, w tym odnośnie do deficytu budżetowego. Wprawdzie od prawie dekady objęta jest w UE stosowną procedurą, jednak Bruksela ani myśli o zastosowaniu jakichś sankcji. Dlaczego? „Bo to Francja…”, uzasadnił bez zażenowania szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker. Nikomu też nie przyszło w Brukseli do głowy krytykowanie Niemiec za jednostronną decyzję kanclerz Angeli Merkel i sprowadzenie do Europy ponad dwóch milionów islamskich imigrantów, jak wiadomo, z opłakanymi skutkami. W kontekście niedawnych wyborów i awansu do Bundestagu kontrowersyjnej Alternatywy dla Niemiec (AfD), która stała się trzecią siłą w parlamencie, Juncker stwierdził krótko: „Nie jestem komentatorem niemieckiej polityki wewnętrznej i nie będę się do niej mieszał”.
Ale już w sprawie secesyjnych dążeń Katalończyków ten sam Juncker nie omieszkał ostrzec, że region zostaną „automatycznie” pozbawieni członkostwa w UE. Przykładami stosowania dwóch miar i dwóch moralności w Brukseli można sypać jak z rękawa. W sprawie spowodowanego przez Niemcy kryzysu imigracyjnego w Europie ścigani nie są sprawcy, lecz ci, którzy tej absurdalnej polityce się przeciwstawili - zwłaszcza Polska, która od czasu zdobycia władzy przez PiS znów „traci okazję, żeby siedzieć cicho” i nie chce potulnie dostosowywać się do dyrektyw Berlina, Paryża, ergo …Brukseli. Co więcej, wzmacnia swe znaczenie w Europie poprzez Grupę Wyszehradzką i inicjatywę polityczno-gospodarczą 12 państw Trójmorza. Stąd nieskrywane, bezprecedensowe wysiłki „zagranicy”, by wysadzić z siodła demokratycznie wybrany rząd w naszym kraju, stąd polityczne i propagandowe wsparcie Niemiec, Paryża i brukselskich nominatów wysokiego szczebla dla kolędujących tam, sprzedajnych reprezentantów skompromitowanej opozycji z Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej oraz ich zakodowanych akolitów z kolczykami w uszach.
Co zakrawa na farsę, oto lewaccy protagoniści „jewrosojuza” (jak Rosjanie nazywają zgryźliwie UE), którzy dążą do urawniłowki w Europie pod szyldem wspólnoty), zarzucają polskiemu rządowi… „rekomunizację”. Wedle prezydenta Francji Emmanuela Macrona, unia jest słaba i zbyt wolno się integruje. Jak ma się wzmocnić? Według tego byłego członka Partii Socjalistycznej, byłego sekretarza w administracji prezydenta-socjalisty Françoisa Hollande’a, eksministra gospodarki i przemysłu w rządzie, a jakże, socjalisty Manuela Vallsa - poprzez powołanie ministra finansów dla państw eurostrefy z własnym budżetem. Macron upatruje w tym szansy na zachowanie przez Francję dotychczasowych wpływów w UE i wydobycie republiki z finansowej mizerii. Liczy przy tym na poparcie Berlina, który tymczasem zmaga się z problemem utworzenia nowego, choćby przejściowego rządu.
Ma rację Stanisław Janecki, który dostrzega „coraz wyraźniejszą perspektywę >>karnych i odwetowych<< działań instytucji europejskich wobec Polski prowadzonych narzędziami pozatraktatowymi”. Ze strony unijnego „dyrektoriatu”, a więc Brukseli, padają ostrzeżenia podszyte nonsensownymi zarzutami o zamachu na demokrację i łamaniu praworządności, o groźbie izolacji naszego kraju i poważnych sankcji. Jest to wszakże tylko jedna z bitew w rozprawie z Europą. Na razie pozycja Macrona we Francji słabnie, pozycja Merkel w Niemczech osłabła, Berlin i Paryż nie mogą więc pozwolić sobie dzisiaj na frontalny atak i silniejsze uderzenie w zwolenników unii, jako wspólnoty niezależnych państw. Ale ostateczna konfrontacja jest wręcz zaprogramowana. Prędzej czy później dojdzie do decydującego starcia, po którym Europa nie będzie już taka sama jak dziś.
Pozostaje tylko pytanie, jaka będzie? Zwasalizowana, jak chciałby lewicowy propagator oderwanej od rzeczywistości idei Stanów Zjednoczonych Europy Martin Schulz, czy państw szanowanych i szanujących swą historię, kulturę i tradycje, w tym Polski? Konsekwentna postawa rządu PiS nie będzie w tym przypadku bez znaczenia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/372230-wojna-o-europe-w-unii-toczy-sie-bezpardonowa-walka-o-wplywy-prymat-i-ksztalt-europy-jutra
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.