Polska jest zawsze gotowa do konstruktywnego rozwiązywania trudnych napięć wewnętrznych. Jednak nie kosztem naszych interesów i przekonań
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl minister Konrad Szymański, sekretarz stanu ds. europejskich.
wPolityce.pl: Panie ministrze, jesteśmy po pierwszym szczycie unijnym, na którym Polskę reprezentował premier Mateusz Morawiecki. Jak nowy szef polskiego rządu został przyjęty przez swoich partnerów z innych państw? Co w kuluarach szczytu mówiło się o tej zmianie? Czy rzeczywiście postulat pewnego rodzaju „nowego otwarcia” w relacjach Warszawy z Brukselą jest dziś na stole?
Konrad Szymański, sekretarz stanu ds. europejskich: Premier Mateusz Morawiecki jest znany w Brukseli za sprawą bardzo aktywnego udziału w Radzie UE ds. konkurencyjności i Radzie UE ds. finansowych i gospodarczych przez ostatnie dwa lata. Natomiast czym innym jest możliwość osobistego spotkania już w roli premiera. Podczas szczytu było bardzo duże zainteresowanie nowym polskim premierem, co Mateusz Morawiecki wykorzystał do nawiązania bezpośrednich relacji w większością przywódców. Natomiast szansa na nowe otwarcie to oferta dla państw członkowskich i instytucji UE. Zmiana personalna to zawsze wygodny moment i dobry pretekst. Muszą jej jednak naprawdę chcieć nasi partnerzy. Polska jest zawsze gotowa do konstruktywnego rozwiązywania trudnych napięć wewnętrznych. Jednak nie kosztem naszych interesów i przekonań.
Nowy premier na szczycie to zazwyczaj okazja do wielu spotkań bilateralnych. Z kim - oprócz Emmanuela Macrona, o którym za chwilę - spotkał się premier Morawiecki i czego dotyczyły to spotkania?
Spotkania z prezydentem Macronem i premier May miały najbardziej formalny przebieg. Natomiast szczyt Rady to jest moment pełnej dostępności wszystkich szefów rządów i szefów instytucji. Premier Morawiecki to wykorzystał bardzo dobrze.
Wracając do wspomnianego wcześniej Macrona - z relacji po spotkaniu wybrzmiał głównie temat praworządności w Polsce, jaki miał poruszyć prezydent Francji. Czy faktycznie tak było? I czy można powiedzieć o jakimś przełomie w tej kwestii, o tym, że Mateusz Morawiecki przekonał Emmanuela Macrona do polskich racji albo choćby zrozumienia problemu przez Warszawę?
Znamy stanowisko prezydenta Francji nie od dziś w sprawie reformy wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Ta sprawa została wyraźnie zaznaczona pod kątem dialogu z KE. Premier Morawiecki był już wtedy po swojej pierwszej rozmowie z przewodniczącym Junckerem, o czym prezydent Macron wiedział.
Dla mnie o wiele ważniejsze były rozmowy dotyczące istotnych interesów gospodarczych Polski w UE. Premier Morawiecki nie tylko podniósł sprawę pakietu zimowego, zasad delegowania pracowników w transporcie, czy dyrektywy gazowej, ale także zaproponował konkretne rozwiązania. Prace będą kontynuowane na poziomie roboczym. Spotkanie odbyło się po burzliwej debacie o migracji. Stąd premier i prezydent odnotowali swoje nie tak bardzo rozbieżne stanowiska w tej sprawie. Oba państwa wierzą w kluczową rolę aspektu zewnętrznego.
Temat praworządności w Polsce siłą rzeczy jest jednym z dominujących, choćby ze względu na kolejne spekulacje, według których już w środę Komisja Europejska ma zająć się tą sprawą - niemieckie gazety sugerują, że KE może uruchomić procedurę (słynny już art. 7 traktatów) przeciw Polsce. Czy to realny scenariusz? Czy jesteśmy pewni sojuszników, choćby z V4, którzy mogą zablokować tę decyzję?
Komisja zawsze to może zrobić. Ma też powody, by tego nie robić. Krytykowany wcześniej mechanizm pełnej reorganizacji Sądu Najwyższego został skutecznie zmieniony przez prezydenta. Nowe reguły zakładają przejście w stan spoczynku tylko tych sędziów, którzy osiągnęli wiek emerytalny, równy dla kobiet i mężczyzn. To także wychodzi na przeciw oczekiwaniom KE, która przy okazji ustawy o sądach powszechnych krytykowała zróżnicowanie wielu emerytalnego kobiet i mężczyzn. Taki wniosek, jeśli wpłynie, będzie podlegał ocenie Rady.
Polska będzie miała czas na zaprezentowanie swojego stanowiska w tej sprawie na forum Rady. Trudno dziś oceniać reakcje państw. Wiele zależy od przebiegu tego procesu w Brukseli i w Warszawie.
Jednym z tematów szczytu był również problem związany z migracją. Czy ruch V4 ws. wsparcia Libii został pozytywnie odebrany przez naszych sojuszników? No i jak odbiera Pan słowa Donalda Tuska, który choć w nocie decyzyjnej, można powiedzieć, że mówił głosem Polski, to dość ostro odciął się od stanowiska rządu Prawa i Sprawiedliwości. Przewodniczący Rady Europejskiej nieco żalił się też, że premier Morawiecki nie znalazł dla niego nieco więcej czasu podczas szczytu. Czy dojdzie do spotkania Tusk - Morawiecki?
W sprawie Libii usłyszeliśmy dobre wystąpienie przewodniczącego Junckera, który wskazał, że to jest przejaw efektywnej solidarności europejskiej. Przy wszystkich zastrzeżeniach co do różnicy zdań w sprawie reformy azylowej, nasz projekt jest doceniany we Włoszech. Jesteśmy gotowi do dalszego zaangażowania, jeśli pomoże to wypracować realny kompromis w sprawie migracji w UE.
Doceniamy ewolucję myślenia przewodniczącego Tuska w sprawie migracji. Nota, którą przekazał państwom członkowskim jest napisania językiem, którym polski rząd posługuje się w debacie europejskiej od dwóch lat. W tym samym czasie odcinanie się od polskiego rządu jest karkołomne. Tym bardziej nie rozumiem tego jakby żalenia się przewodniczącego Tuska na fakt, że nie rozmawiał z premierem Morawieckim tak długi jak prezydent Macron, czy przewodniczący Juncker. Jak tylko pojawią się sprawy do szerszego omówienia z przewodniczącym Tuskiem, do takiej rozmowy na pewno dojdzie.
Na koniec wątek skróconej wizyty pana premiera na szczycie. Dlaczego premier Morawiecki nie został na drugiej części szczytu? I czy to nie odbije się na konkretnych polskich interesach, choćby w kontekście Brexitu, który był przedmiotem dyskusji właśnie podczas tej drugiej części szczytu?
Premier Morawiecki pojawił się na szczycie niespełna dwa dni po głosowaniu w Sejmie. Mogę zapewnić, że miał bardzo poważne powody, by być w kraju wcześniej niż planował. Zostały one ogólnie przedstawione publicznie.
Nie było żadnego ryzyka dla naszych interesów. Premier osobiście w godzinach porannych zaakceptował tekst konkluzji w sprawie Brexit. Wszyscy zainteresowani byli tego świadomi. Była zgoda, by nie poddawać ich jakimkolwiek zmianom. Gdyby nie było tej 100-procentowej pewności, premier nie skróciłby swojego pobytu o te dwie godziny. Był to ostatni z ośmiu punktów posiedzenia Rady.
Jak często w przeszłości zdarzały się przypadki, gdy premierzy państwa skracali swoją wizytę na szczycie? Dopytuję, bo przynajmniej na pierwszy rzut oka nie wygląda to dobrze, jeśli podpis zamiast polskiego premiera musi składać przywódca innego kraju.
Nie mam statystyk, ale sytuacja wewnętrzna w kraju czasami zmusza premierów do opuszczenia szczytu, przyjazdu trochę później, czy nieobecności na jednym, czy drugim punkcie obrad. Konkluzji szczytu się nie podpisuje. Z uwagi na wymóg jednomyślności nie ma też głosowań. Szefowie rządów wyrażają zgodę na ich przyjęcie przez brak sprzeciwu. Premier Morawiecki mógł wyrazić swój brak sprzeciwu wobec dokumentu w sprawie Brexitu, który był uzgadniany przez ostatni tydzień, około godziny wcześniej niż inni szefowie rządów. Tylko tyle. Nie ma tu miejsca na dramaturgię podsuwaną nam przez część opozycji.
Rozmawiał Marcin Fijołek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/372218-nasz-wywiad-konrad-szymanski-o-kulisach-szczytu-ue-najwazniejsze-byly-rozmowy-dot-istotnych-interesow-gospodarczych-polski-w-ue