Kilka tygodni temu z harmonogramu prac polskiego Sejmu wypadł punkt, w którym posłowie mieli zajmować się ustawą o penalizacji banderyzmu. Wywołało to niemałe poruszenie, szczególnie w środowiskach od lat upominających się o pamięć ofiar ludobójstwa wołyńskiego. To temat wyjątkowo mi bliski, ale zarówno wtedy, jak i teraz nawołuję do politycznej mądrości. Dyplomacja nie musi być efektowna, gdy jest skuteczna. A to miało być oczyszczenie pola dla prezydenta Andrzeja Dudy, który już wówczas planował wizytę w Charkowie. Wiadomo było, że będzie ona w dużym stopniu dotykała spraw wspólnej, trudnej historii.
Dla zniecierpliwionych nie mam dobrej informacji. Z konferencji prasowej prezydentów dowiedzieliśmy się, że impas ws. zakazu polskich badań historycznych i ekshumacji na Ukrainie „należy” przełamać. Cóż, tyle to ja widziałem i bez tej wizyty, ale z drugiej strony, ta deklaracja padła dzisiaj z ust głów obu państw. Nie ma wyższej instancji, ani w Polsce, ani na Ukrainie do której można by się odwoływać. Do tej pory nie zadziałały ustalenia na poziomie IPN-ów, nie dali rady wicepremierzy. Chcę wierzyć, że wola wyrażona przez prezydentów przyniesie w końcu skutek. Jeśli tak, to warto było na chwilę sprawę wspomnianej ustawy odpuścić.
Inną sprawą jest nasze patrzenie na historię, tutaj - mam wrażenie - zgody nie będzie nigdy. Polscy dziennikarze zapytali wprost prezydenta Poroszenkę, jak ocenia postać Stepana Bandery.
To znany ukraiński działacz. Człowiek, który wniósł bardzo wiele do ruchu narodowowyzwoleńczego. To jest sprawa historii i Ukrainy
— powiedział prezydent Petro Poroszenko.
Rozumiem, że dzisiaj ukraiński przywódca powiedzieć inaczej nie może. Jego najdzielniejsi żołnierze odpierający agresję na wschodzie kraju odwołują się do „narodowowyzwoleńczej” walki Bandery. Potępienie go, byłoby strzałem w kolano.
Wcale nie musimy tego rozumieć, ani nawet tolerować. Musimy natomiast jasno wyrażać swoje zdanie. Dlatego dosadnie wypowiedział się dzisiaj prezydent Andrzej Duda, który podkreślił, że zakaz ekshumacji dla polskich historyków jest sytuacją nie do przyjęcia. Że należy pozwolić na tego rodzaju badania historyczne, bo to na ich podstawie można mówić o prawdzie. Jeśli znajdziemy i zidentyfikujemy czyjeś szczątki, to w tym miejscu zmarłemu należy się grób i upamiętnienie. To była także odpowiedź na pytanie, czy polski prezydent zgodzi się na odbudowanie pomnika UPA w Hruszowicach na Podkarpaciu. Przypomnijmy, to nie był niczyj grób, tylko łuk tryumfalny sławiący bojowników, którzy brali udział w „narodowowyzwoleńczej”walce, ale także w rzezi wołyńskiej. Na takie upamiętnienie polska strona zgodzić się po prostu nie może.
Wiele razy byłem na Ukrainie, ostatnio także w niedzielę, gdy w okolicach Lwowa wybuchł ładunek pod polskim autokarem. To niebezpieczne, ale jednak marginalne wydarzenie. Możemy jednak od ukraińskich partnerów (skoro chcą, by ich tak traktować) wymagać, by takie incydenty były potępiane, wyjaśniane i karane. Sorry, ale tłumaczenie, że nic się nie da zrobić, bo stoi za tym „strona trzecia” (w domyśle Rosja) to trochę za mało.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/371715-ustalono-ze-potrzebne-sa-kolejne-ustalenia-opornie-idzie-nasz-dialog-z-ukraincami-ale-idzie-relacja-z-charkowa