Z informacji, do których dotarł portal wPolityce.pl wynika, ze po wczorajszym podpaleniu biura poselskiego Beaty Kempy w Sycowie na Dolnym Śląsku, policja baczniej obserwuje wszystkie biura poselskie w kraju, ze szczególnym uwzględnieniem biur parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości.
CZYTAJ TAKŻE:Mowa nienawiści opozycji zbiera swoje żniwo? W nocy podpalono biuro poselskie minister Beaty Kempy w Sycowie
Ze wszystkich komend wojewódzkich policji w kraju płyną do nas informacje, które potwierdzają, że policjanci otrzymali rozkaz, by zwracać baczniejszą uwagę na biura poselskie, wszystko z powodu brutalnych aktów przemocy, którymi ofiarami padają biura poselskie Prawa i Sprawiedliwości.
Z większą uwagą obserwujemy biura i ich otoczenie. Wszystko to ma związek nie tylko z nocnym podpaleniem, ale także z mową nienawiści, która może spowodować akty przemocy.
– mówi nam jeden z oficerów komendy wojewódzkiej na południu Polski.
W nocy podpalono biuro poselskie minister Beaty Kempy w Sycowie (Dolnośląskie). Pierwsze wnioski wskazują, że było to umyślne działanie – dlatego śledztwo prawdopodobnie przejmie wydział ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu.
Prokurator regionalny we Wrocławiu Piotr Kowalczyk powiedział PAP, że sposób podpalenia wskazuje na działanie umyślnie sprawcy.
Wrzucono do środka pojemnik z łatwopalną cieczą. Na razie wciąż trwają tam czynności pod nadzorem Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Jednak prawdopodobnie śledztwo w tej sprawie przejmie wydział ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu.
—powiedział prok. Kowalczyk.
Do zdarzenia doszło nad ranem, biuro znajduje się w centrum Sycowa. Nikt nie ucierpiał.
CZYTAJ TAKŻE:Jak dopaść lidera? W nowym numerze tygodnika „Sieci” o brudnej grze wokół ochrony prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego
W październiku tygodnik Sieci ujawnił, że pojawiające się w „Gazecie Wyborczej” informacje o ochronie Jarosława Kaczyńskiego budzą w policji spore zaniepokojenie.
Nasi rozmówcy nie mają wątpliwości, że przeciek do „Wyborczej” to ewidentna próba sprawdzenia zakresu ochrony prezesa PiS oraz uderzenie w system chroniący go przed możliwymi niebezpieczeństwami. – Na ujawnieniu tych informacji zależało ludziom, którzy doskonale zdają sobie sprawę, że konsekwencją takiego przecieku jest zmiana w grafiku i doborze funkcjonariuszy zajmujących się ochroną. Jest to obliczone na to, że w trakcie zmian, pojawi się jakaś luka, błąd w systemie, który można potencjalnie wykorzystać – twierdzi nasz informator w policji. Kto może więc stać za przeciekiem? Niestety, wiele wskazuje, że są to sami policjanci, którym nie podobają się zmiany w funkcjonowaniu tej formacji. W Komendzie Głównej Policji mówi się, że mogą być to policjanci związani z byłym szefostwem Biura Spraw Wewnętrznych KGP.– Mają dużą wiedzę o tym wszystkim, co się dzieje w komendzie, a w szczególności w komendzie stołecznej. Mają powiązania i dostęp do informacji o bieżących działaniach swoich kolegów – mówi nam jeden z policjantów. – Nawet pozbawieni narzędzi, które mieli, pracując w biurze, są w stanie przemycić do mediów informacje lub nawet zorganizować prowokację. – dodaje.
– czytamy w tygodniku Sieci.
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/371421-nasz-news-czerwony-alarm-bezpieczenstwa-po-podpaleniu-biura-poselskiego-beaty-kempy-policja-ochrania-biura-poselskie-w-calej-polsce