Były wojewoda mazowiecki z ramienia Platformy Obywatelskiej złożył protest w sprawie wyborów Rady Powiatu Warszawskiego PO i delegatów na kongres wyborczy PO. Wybory odbyły się w sobotę 2 grudnia.
Bo prawdopodobieństwo, żeby wygrało równocześnie pierwszych 28 kandydatów z jednej karty wyborczej i pierwszych 60 z drugiej, jest mniejsze niż prawdopodobieństwo 138 wygranych pod rząd w kasynie przez Pawła Piskorskiego
— uzasadnia swoją decyzję.
W ostatnich dniach w ogromnej większości kół i organizacji Platformy odbyły się realne wybory, poprzedzone debatą między kandydatami i ten wielki wysiłek w dążeniu do pokazania, że mamy prawdziwą wewnętrzną demokrację zasługuje na szacunek, a nie na podważenie przez nieuczciwą ustawkę
— tłumaczy we wpisie opublikowanym na Facebooku 7 grudnia.
Pisze, że większość członków stołecznej PO nie zgadza się z narzucanymi od niedawna praktykami ustawania wyborów”.
Wiem, że w warszawskiej Platformie Obywatelskiej znakomita większość członków nie akceptuje tych narastających od niedawna praktyk ustawiania wyborów, zmuszania ludzi do serwilizmu i zarządzania przez wewnętrzną intrygę, nawet jeżeli się na nie w bezsilności godzi
— twierdzi były wojewoda mazowiecki.
Wskazuje na dziwne zbieżności, jakie miały miejsce podczas wyborów.
Zbieżność ogłoszonych w dniu 4.12.2017 roku wyników wyborów dotyczących delegatów i Rady Powiatu z kolejnością kandydatów na kartach do głosowania wskazuje, że listy osób, które miały zostać delegatami i członkami Rady Powiatu ustalono przed rozpoczęciem głosowania, a nawet jeszcze przed rozpoczęciem przyjmowania zgłoszeń kandydatów przez Powiatową Komisję Wyborczą
— zwraca uwagę.
Zbieżność tę pogłębia nagła, skokowa liczba otrzymanych głosów pomiędzy pozycją ostatnią „biorącą” na karcie do głosowania i pozycjami wcześniejszymi, a pierwszą „niebiorącą” i następnymi na obu listach
— wyjaśnia i przytacza odpowiednie obliczenia.
Zbieżność wyników z kolejnością na listach oraz skokowe różnice, o których mowa wyżej, nie dają się zinterpretować inaczej niż jako wynik zorganizowanego i zaplanowanego działania, które miało spowodować oczekiwany wynik wyborów. I spowodowało
— przekonuje.
Według jednego z członków Powiatowej Komisji Wyborczej w Warszawie, do Komisji tuż po rozpoczęciu przyjmowania zgłoszeń wpłynęło najpierw równocześnie 28 zgłoszeń kandydatów na delegatów oraz 60 zgłoszeń kandydatów na członków Rady Powiatu, a dopiero później wpływały pojedynczo pozostałe zgłoszenia. 88 zgłoszeń kandydatów, którzy potem w komplecie zostali wybrani, dostarczyła prawdopodobnie jedna osoba
— wskazuje Kozłowski.
Były wojewoda mazowiecki zauważył, że podczas wyborów złamano fundamentalne zapisy regulaminu, które gwarantują uprawnionym do głosowania członkom Platformy Obywatelskiej możliwość korzystania z czynnego i biernego prawa wyborczego, ponieważ, jak przekonywał, wynik wyborów ustalono przed przystąpieniem do nich.
Polity zaapelował o unieważnienie wyborów dotyczących delegatów i Rady Powiatu Warszawskiego. Wystąpił do sądu koleżeńskiego o pozbawienie członkostwa w PO organizatora lub organizatorów tego „procederu”.
Sprawę skomentował m. in. Jan Śpiewak. Napisał, że fałszowali najwięksi ‘obrońcy demokracji’ w PO.
WOW. Były wojewoda Mazowiecki PO Jacek Kozłowski zarzuca de facto fałszerstwo wyborów do władz partii w Warszawie
— stwierdził.
Rozumiem, że fałszowali najwięksi „obrońcy demokracji”, szef PO w Warszawie Marcin Kierwiński i szef PO w Radzie Miasta Jarosław Szostakowski. Grubo
— dodał.
ems/Facebook Jacka Kozłowskiego
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/371129-sfalszowane-wybory-w-platformie-polityk-po-sklada-protest-prawdopodobienstwo-jest-mniejsze-niz-wygrane-piskorskiego-w-kasynie-galeria