Czyżby rewolucja (genderowa) zaczęła pożerać własne dzieci? Groteskowa to rewolucja, a więc i „pożeranie” nie odbywa się na szafocie, ale w mediach, niemniej w lewicowej socjetce to dramaty prawdziwe.
Oto co „Codziennik Feministyczny” napisał o publicyście „Krytyki Politycznej” Jakubie Dymku:
Pewien czołowy lewicowy publicysta, który z upodobaniem robi sobie selfie na kobiecych demonstracjach, a na Czarnym Proteście przygotowywał nawet kanapki dla uczestniczek, jest znany z licznych przypadków napastowania seksualnego, przekraczania granic, obłapiania, chamskich, słownych zaczepek, które być może jego prawicowi koledzy uznaliby za końskie zaloty. Dla nas to molestowanie. Publicysta pisał, że „lepsza przyszłość dla kobiet oznacza lepszą przyszłość”.
O Michale Wybieralskim, szefie działu Wyborcza.pl, z tego samego tekstu dowiedzieliśmy się, że w stosunkach z koleżankami z pracy używał „seksistowskiego” języka, proponował im awans za seks, a wypadku odmowy sekował je. Kiedy jedna zaprotestowała, „z nienawiścią i szaleństwem w oczach z całej siły przywalił jej głową w nos”.
To tekst o seksizmie, powielaniu patriarchalnych i paternalistycznych wzorców, nierównym traktowaniu kobiet w środowisku, które temat równości płci podnosi równie chętnie, co w tę równość godzi. To tekst o przemocy i molestowaniu — zaczynają feministki patetycznie i politycznie poprawnie. Ale potem jest już inaczej.
Od jakiegoś czasu wśród naszych przyjaciółek krąży eufemistyczne pojęcie „chłopiec lewicy”, stanowiące synonim hipokryty, który usta pełne ma feministycznych frazesów, podczas gdy jego deklaracje nie mają przełożenia na rzeczywistość. Można by pomyśleć, że tworzenie wartości intelektualnej do czegoś zobowiązuje. Okazuje się, że nie, natomiast bardzo łatwo kwalifikuje do wyższej kasty „lepszych ludzi”, których nie obowiązuje elementarna przyzwoitość, a kolesiostwo stanowi fundament wiecznej bezkarności”
— czytamy w artykule zatytułowanym „Papierowi feminiści. O hipokryzji na lewicy i nowych twarzach polskiego #metoo”.
Abstrahując od feministycznej retoryki, można zgodzić się na diagnozę, która odsłania rolę dominującej ideologii i posługujących się nią środowisk. To bilet do świata uprzywilejowanych, którym wolno więcej, licencja na choćby symboliczną władzę.
Wszystko to prawda, ale jednocześnie feministyczny akt oskarżenia prowokuje fundamentalne zastrzeżenia. Oto w tekście na temat przemocy, gwałtu i wykorzystywania stanowiska dla wymuszenia seksualnych świadczeń jako jeden z dowodów przytaczane są „skandaliczne” sformułowania, których mieli użyć podsądni.
„Dobrze wyglądasz, ale postuluję więcej dekoltów”. „Ach, te panie policjantki z pałami, może nie idealnie moja fantazja erotyczna, ale bym nie pogardził”. Ten stopień ideologicznej histerii każe uważniej przyjrzeć się całej sprawie.
Była dziewczyna Dymka Dominika Dymińska, którą zostawił on trzy lata wcześniej, nagle przypomniała sobie, że początkiem ich znajomości był gwałt, którego dokonał na niej późniejszy partner. Musiał się jej spodobać, skoro w konsekwencji zostali oficjalną parą.
Być może oskarżenia Dymka o przedmiotowe traktowanie kobiet są uzasadnione, być może biedaczyna odreagowywał oficjalne rytuały. Niemniej zarzuty ze strony byłej partnerki nie mają cienia wiarygodności. Sprawa jest interesująca z kilku powodów. Pokazuje konsekwencje akcji „#metoo”, która, jak wszystkie tego typu rewolucyjne kampanie zmierzające do jednoznacznego uregulowania relacji międzyludzkich, prowadzi do absurdu i obraca się także przeciw swoim twórcom. Staje się także świetnym pretekstem do prywatnych porachunków.
Feministki, które skarżą się na niewłaściwe traktowanie, same doprowadziły do tego, niszcząc elementarne formy kultury nazywanej przez siebie patriarchalną. Nie zastąpią jej ideologiczne, a nawet prawne przykazania. Hipokryzja „chłopców lewicy” jest naturalną, co nie znaczy, że sympatyczną reakcją na ideologiczne ekscesy i typowym dla takich środowisk symptomem dwójmyślenia. Demiurgowie nowego świata nie są w stanie nic stworzyć, a jedynie doprowadzić do degeneracji tego, co było.
Tekst ukazał się na łamach tygodnika „Sieci”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/371123-opis-obyczajow-cd-czyzby-rewolucja-genderowa-zaczela-pozerac-wlasne-dzieci