O działalności Obywateli RP pisałem kilkakrotnie. Zwracałem uwagę na niebezpieczną cechę tego środowiska, które uznało, że w walce z PiS można, a nawet trzeba, łamać prawo. Ludzie ci doszli bowiem do wniosku, że Polska rządzona przez prawicę to nie jest ich państwo, lecz państwo PiS i – jako takie – nie zasługuje w ich ocenie na żaden respekt.
Zwykle tego rodzaju postawę opisuje się jako ekstremizm. Świadome wypisanie się ze społeczności i walka z nim. Być może liderzy tego środowiska oraz jego bardziej bystrzy członkowie zdawali sobie sprawę z pewnej umowności pojęcia „państwo PiS” i posługiwali się nim, aby werbalnie wyrazić pogardę dla rządzącej formacji. Ale to co było, czy też może miało być, jedynie słowną metaforą szybko wymknęło się spod kontroli, bo – jak się okazuje – mniej rozgarnięci lub bardziej rozedrgani emocjonalnie aktywiści antypisowskich demonstracji wzięli to dosłownie. Uznali, że oto mamy w Polsce okupację „wrażych sił”, z którymi trzeba podjąć walkę i to w sensie dosłownym.
A gdy język pogardy wymyka się spod kontroli, agresja zaczyna nabierać całkiem materialnego wymiaru. Wczoraj poleciały jajka na kolumnę samochodów rządowych, a jeden ze stałych bywalców manifestacji – niejaki Franciszek Jagielski, znany jako „ochroniarz” Wałęsy, Komorowskiego i Balcerowicza, publicznie nawyzywał od ku..w, spokojnie stojącą reporterkę TVP, w czym – równie wulgarnie – sekudowali mu stojący obok demonstranci.
Policja podjęła interwencję wobec osób rzucających jajkami. Po chwili pojawiły się w internecie zdjęcia Klementyny Suchanow obezwładnionej i leżącej twarzą przy bruku. Podkreślano rzekomą brutalność funkcjonariuszy oraz fakt, że „bohaterska” miotaczka jaj jest autorką biografii Witolda Gombrowicza. Powiem tak – w ślad za Rafałem Ziemkiewiczem – że gdyby podobna sytuacja miała miejsce w Ameryce, to pani ta – nawet gdyby była osobistą manikiurzystką Baracka Obamy – zostałaby zastrzelona, a dopiero potem policja sprawdziłaby, kim jest i czym chciała rzucać.
Ze skali nakręconych emocji zdał sobie – lepiej późno niż wcale – lider tego środowiska Paweł Kasprzak, który jeszcze kilka miesięcy temu wprost nawoływał do łamania prawa. Mówił wtedy, że „kiedy zagrożone jest prawo do demonstracji, to w jego obronie należy stawać raczej właśnie tam, gdzie stać nam zakazują, zamiast tam, gdzie jeszcze pozwalają.” Dziś dostrzegł najwyraźniej, że awanturnictwo, które stało się udziałem jego samego i kierowanej przezeń grupy posunęło się za daleko. Napisał bowiem w wydanym oświadczeniu, że „najpierw lecą jaja, potem race – a potem bruk (…). Nie wolno robić takich rzeczy. W obronie konstytucji również. Proszę o opamiętanie.” Stwierdził też, że „jeśli Obywatele RP mają dopuszczać rzucanie jajami w kogokolwiek” to on „przestaje być Obywatelem RP.”
No cóż, kto przez tyle miesięcy siał wiatr, ten zbiera dziś burzę. W internecie pojawiły się wpisy całkiem otwarcie nawołujące do rozróby. Jeden z nich, umieszczony na Twitterze przez użytkowniczkę podpisującą się jako Olga Szymkiewicz brzmiał następująco: „Obawiam się, że aby wyzwolić Polskę, będzie musiała polać się polska krew! Oby to była krew pisowska!” (pani Szymkiewicz przedstawia się jako anestezjolog z Paryża. Ciekawe, czy pisowiec przeżyłby operację pod jej nadzorem). Jeszcze trochę takiej retoryki, a pojawi się jakiś kolejny Ryszard Cyba, który zacznie „wyzwalać Polskę” z rewolwerem w ręku.
Chciałbym na koniec spytać Obywateli RP oraz ich apologetów: i co? Dumni jesteście z siebie?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/371084-kolodziejski-gdy-jezyk-pogardy-wymyka-sie-spod-kontroli-agresja-zaczyna-nabierac-materialnego-wymiaru