Totalna opozycja ma prawo czuć się zawiedziona zamianą na stanowisku premiera. To przykry wynik wyjątkowej złośliwości Jarosława Kaczyńskiego. Opozycja domagała się odwołania Beaty Szydło z funkcji premiera, to prawda. Ale nie tak miało być. Nie tym, co jest obecnie, się zakończyć. Następcą na fotelu szefa rządu miał być Grzegorz Schetyna. Nawet na tę okazję przygotował expose, w którym zaprezentował swoje plany. Na pewno były to ambitne zamierzenia, bo co chwila słyszałem jak roztaczał przez Polakami wspaniale perspektywy, mówiąc: - Tak być nie może. – Na to nie może być naszej zgody.
Wydawało się, że wystąpienie Schetyny doprowadzi do szczęśliwego końca, a ja będę mógł kupić mu kwiaty z okazji objęcia ważnej funkcji premiera. Moje przewidywania wzięły w łeb, a jego wysiłki spełzły na niczym. Kaczyński zwołał naradę na Nowogrodzką, gdzie strasznie pomieszał szyki Schetynie. Zdecydował się rolę premiera powierzyć Mateuszowi Morawieckiemu. Dlatego Schetyna znowu musi czekać do kolejnego wniosku o wotum nieufności do rządu. Tym razem Mateusza Morawieckiego. Rzecz to pewna, iż nastąpi to za jakiś czas.
Totalna opozycja czuje rozgoryczenie i trudno jej będzie pogodzić się z kolejną porażką. Zakładała, że manewr z objęciem przez Schetynę funkcji premiera może się nie powieść. Wariantem, który przyjęliby bez takiej euforii jak w przypadku nominacji Schetyny na premiera, ale z którego byliby też zadowoleni, to objęcie premierostwa przez samego Jarosława Kaczyńskiego.
Do dzikiej wściekłości doprowadza ich to, że Kaczyński ubrany w polityczny kostium zwykłego, szarego posła, ma decydujący wpływ na wiele najbardziej istotnych spraw w Polsce, choć formalnie poza przywództwem partii nie ma żadnych innych funkcji. To stawia opozycję w przedziwnej sytuacji. Formalnie nie jest w stanie przypisać Kaczyńskiemu niczego, co się stało w ciągu dwóch ostatnich lat, a z drugiej strony obciąża go wszystkim, cokolwiek tylko się wydarzyło. Ta sytuacja doprowadza ich postawę niekiedy do absurdów. Może wybiegam czasami dość daleko, ale to tylko po to, aby pokazać absurdalność zachowań opozycji. To co teraz powiem, usłyszałem z ust warszawskiego kierowcy. – Podobnie jak ja, myśli wielu moich kolegów.
Jest zrozumiałe, że rozmawiamy we własnym gronie o tym, co się dzieje w Polsce. Nikt nas nie nabierze na głupoty, jakie opowiada opozycja. Nie wmówią nam, że przyczyną każdego zła jest Kaczyński. Wiemy, że to lipa. Możemy być jednak przekonani, że jeśli byłoby tak, że po nagłych, dużych śniegach, nie będą startowały samoloty z Wrocławia. Nie będzie też przejezdna droga z Wrocławia do Warszawy, co spowoduje, że Schetyna nie zdąży na posiedzenie swojego „gabinetu cieni”, opozycja winą obciąży Jarosława Kaczyńskiego. Schetyna i jego kumple, ja nawet prawie wszystkich ich pamiętam. I zaczął wymieniać: - Szczerba, Neumann, Kierwiński, Trzaskowski, Brejza, Nitras, Arłukowicz i … ten… od mirabelek, (Niesiołowski – wtrąciłem), no właśnie on. Wszyscy oni gadali by, że aż telewizory by się trzęsły od ich krzyku, że to Kaczyński wszystko zaplanował, żeby zatrzymać Schetynę we Wrocławiu – dokończył.
Tą abstrakcyjną przepowiednią taksówkarz uświadomił mi dodatkowy powód wściekłości Schetyny za swoją porażkę, który sięgnął do zgranej już płyty, że wybór Mateusza Morawieckiego nie ma znaczenia, bo i tak o wszystkim będzie decydował Jarosław Kaczyński. Ten dodatkowy powód upokorzenia, to fakt, że przynajmniej we Wrocławiu Schetyna nie widział dla siebie godnego konkurenta. A przegrał sromotnie kilka długości z rodowitym Wrocławiakiem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/371056-wszystkiemu-winien-kaczynski-totalna-opozycja-ma-prawo-czuc-sie-zawiedziona-zamiana-na-stanowisku-premiera