W Polsce doszło do bardzo niebezpiecznej sytuacji - to już nawet nie jest niepokojące – w której politycy, posłowie i senatorowie, wybrani przez obywateli, czyli ludzie, którzy powinni charakteryzować się dbałością o państwo w najwyższym stopniu, dopuszczają się działań jawnego popierania pozaprawnych prób ingerencji w konstytucyjne organy Rzeczypospolitej. To już zakrawa i jest bardzo bliskie dotknięcia granicy zamachu stanu, czy też działania na szkodę państwa. Trudno dziś nawet zidentyfikować, czy ta granica bezpieczeństwa narodowego nie została już przekroczona, albo nawet naciągnięta
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Łukasz Kister, ekspert ds. bezpieczeństwa.
CZYTAJ WIĘCEJ: Totalna opozycja chce rozlewu krwi? Obywatel RP melduje Święcickiemu: „Trzy auta ustrzeliliśmy, ale zwłok jeszcze nie ma”. WIDEO
wPolityce.pl: Wydawało się, że granice radykalizmu politycznego przekroczono podczas pamiętnego puczu sejmowego z grudnia ub.r. Ale ostatnie ekscesy Obywateli RP spod parlamentu i Kancelarii Prezydenta, każą postawić pytanie, czy jednak ta granica nie jest nadal przesuwana?
Dr Łukasz Kister: Bezpieczeństwo narodowe i bezpieczeństwo państwa to również pewien system trwałości konstytucyjnych organów i funkcjonowania państwa w sposób niezakłócony. Każdy, kto dopuszcza się działań, których celem jest naruszenie istoty normalnego funkcjonowania państwa, rozumianego także jako wykonywanie swoich obowiązków przez posłów, senatorów, ministrów, czy instytucje i urzędy, które mają realizować zadania dla dobra obywateli, łamie to bezpieczeństwo narodowe. Praktycznie nie znajdziemy takiego państwa, które nie ścigałoby i nie budowało systemu zapobiegania naruszeniom – jak to się górnolotnie określa - ładu konstytucyjnego. I w Polsce, szczególnie w ostatnich dwóch latach, obserwujemy działania rożnego rodzaju organizacji pozarządowych, wspieranych przez polityków, którymi to działaniami próbuje się naruszyć normalny i codzienny sposób funkcjonowania najważniejszych instytucji państwa. Generalnie nikt nie odbiera organizacjom pozarządowym prawa do wyrażania swoich opinii i protestowania, ale na skutek prób takich naruszeń, kilkukrotnie – szczególnie przez ostatni rok – przekroczono próg akceptacji dla takich działań, również ten próg akceptacji, który wynika z przepisów różnego rodzaju ustaw.
Wspomniał Pan o politykach, którzy tolerują, a nawet wspierają działania takich radykalnych środowisk…
…Samo tolerowanie jest takim działaniem, które już było znane w polityce. Politycy opozycji, szczególnie ci, którym zależało na eskalacji rożnego rodzaju protestów, pozwalali sobie na ich tolerowanie, a nawet jakieś próby słownego delikatnego popierania. I to zna polityka na całym świecie. Lecz w Polsce doszło do bardzo niebezpiecznej sytuacji - to już nawet nie jest niepokojące – w której politycy, posłowie i senatorowie, wybrani przez obywateli, czyli ludzie, którzy powinni charakteryzować się dbałością o państwo w najwyższym stopniu, dopuszczają się działań jawnego popierania pozaprawnych prób ingerencji w konstytucyjne organy Rzeczypospolitej. To już zakrawa i jest bardzo bliskie dotknięcia granicy zamachu stanu, czy też działania na szkodę państwa. Trudno dziś nawet zidentyfikować, czy ta granica bezpieczeństwa narodowego nie już została przekroczona, albo nawet naciągnięta.
W piątek, po zakończeniu uroczystości desygnowania na premiera Mateusza Morawieckiego w Pałacu Prezydenckim, obrzucono jajkami samochody pracowników Kancelarii Prezydenta. Na dodatek na jednym z nagrań krążących po sieci widać, jak działacz Obywatelki RP stwierdza: „Trzy auta ustrzeliliśmy, ale zwłok jeszcze nie ma”… I to w obecności posła PO Marcina Święcickiego, u którego nie widać żadnej reakcji! To wyglądało wręcz, jakby mu to nawet raportował.
Politycy opozycji nie reagują, czy wręcz często popierają takie działania, które w niektórych przypadkach można byłoby nazwać nawet próbą zamachu na jakieś instytucje. Bo to, czy takie działania mają charakter jedynie jakiegoś happeningu z obrzucaniem jajkami, wiemy przecież, jak już się to wydarzy. Natomiast do samego końca nie wiemy, jak daleko takie osoby są w stanie się posunąć.
Nie ma pewności, czy w ręku jest trzymane tylko jajko…
Tak, niekoniecznie to będą jajka. Samo więc popieranie takich działań, nawet namawianie do nich obywateli, jest niedopuszczalne. Z drugiej zaś strony, zastanawia mnie bierność instytucji państwa w tym zakresie. Rozumiem, że partia rządząca nie chce jeszcze bardziej pogłębiać tej sytuacji, ale nie można przyzwalać na anarchizowanie państwa i eskalację tego typu zdarzeń. W mojej ocenie, właściwe służby i instytucje nie powinny już tylko monitorować tych sytuacji, ale podejmować bardzo radykalne kroki. Bo każde przyzwolenie i pobłażanie ze strony rządowej pozwoli na przekroczenie granicy z pochwał opozycji ku zgody na większą eskalację. Nie można pozwolić przesunąć granicy normalnego funkcjonowania państwa. Jeżeli granica legalnych protestów zostanie przesunięta w kierunku anarchii, działań bardzo bliskich zamachom na konstytucyjne organy, to za chwilę może się okazać, że ten zamach będzie naturalną wypadkową tych zdarzeń.
Dla służb nie powinno mieć znaczenia, czy to element gry politycznej, czy też nie. Znaczenie powinno mieć to, czy już przekroczono granicę legalności tego rodzaju działań i granicę pomiędzy normalnym politycznym happeningiem, a działalnością przestępczą. Służby nie powinny w żaden sposób tolerować takich zdarzeń. Zadaniem służb jest przecież minimalizowanie ryzyka naruszenia bezpieczeństwa państwa. Ich istotą jest to, by nie dopuścić do takich sytuacji w bliższej lub dalszej perspektywie. Jeżeli już zaistnieje coś, co może obrócić się kierunku zamachu, to już jest za późno. Służby muszą reagować na tego rodzaju - niebezpieczne i przez wszystkich traktowane jako niedopuszczalne - działania organizacji pozarządowych, ale także i polityków, którzy nie rozumieją, jak cienka jest granica między takim radykalnym protestem, a możliwością zamachu. Pamiętamy o zabójstwie pracownika biura poselskiego z Łodzi. Ta granica jest tak cienka, że służby nie mogą czekać na jej przekroczenie, tylko reagować szybko i radykalnie.
Wspomniał Pan o zabójstwie Marka Rosiaka – asystenta europosła PiS. Ale kolejny raz mamy przykład ataków słownych na poseł prof. Krystynę Pawłowicz. Czy w takim razie należałoby się zastanowić nad zwiększeniem bezpieczeństwem parlamentarzystów i najważniejszych polityków?
Nie wiemy, kiedy to działanie słowne przeniesie się już na naruszenie nietykalności, a od tego, do ostrzejszych czynów, jest już bardzo nieostra linia. Państwo polskie – za pomocą swoich służb i instytucji - nie może pozwolić, byśmy się przyzwyczaili do tego, że takie zdarzenia, które miały miejsce rok temu, czy nawet przez cały ostatni rok i teraz mają miejsce, są czymś normalnym.
Wczoraj doszło także do innej skandalicznego zajścia. Reporterka TVP Info została wręcz zwyzywana przez protestujących pod Sejmem. Nie dało się również nie zauważyć, że przyglądał się temu Bartosz Kramek z Fundacji Otwarty Dialog – znany ze swojego planu destabilizacji państwa…
… Obalenia rządu i zamachu stanu. Nie chcę tutaj mówić, jak powinna wyglądać reakcja stricte polityczna, ale działania instytucji państwa powinny być bezwzględne i radykalniejsze. Nie możemy dopuścić do zezwierzęcenia i bandytyzmu tych protestów. Wtedy służbom pozostanie już tylko przyglądanie się i wyczekiwanie na bardziej krytyczne sytuacje. Nie ma znaczenia, czy dochodzi do obrażania, czy obrzucania jajkami. Jeżeli te protesty same ze swojego założenia mają naruszać prawo, czy są zaplanowane, żeby blokować konstytucyjne organy państwa, to nie powinno mieć na to przyzwolenia. A te protesty takie są.
Kim są ci ludzie, którzy organizują takie protesty, którzy biorą w nich udział i doprowadzają do dalszej radykalizacji? Jak możemy ocenić to środowisko?
Są to ludzie bardzo podatni na sterowanie społeczne ze strony tych środowisk, którym zależy na destabilizacji państwa polskiego. To osoby, które w mojej ocenie są wykorzystywane przez różnego rodzaju grupy wpływów - zarówno politycznych, jak i finansowych. To nie są grupy polityczne, która mają zamiar w legalny, zgodny z demokratycznymi standardami okazywać swoje niezadowolenie. Końcowym celem ich działań jest obalenie legalnie wybranych władz. Widać bardzo wyraźnie, że w tych protestach nie ma troski o sądy, służbę zdrowia, edukację i instytucje państwa. Sprawy te są jedynie katalizatorem. Celem tych, którzy kierują tymi protestami i wykorzystują ludzką słabość, jest przejęcie władzy. Tutaj nie ma głębokich i zupełnie prodemokratycznych myśli.
Rozmawiał Adam Kacprzak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/371043-nasz-wywiad-dr-lukasz-kister-koncowym-celem-tych-dzialan-jest-obalenie-legalnie-wybranych-wladz-w-tych-protestach-nie-ma-troski-o-sady