Mateusz Kijowski ostatnimi czasy może pochwalić się sporym przypływem gotówki. Jak sam stwierdza „przyjaciele” łożą na jego utrzymanie, a on nie widzi w tym powodu do jakiegokolwiek zażenowania. Woli łatwe pieniądze ze „Stypendium wolności”. Z resztą sam wyliczył, że za mniej niż 8500 zł na rękę nie opłaca mu się wstawać z łóżka.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Himalaje hipokryzji Kijowskiego: „Jeżeli ktoś mi mówi, że mam iść do pracy i zacząć spłacać długi, to to jest sprzeczne ze sobą”
Po pierwsze, to nie jest zbiórka publiczna. Przyjaciele postanowili zrzucić się i mi pomóc. Nie sądzę, żeby to był powód do zażenowania dla kogokolwiek. Kto chce, może się zrzucić. Kto nie chce - nie musi. Ja tego nie organizowałem
— powiedział Kijowski odpowiadając na zarzut, że ludzie są zażenowani tym, ze chce żyć z pieniędzy ze zbiórki publicznej, a nie iść do pracy.
Mateusz Kijowski, skompromitowany były już lider Komitetu Obrony Demokracji w rozmowie z Dominiką Wielowieyską podzielił się również swoimi przemyśleniami dotyczącymi tego, dlaczego nie idzie do pracy.
Dopytywany przez Dominikę Wielowieyską o to, dlaczego nie idzie do pracy, powiedział, że rozmawia z ludźmi, pyta się o pracę, ale nie jest łatwo.
Teoretycznie mogę się wziąć do pracy fizycznej. Pewne choroby, które mam, nie do końca mi to umożliwiają, ale pewnie na budowie byłbym w stanie pracować. Tylko kto mnie zatrudni an budowie?
— użalał się Kijowski.
Na swoje usprawiedliwienie dodał, że jego sytuacja to wynik polityki, ponieważ przyprawiono mu „gębę” za pomocą kłamstw i fałszywych oskarżeń.
Kto dzisiaj chce zatrudnić alimenciarza i złodzieja?
— dramatyzował Kijowski.
Kiedy Wielowieyska dopytywała, czy przy każdym zapytaniu o pracę otrzymuje odpowiedź odmowną, Kijowski powiedział, że generalnie nigdy nie dochodzi do ostatecznej oferty. Ma propozycje, żeby zrobić to innymi drogami, nieoficjalnie.
Ja nie mogę robić w ten sposób, bo znów będą mówić, że coś kombinuję
— żalił się były lider KOD.
Kiedy prowadząca rozmowę zwróciła mu uwagę, że nie dopowiedział na pytanie o to, jak będzie rozliczał się z pieniędzy ze zbiórki stwierdził, że nie wie, dlaczego to budzi wątpliwości.
Na tym samym portalu zrzutkowym ktoś zbiera na wyposażenie warsztatu samochodowego, ktoś na nagłośnienie. To nie jest nic takiego, co wymagałoby specjalnych rozliczeń. Ten, kto zbiera, musi się rozliczyć przed tymi, którzy dają. to jest oczywiste. Ja tych pieniędzy na razie nie widziałem i zapewne nigdy nie dostanę ich do ręki. Wiem, że w tej chwili zostały wykonane trzy przelewy: na alimenty oraz na najpilniejsze zadłużenie w stosunku do banków, które trzeba było spłacić. Moje dzieci, na które płacę, są dorosłe. Dwóch synów pracuje. Żyją wszyscy na wyższym poziomie niż ja. Nie mają żadnego problemu
— mówił Kijowski.
Kiedy Wielowieyska powtórzyła apel ludzi do Kijowskiego, żeby ten poszedł do jakiejkolwiek pracy, ten - już lekko zarumieniony (zapewne ze złości albo wstydu) powiedział, że od roku nie robi nic innego, jak szukanie pracy.
Ktoś na twitterze powiedział, że mogę zmywać naczynia w Łodzi. Nie zarobiłbym na przejazdy. To są bzdury. Facet, który od dawna mnie hejtuje na twitterze, zwolennik dobrej zmiany stwierdził, że przedstawił mi propozycję. Do mnie żadna propozycja nie dotarła. Ne jestem w tej chwili w stanie znaleźć pracy, ponieważ zostałem postawiony w takiej sytuacji, że nikt nie chce mnie zatrudnić. To mechanizmy działające powszechnie
— dramatyzował Kijowski.
Żeby było jeszcze ciekawiej i dramatyczniej, porównał swoją sytuację do zatrzymania gen. Pytla. Stwierdził, że został zatrzymany tylko po to, żeby go zniesławić. Przytoczył również sprawę wizyty CBA u prof. Machcewicza.
Każdy, kto ma własne zdanie, co ma coś do powiedzenia, kto nie boi się sprzeciwiać władzy i otwarcie ją krytykuje, jest narażony. Dzisiaj to będzie jeszcze bardziej popularne. Być może jestem jednym z prekursorów tego nurtu. Wszystkie oskarżenia względem mnie są bardzo łatwo wyjaśnialne, tylko to wymaga czasu
— stwierdził.
Rozmowa dotyczyła również afery fakturowej. Kijowski stwierdził, że wszyscy o wszystkim wiedzieli, tylko zrobiono z tego aferę. Kiedy Wielowieyska zwróciła mu uwagę, że to wcale tak nie było, że problem polegał na tym, że Kijowski publicznie powiedział, że nie zarabia pieniędzy w KOD, a potem tłumaczył, że firma zarabiała.
To trochę urągało inteligencji
— tłumaczyła mu Wielowieyska.
Inteligencji to urąga wyciąganie jednego zdania. To, co było dalej, było znaczeni istotniejsze. Moja firma wystawiała faktury od marca do sierpnia 2016. Pierwszy raz zapytano mnie z czego żyję w styczniu 2016. Drugi raz w grudniu. Jestem przekonany, że co najmniej od marca sprawa była nagrywana, przygotowywana przez służby, czy jakieś osoby. Po to, żeby potem można było to wyciągnąć. Zapewne przygotowały to służby specjalne. Naiwnością byłoby niepodejrzewać, że służby specjalne się nami nie interesowały. Kiedy powstaje coś takiego jak KOD, to służby się pojawiają, żeby wiedzieć, co się dzieje. Mam dowody na kilka takich bardzo prostych manipulacji, które powodowały, że ludzie nastawiali się do mnie bardzo negatywnie
— bredził Kijowski dodając, że to, co mu się zarzuca, to nie są błędy, tylko całkowicie nakręcone sprawy.
**Kiedy Kijowski udzieli jeszcze ze trzech wywiadów w tym samym tonie, za każdym razem powtarzając, jak bardzo źle mu się żyje, okaże się, że jest najbardziej pokrzywdzonym człowiekiem nie tylko w Polsce, ale na świecie. Zapewne wiele osób, które na co dzień walczą o przetrwanie chciałoby mieć takie problemy jak Kijowski i żeby „przyjaciele” zbierali dla nich pieniądze, by zostali w kraju.
wkt/”Crash Test”, wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/371036-a-to-dobre-kijowski-znow-zali-sie-na-brak-pracy-i-oswiadcza-sprawe-faktur-nakrecily-sluzby-specjalne-to-samo-zrobili-z-gen-pytlem