Tym razem nie żartuję. Faktycznie i naprawdę jestem przerażony tym, jak Platforma Obywatelska rwie się do władzy. Nieprzerwanie, systematycznie, z uporem. Używając wszelkich sposobów, próbując wprzęgnąć w walkę o zdobycie władzy różnego rodzaju instytucje zagraniczne, w tym czołowe postaci kierownictwa Unii Europejskiej. Platforma próbuje obalić rząd PiS, by samej przejąć ster władzy w Polsce każdego miesiąca, tygodnia, w każdej godzinie. Od pierwszych minut po przegranych wyborach jesiennych w 2015 roku do dzisiejszego posiedzenia Sejmu, podczas którego odbyła się debata, a później głosowanie nad wnioskiem Platformy o konstruktywne wotum nieufności wobec rządu Beaty Szydło. Od grudnia zeszłego roku wiemy już, że żądza władzy w Platformie jest tak duża, że jej politycy nie cofną się przed najbardziej drastycznymi krokami, łamiąc wszelkie reguły cywilizacyjnych form politycznej walki, posługując się najbardziej brudnymi metodami. Korzystając z każdego pretekstu, by wprowadzić chaos i bezprawie jako narzędzia, służące obaleniu władzy.
Od czasu tegorocznej lipcowej batalii, toczonej w Sejmie o reformę wymiaru sprawiedliwości wiemy też, że Platforma w sposób skandalicznie nieuczciwy, na wszelkie możliwe sposoby stara się zablokować zmiany służące obywatelom. Uniemożliwić dokonanie tych zmian, zdając sobie sprawę, że ich skuteczne przeprowadzenie przysporzyć może setki tysięcy nowych zwolenników PiS, gotowych głosować na tę partię w kolejnych wyborach samorządowych i parlamentarnych. Takim kompromitującym Platformę dowodem było tajne spotkanie liderów tego ugrupowania z przedstawicielami kierownictwa polskiego wymiaru sprawiedliwości, w tym prezes SN Małgorzatą Gersdorf, b. prezesem Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzejem Rzeplińskim i rzecznikiem Krajowej Rady Sądownictwa Waldemarem Żurkiem. Gdyby nie nagranie na komórkę przypadkowego przechodnia, świadka sceny, w której „apolityczni” sędziowie wyszli z siedziby Platformy wraz z politykami tej partii, nigdy nie dowiedzielibyśmy się jak silny jest wspólny opór elit sędziowskiej i polityków opozycji przeciw obozowi „dobrej zmiany”.
Nawet jeśli Platforma miałaby przejąć władzę za dwa lata wyniku wygrania wyborów moje przerażenie się nie zmniejsza. Wystarczy przypomnieć sobie jak wyglądały rządy Platformy, w której możliwy był rozkwit dwóch niezwykłych przestępczych procederów, godzących w szarych obywateli. Afera reprywatyzacyjna nieruchomości w Warszawie oraz afera Amber Gold. Jak niesprawne, nieudolne i amatorskie były najważniejsze organa państwa, które nie potrafiły przeciwstawić się oszustom i hochsztaplerom, nieuczciwym urzędnikom żerującym na polskim społeczeństwie. Zbijającym fortuny, dzięki temu, że władza nie dbała o państwo, nie ochraniała obywateli przed przestępcami, bo główną uwagę skupiała na utrzymaniu sterów panowania w swoich rękach. Niemal kabaretową karykaturą amatorszczyzny tamtej władzy, było to, że kelnerzy nagrywali najważniejsze osoby w państwie, w tym szefów służb specjalnych, odpowiedzialnych za bezpieczeństwo ludzi ze szczytów władzy. Już nie może być większego upadku jakości tych służb.
I tacy ludzie mieliby znowu decydować o losach państwa i jego obywateli?
Najgorsze jednak jest co innego. Bo liczyć do dziesięciu i patrzeć pod nogi, żeby ominąć kałużę, nauczyć się jest w stanie każdy. Nawet Grzegorz Schetyna i jego ministrowie i wiceministrowie w „gabinecie cieni”. Kulturę, dobre wychowanie trzeba mieć jednak w sobie. Tego się nie można nauczyć. Wrażliwość, szacunek do innego człowieka, a szczególnie mężczyzny wobec kobiety, która najczęściej jest też matką jest elementarzem naszej cywilizacji, tradycji polskiego obyczaju i kultury.
Jeśli więc mówię, że jestem przerażony możliwością powrotu do władzy Platformy to dlatego, że jej politycy nie są żadną elitą. Są zwykłymi żulami, którzy nigdy nie powinni znaleźć się w parlamencie. Nie powinni nigdy pełnić żadnych funkcji państwowych. To, jak się zachowywali podczas wystąpienia w Sejmie premier Beaty Szydło dyskwalifikuje ich jako ludzi, z którymi można rozmawiać.
Do tego grona trzeba zaliczyć ciągle mającego aspiracje do oksfordzkiego wychowania Radosława Sikorskiego, znakomitego niedawnego lidera Platformy. Jego epitet pod adresem premier Beaty Szydło „Wredny babsztyl” umieszcza go w panteonie Polaków, zasłużonych dla rozwoju chamstwa. Muszę powiedzieć, że nigdy nie przyszłoby mi do głowy użyć słów do żadnej z kobiet, zaangażowanych w politykę choć znalazłoby się kilka takich, które mają na koncie naprawdę kompromitujący je dorobek i będące w dodatku małpio złośliwe.
Gdy więc tak myślę o politykach Platformy i ich zachowaniu w ciągu ostatnich dwóch lat, widzę w nich prawdziwą dzicz, która niczym warchlaki i knury, kwicząc i brutalnie depcząc słabsze (vide Nowoczesna), rozpychają w wydzielającym fetor podłożu duchowym w jakim tkwią, w drodze do koryta.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/370764-drogi-platformy-w-dazeniu-do-wladzy-faktycznie-i-naprawde-jestem-tym-przerazony