W swoim sejmowym wystąpieniu podczas czytania ustawy o Sądzie Najwyższym I Prezes Małgorzata Gersdorf wykrzyczała do posłów prawicy: „Powiedzmy sobie otwarcie. W tej tzw. reformie, podobnie jak przy reformie Trybunału Konstytucyjnego, nie chodzi o nic więcej, jak tylko i wyłącznie o wymianę kadr.”
Jak to bywa, w jednym zdaniu p. Gersorf przemieszała prawdę z fałszem, co dało efekt półprawdy. Bo oczywiście tak – ma rację – w reformie chodzi o wymianę kadr, tyle że nie tylko i wyłącznie o nią. Wymiana kadr okazała się – za sprawą samych sędziów – koniecznym warunkiem przeprowadzenia zmian w wymiarze sprawiedliwości. I choć dla niektórych ma to wymiar dziejowej sprawiedliwości – oczyszczenia nigdy niezreformowanego środowiska, ja akurat spoglądam na to bardziej pragmatycznie. Bo nie o personalia konkretnych osób tu przecież idzie, ale o ustrój państwa, w którym zamiast autonomii i wzajemnej kontroli trzech władz mamy dzisiaj całkowitą emancypację władzy sądowej. W 1989 roku chciano, aby sądy były niezależne od nacisków, to zrozumiałe, ale przecież nie o to, aby były niezależne od czegokolwiek, w tym od społecznej kontroli. Zatem obrona dzisiejszego kształtu sądownictwa to po prostu obrona samowładzy sędziów. Jeśli p. Gersdorf – mówiąc o wymianie kadr – utożsamia tę wymianę z niszczeniem sądownictwa, to jest wyraz pychy. Słowo kasta doskonale oddaje istniejący stan rzeczy.
Gdybyż jeszcze elita sędziowska próbowała zachować się neutralnie, to można byłoby mówić, że choć samowładna to przynajmniej niezależna. Ale i tego nie ma. Dowiodły tego zarówno publikowane w internecie filmy, na których wspólnie przechadzają się posłowie opozycji i prominentni sędziowie, jak i organizowane przez środowiska antyrządowe marsze w obronie niezależności sądów, na których niektórzy przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości, w tym sama p. Gersdorf biegali ze świecami symbolizującymi pogrzeb sądownictwa. To jest jawne naigrywanie się z zasady bezstronności. Jak słusznie zauważyła Zofia Romaszewska, sędzia, który publicznie opowiada się po jednej ze stron politycznego sporu, powinien zostać natychmiast odsunięty od sprawowania sądu.
I o to właśnie chodzi, jeśli mówimy o wymianie kadr. Elity sędziowskie sprzeniewierzyły się zasadzie bezstronności, a ta jest fundamentem wymiaru sprawiedliwości. Jeśli więc chcemy realnej reformy, to te elity powinny pożegnać się z orzekaniem. I – jeszcze raz powtórzę – nie chodzi tu o konkretne nazwiska lecz o zasady. Na tym polega interes państwa i obywateli.
Tymczasem mamy dziś do czynienia z hucpą, w której zaangażowani politycznie sędziowie uchodzą w oczach opozycji i jej zwolenników za obrońców wymiaru sprawiedliwości. Można nie zgadzać się z zaproponowaną przez rząd reformą sądów, można uznawać, że niektóre jej zapisy czy sposób procedowania są kontrowersyjne albo nawet nie do przyjęcia, ale trzeba uznać podstawowy fakt, że dotychczasowego funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości nie da się obronić i utrzymać. Bo jeżeli alternatywą dla reformy ma być p. Gersdorf biegająca ze świecą, czy sędzia Żurek wychodzący ze spotkania z posłem Budką, to odbiera to jakąkolwiek wiarygodność krytykom i przeciwnikom zmian.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/370558-sprzeniewierzajac-sie-zasadzie-bezstronnosci-elity-sedziowskie-same-wydaly-na-siebie-wyrok