Takie zmiany powinno się omawiać po cichu w gabinetach i wychodzić z rekonstrukcją dopiero wtedy, gdy jest ona gotowa
— powiedział Bronisław Wildstein, publicysta „Sieci” w rozmowie z Edytą Hołdyńską w telewizji wPolsce.pl
Wildstein przyznał, że liczy na szybkie decyzje w tej sprawie, bo przedłużające się mówienie o tej sprawie jest „gorszące” dla wizerunku całego obozu rządzącego.
W ten sposób podważa się autorytet istniejącego rządu. Gdy ogłasza się zmianę, której się nie przeprowadza, napięcie u obywateli przeradza się w irytację, przez co zaczynają oni wątpić w kompetencje tych, którzy to robią. Mówienie o rekonstrukcji przez kilka tygodni osłabia rząd
— podkreślił.
Zauważył też, że działania rządu można obserwować z dwóch stron - z jednej jest pasmo sukcesów, a z drugiej - nieporozumień.
Wydawałoby się, że wszystkie dane świadczą na korzyść obecnej władzy - realizowany jest program, gospodarka ma się dobrze, czyli udaje się osiągnąć cele. Z drugiej strony jest demonstracja walk wewnętrznych i słabości. To fatalny sygnał dla odbiorców. Rządzący poczuli się zbyt pewnie i doszli do wniosku - choć nie mówią o tym oficjalnie - że nie mają z kim przegrać. Obóz rządzący zajęty wewnętrznymi walkami może nie dostrzec w przyszłości zagrożenia w postaci opozycji, która akurat dziś jaka jest - każdy widzi. Pycha jednak zawsze kroczy przed upadkiem
— mówił.
Publicysta pozytywnie ocenił ministra finansów, Mateusza Morawieckiego, który jest wskazywany jako jeden z najważniejszych kandydatów na stanowisko premiera. Według Bronisława Wildsteina byłoby to dobre rozwiązanie.
Byłaby to bardzo sensowna decyzja. Wprawdzie premier Beata Szydło sprawdzała się, ale jednak nie panowała nad tym gabinetem. Była w trudnej sytuacji, jak będzie każdy premier, który będzie miał nad sobą arbitra w postaci Jarosława Kaczyńskiego, mogącego zakwestionować jego decyzje
—powiedział. Dodał też, że zwykle jest tak, że premierem zostaje szef partii po wygranych wyborach i jest to właściwe rozwiązanie.
Wtedy władza przesuwa się z partii do rządu i tak powinno być. Partia jest niezbędna w systemie demokratycznym. Tymczasem politycy, zwłaszcza opozycji, ostrzegają przed politycznością - czyli przed sobą samymi. A przecież po wygranych wyborach działania partyjne powinny się przekształcać na rzecz dobra wspólnego, czyli całości państwa
—podkreślił publicysta.
Zapytany o to, jak wyglądałoby poparcie dla PiSu, gdyby to jednak Jarosław Kaczyński zdecydowałby się na bycie premierem, dziennikarz powiedział, że wątpi w taki scenariusz.
Trudno powiedzieć, jakie by było poparcie. W każdym razie wszystko wskazuje na to, że Jarosław Kaczyński nie będzie premierem. Bardziej prawdopodobnym kandydatem jest jednak Mateusz Morawiecki. Pierwsza część kadencji PiS upływała na porządkowaniu państwa, co widać zwłaszcza na przykładzie wymiaru sprawiedliwości - to się finalizuje. Teraz warto się bardziej poświęcić budowaniu gospodarki.
—mówił.
Dziennikarz powiedział też o napięciu, jakie według niego istnieje między ministrami sprawiedliwości i finansów.
Istnieje naturalne napięcie między Zbigniewem Ziobro a Mateuszem Morawieckim - minister sprawiedliwości usiłuje wyczyścić patologie, których jest bardzo dużo, ale nastawienie na to może blokować rozwój interesów. Kontrolowanie nawet w najlepszych intencjach może prowadzić do przesady i blokować rozwój gospodarczy i ludzką inicjatywę
—przyznał Wildstein. Według dziennikarza zbyt dużo czasu w Polsce trzeba poświęcić na otwarcie przedsiębiorstwa.
Powinniśmy zmierzać do takiego stanu rzeczy, jaki jest w Anglii. My mamy energię i możliwości, ale trzeba dać tę szansę. Państwo nie może „robić” gospodarki, ale może ją stymulować. Nasza gospodarka w dużej mierze jest z zewnątrz, jak też powiedział wicepremier Morawiecki. Nie jest to dobre, wbrew pozorom. Dlatego trzeba wzmocnić polskich przedsiębiorców, co wymaga i czasu i działań
—powiedział.
Według niego dobra kondycja gospodarki nie jest zasługą przede wszystkim programów społecznych, jak 500 plus czy powiedzeniem „wystarczy nie kraść”, choć to daje dobre podstawy do rozwoju gospodarki.
Napędzanie tego motoru tylko przez konsumpcję byłoby czystą aberracją, bo na programy społeczne potrzebne są pieniądze
—mówił.
Dziennikarz spekulował też, jaka może być przyszłość Beaty Szydło, jeśli nie będzie premierem.
Prawdopodobieństwo, żeby została w tym rządzie jako minister, jest niewielkie. To byłaby degradacja, a nie ma takiego powodu ku temu. Teoretycznie mogłaby startować na stanowisko prezydenta Warszawy. Nie zapominajmy jednak o jej bardzo dobrych wystąpieniach przed Parlamentem Europejskim, więc będzie miała wiele możliwości
—ocenił Wildstein.
Dziennikarz odniósł się również do dzisiejszego drugiego czytania w Sejmie ustaw o KRS i Sądzie Najwyższym. Powiedział, że liczy na sprawne przeprowadzenie reformy sądownictwa
Ta reforma jest nam bardzo potrzebna, w każdym wymiarze, również gospodarczym. To wreszcie zamknięcie pewnego rozdziału i odbudowanie demokracji. Działania opozycji przeciwko tej sprawie są nieracjonalne. Jest gigantyczna fala demagogii. Istotna jest tu jednak argumentacja, że nastąpi „upolitycznienie” - co to znaczy? Polityka to jest zabieganie o dobro wspólne i element kontroli. Ludzie nie mogą przecież bezpośrednio reagować, więc poprzez demokrację pośrednią, poprzez przedstawicieli, których też mogą odwoływać - będą się opowiadać
—powiedział dziennikarz.
mk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/370477-bronislaw-wildstein-dla-w-polscepl-mowienie-przez-kilka-tygodni-o-rekonstrukcji-oslabia-rzad-wideo