Interesującą wiadomość podał rosyjski dziennik RBK (a jeszcze bardziej interesujące jest to, że ktoś z władz zdecydował dokonać takiego „przecieku”). Oto Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej prowadzi dochodzenie w sprawie zabójstwa na terenie „Ługańskiej Republiki Ludowej” rosyjskiego obywatela, Artioma Bułgakowa, a w śledztwie tym podejrzanym jest człowiek numer dwa wśród rządzących „Ługandą”, szef MSW tego bytu parapaństwowego, Igor Kornet.
Bułgakow, rosyjski najemnik, służący w ochronie tegoż MSW, zginął od kuli jeszcze w 2016 roku, w gmachu zajmowanym przez tę instytucję. Oficjalnie najpierw mówiono, że od kuli ukraińskiego snajpera, potem – że w trakcie czyszczenia własnej broni. Nieoficjalnie – pokłócił się z kolegami, jeden z nich wycelował w niego pistolet maszynowy, Bułgakow złapał za lufę i broń wystrzeliła. Wypadek oczywiście kompromitujący, nic więc dziwnego że przez władze „Ługandy” tuszowany. I oto Kornet został nieoczekiwanie objęty rosyjskim śledztwem właśnie jako „skręcający” sprawę, jako odpowiedzialny za ukrywanie i jej, i bezpośrednich winnych.
Oczywiście nikt nie podejrzewa Moskwy ani o taką dbałość o życie własnych obywateli (tym bardziej, że śmierć Bułgakowa ewidentnie nie była przez nikogo zamierzona, a już na pewno nie przez kogoś znaczącego), ani o standardy praworządności w Donbasie. Ewidentnie więc cała sprawa jest wykorzystywana przez Kreml do wzięcia na jeszcze krótszą smycz Korneta, który stał się postacią kluczową kilka tygodni temu, po groteskowym, choć potencjalnie krwawym puczu, w którym obalony został dotychczasowy przywódca „ŁNR”, Igor Płotnicki. Zastąpił go minister bezpieczeństwa Leonid Pasiecznik, którego prawą ręką jest właśnie Kornet.
Dlaczego jednak te robaczkowe ruchy wśród „noworosyjskich” watażków godne są kilku zdań komentarza? Dlatego, że świadczą one iż Kreml już bardzo zdecydowanie przejmuje niemal bezpośrednie kierownictwo nad „republikami ludowymi”. Skądinąd dowodziła tego już seria zamachów, w których zginęła spora część dowódców armii „Noworosji” – tych których można było podejrzewać o jakąś dozę samodzielności i podmiotowości. Objęcie śledztwem Korneta jest krokiem w tym samym kierunku.
A wszystko to razem oznacza, iż Kreml chce mieć możliwość wykonania z Donbasem - w każdej chwili i błyskawicznie – dowolnego manewru, który uzna za leżący w interesie Rosji. W tym i takiego manewru, który mógłby wzburzyć co bardziej autentycznych liderów separatystów. Totalna likwidacja „republik ludowych”, oddanie ich Ukrainie? Niekoniecznie. Ale potrafię sobie wyobrazić np., że Moskwa, rozgrywając sprawę wprowadzania w życie porozumień mińskich tak, by wpędzić Kijów w strategicznie beznadziejne położenie, w sytuację bez wyjścia, zechce przynajmniej formalnie zaakceptować niektóre warunki, które stawia rząd ukraiński, a które są nie do (nawet pozornego) zaakceptowania przez separatystów. Musi więc mieć na tych ostatnich brutalne „trzymanie”, żeby w razie czego nie podskoczyli zanadto.
Bo Rosja bardzo chciałaby w jakiejś formie „wdusić” zbuntowaną część Donbasu Ukrainie. Same z tego wypływałyby dla niej plusy. Wprowadzenie w ukraiński organizm państwowy stałej piątej kolumny, stałego irytanta. Ogromne zwiększenie własnych możliwości oddziaływania na ukraińską politykę. I – to może przede wszystkim – danie przebierającym nogami do zniesienia sankcji siłom na Zachodzie pretekstu, by mogły to zrobić, no bo przecież cel został osiągnięty…
Z tych wszystkich powodów Kijów nie może de facto zgodzić się na realizację porozumień mińskich. Ani nawet na rozpoczęcie tego procesu – bo wtedy, już w momencie gdyby np.na terenach separatystycznych pojawili się, nawet w formule której formalnie rząd ukraiński się domaga, żołnierze ONZ, musiałby zapewne (już zachodni partnerzy by na nim to wymusili) wznowić wypłacanie rent i emerytur, a w jakimś zakresie może i pensji w Donbasie. A na to Kijowa po prostu nie stać.
To jednak przyszłość. A na razie minister Kornet musi z jeszcze większą niż dotąd uwagą wsłuchiwać się w głos swojego moskiewskiego pana…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/370239-minister-pod-sledztwem-czyli-moskwa-skraca-smycz-separatystom