Na górze policyjny helikopter, krążący nad Centrum Kongresowym, na dole wozy opancerzone, kordony funkcjonariuszy i tłumy demonstrantów. Uliczne zamieszki przed zjazdem Alternatywy dla Niemiec (AfD) w Hanowerze były nieuniknione. Na zewnątrz i wewnątrz, na sali obrad…
Z powodu blokad w mieście i bijatyk z policją weekendowy, pierwszy zjazd tej kontrowersyjnej partii po jej efektownym zdobyciu Bundestagu rozpoczął się ze sporym opóźnieniem. Dla przypomnienia, w wrześniowych wyborach alternatywni zdobyli parcie aż 12,6 proc. wyborców i stali się trzecią siłą polityczną (po chadekach z CDU/CSU i socjaldemokratach z SPD) w niemieckim parlamencie. Ten niewątpliwy sukces nie zmienia jednak faktu, że AfD pozostaje wewnętrznie skłócona, jej działacze toczą ze sobą ostre walki o przywództwo, jedni ciągną w prawo, drudzy w lewo, a skupione wokół nich grupy przeciwstawiają sobie skrajnie odmienne postulaty. Nie inaczej było podczas zjazdu.
Dla protestujących na zewnątrz to „brunatna bryja”, czy „lewicowi faszyści”, słowem nowa „zaraza” na niemieckiej scenie politycznej. Jak jest? Nie da się ukryć, że matką sukcesu AfD jest kanclerz Angela Merkel, która poprzez swą absurdalną politykę imigracyjną, firmowaną przez rządową spółkę chadeków i socjaldemokratów doprowadziła do kryzysu społecznego zaufania do wielkich partii. Alternatywni wypłynęli na fali protestów obywateli przeciw „islamizacji Niemiec”. Ich partia stanowi osobliwy melanż, od ludzi wykształconych, z niemałym doświadczeniem politycznym, po populistów i krzykaczy różnego kolorytu. Ta mieszanina „narodowców”, zwolenników zerwania unijnych traktatów, powrotu do Deutsche Mark, przywrócenia obowiązkowej służby wojskowej, zniesienia sankcji wobec Rosji za napaść na Ukrainę, obrońców różnorakich wartości, w tym rodziny w tradycyjnym pojęciu - jak np. były członek CDU, 76. letni doktor prawa Alexander Gauland, a z drugiej strony „liberałów” i „lewaków”, których czołową postacią jest 38.letnia Alice Weidel, lesbijka, „małżonka” producentki filmowej ze Szwajcarii (razem wychowują dwójkę dzieci) - usiłuje doprowadzic do konsolidacji i wypracować własny… jednolity profil AfD. Taki też był cel ich zjazdu.
Brzmi kuriozalnie, ale mimo wszystkich tych rozbieżności alternatywni mają już reprezentantów w 14 z 16 parlamentów krajowych (Landtag), i to oni, jeśli dojdzie do kontynuacji rządów koalicji CDU/CSU-SPD, będą najważniejszym, pierwszoplanowym ugrupowaniem opozycyjnym w Bundestagu, z frakcją w sile 92 posłów. Wiąże się to z prawo do obsadzania kierowniczych funkcji w komisjach parlamentarnych, pierwszeństwo zabierania głosu (po partiach rządzących) w prowadzonych debatach itp. Rzecz w tym, że AfD sama jeszcze nie wie, czy do tego dojrzała, czy powinna zdobywać ostrogi w ławach opozycji, czy może już zgłosić gotowość do tworzenia… koalicji rządowych w poszczególnych krajach związkowych i na płaszczyźnie federalnej.
Centrum Kongresowe w Hanowerze stało się areną walki między gotowymi i jeszcze nie gotowymi; na wezwania jednego z kandydatow do zarządu AfD, emerytowanego oficera Bundeswehry, syna Polaka i Niemki Georga Pazderskiego, który chciałby jak najszybszego przygotowania partii do zawierania koalicji rządowych, zareagowała okrzykiem z sali Doris von Sayn-Wittgenstein, rzeczniczka frakcji alternatywnych w parlamencie Szlezwika Holsztynu: „Nie życzę sobie żadnego proponowania rozmów koalicyjnych, tylko aby inni o nie żebrali!”. Sayn-Wittgenstein startowała w wyborach z hasłem „Ojczyzna zamiast multiu-kulti”, jest za „homogenicznym” społeczeństwem i „silną tożsamoscią narodową” Niemiec. Należy do skrzydła skupionego wokół Björna Höcke, posła parlamentu w Turyngii, który zapowiedział, że będzie walczył o stanowisko premiera tego landu.
Po burzliwej debacie i kilkakrotnym głosowaniu przy wyborze nowych władz AfD, zwyciężyła opcja „umiarkowanych”. Jednym z dwóch szefów tej partii został Alexander Gauland, który apelowal do zjazdowiczów, by nie rozkopywali rowów między wewnętrznymi nurtami i zmienili język z kampanii wyborczej na bardziej parlamentarny. Drugim przewodniczącym AfD jest ekonomista z wykształcenia, Jörg Meuthen, były szef frakcji alternatywnych w Landtagu Badenii-Wirtembergii, wcześniej wykładowca wyższej uczelni w Kehl. Postawa tego młodszego o dwadzieścia lat od Gaulanda polityka nie jest jednoznaczna. Z jednej strony Meuthen odcina się od takich postaci jak znany z antysemickich wystąpień Wolfgang Gedeon, de facto wykluczony z tego powodu z frakcji AfD, z drugiej potrafi wesprzeć łączonego z neonazistami Björna Höcke. Ten ostatni ma za sobą poparcie około jednej trzeciej członków partii.
W którą stronę podąży nieobliczalna dziś AfD pod nowym kierownictwem? To się dopiero okaże. Tymczasem alternatywni grają stara muzykę:
„Szanowna pani kanclerz i pani minister obrony, chcecie znów wysłać niemieckich żołnierzy dla ratowania państwa do Afganistanu, podczas gdy afgańscy uchodźcy piją sobie kawę na Ku’dammie?” (dopisek mój: ekskluzywny pasaż handlowy w Berlinie)
— zahaczał Gauland. Inni poszli dalej: Niemcami rządzą „ludowi psuje”, upamiętnienie holokaustu w Berlinie to „pomnik wstydu”, należy raz na zawsze skończyć z „Schuldkult” (poczuciem winy), „zmienić o 180 stopni nasze podejście do historii” itp. Nie są odosobnione głosy w AfD. Przed wyborami do Bundestagu alternatywnych wsparła m.in. była szefowa Związku Wypędzonych Erika Steinbach, która porzuciła szeregi chadeckiej CDU. Jednym zdaniem, według AfD, Niemcom brak poczucia dumy narodowej, unia nie jest dobra, Merkel jest zła, islamizacja fatalna, a media całkowicie podporządkowane władzy. Na tym koniu alternatywni zapewne długo nie pojadą, niemieccy wyborcy protestują przeciw rządzącym, ale nie lubią wstrząsów na najwyższych piętrach władzy. Wielkie partie, jak CDU/CSU czy SPD, a także wolni demokraci z FDP, i po części nawet Zieloni starają się wpleść w swe programy przynajmniej część postulatów AfD, zwłaszcza w kwestii zwiększenia kontroli nad napływem imigrantów.
Czy zatem Alternatywa dla Niemiec okaże się kolejną efemerydą na niemieckiej scenie politycznej? To zależy od kilku czynników. Przewodniczący Gauland stawia koleżankom i kolegom za przykład Wolnościową Partię Austrii (FPÖ). W swym wystąpieniu przytoczył słowa jej szefa Heinza-Christiana Strache, który ponoć radził AfD, aby powściągnęła swe rządowe ambicje do czasu, gdy wypracuje sobie taką mocną pozycję jak austriackie ugrupowanie. Jeśli dojdzie do kontynuacji rządów tzw. wielkiej koalicji, alternatywni będą mieli - jako największa partia w ławach opozycji - szansę na umocnienie swej pozycji. Czy będą potrafili z niej skorzystać? To już inna sprawa. Na razie niewiele na to wskazuje. Przeciwnie, zarówno uliczne blokady Centrum Kongresowego w Hanowerze przez ok. 5,5 tys. demonstrantów, bijatyki z policją, która dla odparcia ataków i rozpędzenia tłumów musiała użyć armatek wodnych, jak i sam przebieg obrad oraz wobór nowego zarządu AfD pozwala snuć przypuszczenia, że prędzej czy później musi w niej dojść do kolejnego rozłamu.
Cel alternatywnych na dziś, to zdobycie większego zaufania niemieckiego społeczeństwa. Jedno wszakże jest pewne: jeśli im się to uda, konsekwencje politycznej nobilitacji AfD w jej obecnej, populistycznej aberracji od prawego do lewego skraju polityki, byłyby fatalne dla samych Niemiec, z nieprzewidywalnymi skutkami dla całej Europy.
-
Super oferta dla czytelników tygodnika „Sieci”! Zamów roczną prenumeratę naszego pisma a oszczędzisz nie tylko czas, ale i pieniądze! Tylko dla prenumeratorów ceny niższe niż w kiosku nawet o 40%! E-Prenumerata do 58% rabatu!
Więcej informacji o warunkach prenumeraty na http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/370101-trzecia-sila-brunatna-bryja-i-lewicowi-faszysci-niemieccy-alternatywni-maja-nowe-wladze-stare-resentymenty-i-wytyczone-cele