Jarosław Kurski, faktyczny naczelny „Gazety Wyborczej”, napisał na jej łamach kolejny manifest. Jak każdy jego tekst (i większości publicystów tej gazety) jest on fantastycznym materiałem do strollowania, gdyż zawiera wielkie pokłady topornej politgramoty. Dlatego znakomicie nadaje się do pastiszowania i różnych językowych igraszek. Postanowiłem więc zabawić się agitpropem Jarosława Kurskiego. W pierwszej kolejności moja „strollowana” wersja, a pod nią oryginał faktycznego naczelnego „Wyborczej”.
To agonia państwa bezprawia. Polska zmienia się w kraj wolny od jedynie słusznej demokratury. Padają ostatnie gwarancje wolności obywatelskich tylko dla wybranych. Sądy staną się niepodległe od władzy swoich, wpływowych i bogatych, a wybory będą wolne i demokratyczne. Nowi komisarze i zmienione okręgi wyborcze utrudnią rządy sitw i lokalnych układów mafijnych. Każdy będzie mógł obserwować i kontrolować liczenie głosów, czyli wynik wyborów będzie zgodny z wolą wyborców. Tej operacji towarzyszy barbarzyńskie zakłamywanie języka przez obrońców starego porządku. Reformę sądów nazywa się ich zniewoleniem. Demokratyczną kontrolę nad procesem wyborczym – partyjnymi fałszerstwami.
Idzie zima. Zima za oknem i zima dla samozwańczych właścicieli polskiej demokracji. Ponad dwa lata temu, tuż przed wyborami parlamentarnymi, jasne było, że „stawką tych wyborów jest sama demokracja”. Dziś doszliśmy do tzw. momentu konstytucyjnego. To moment przełomu, ostatnia chwila i wielki test dla tych, którzy chcieliby ubezwłasnowolnić wolnych obywateli. Sprawdzian ich woli zerwania z pasożytowaniem na państwie, z zawłaszczeniem prawa, demokracji, wolności. Test szacunku do przeciętnych ludzi, a nie do samych siebie, do tego, w co wierzy uprzywilejowana warstwa pasożytnicza.
Wobec postępów procesu demokratyzacji w Polsce ludziom przestają opadać ręce. Widzą, że uliczne zadymy i donoszenie na własny kraj są nieskuteczne, więc wiedzą, że można zrobić więcej dla siebie, dla wspólnoty.
Potrzebna jest wielka obywatelska mobilizacja. Po pierwsze, nie będzie zwycięstwa nad ugrupowaniami koalicji antydemokratycznej, jeśli uda im się rozbić jedność obozu dobrej zmiany. Po drugie, nie będzie zwycięstwa bez masowej obywatelskiej kontroli procesu wyborczego: od mężów zaufania w komisjach obwodowych, poprzez każdy szczebel, aż po Państwową Komisję Wyborczą. Po trzecie, nie będzie zwycięstwa bez powszechnego udziału w wyborach, bez poruszenia znajomych i sąsiadów, bez wysokiej frekwencji.
Najbliższe wybory samorządowe siły starego porządku traktują tak jak PZPR te z czerwca 1989 r. Zrobią wiele, żeby ich nie przegrać, bo inaczej ich obóz przegra wiele następnych i ostatecznie skończy się w Polsce demokracja reglamentowana. Dwa lata temu głosowaliśmy, żeby odzyskać wolność. Niebawem będziemy głosować, by nam tej wolności nie odebrano, by niepodległość i demokracja znowu nie stały się własnością wąskiej grupy wybranych.
„To agonia państwa prawa. Polska zmienia się w kraj monopartyjnej demokratury. Padają ostatnie gwarancje wolności obywatelskich. Sądy zaraz staną się całkowicie podległe partii władzy, a wybory nie będą ani wolne, ani demokratyczne. Partia wyznaczy komisarzy i okręgi. Potem policzy głosy, czyli – jak zapisano w ustawie – „ustali wynik wyborów”. Barbarzyńskiej operacji towarzyszy zakłamywanie języka. Zniewolenie sądów nazywa się ich reformą. Partyjną kontrolę nad procesem wyborczym – zabezpieczeniem przed fałszerstwami.
Idzie zima. Zima za oknem i zima dla polskiej demokracji. Ponad dwa lata temu, tuż przed wyborami parlamentarnymi, pisaliśmy w stanowisku redakcji, że „stawką tych wyborów jest sama demokracja”. Dziś doszliśmy do tzw. momentu konstytucyjnego. To moment przełomu, ostatnia chwila i wielki test dla wolnych obywateli. Sprawdzian ich przywiązania do państwa, do prawa, demokracji, wolności. Test szacunku do samych siebie, do tego, w co wierzymy.
Wobec lawinowej destrukcji demokracji w Polsce ludziom opadają ręce. Mówią, że masowe protesty są nieskuteczne, nie wiadomo, co można jeszcze zrobić.
Potrzebna jest wielka obywatelska mobilizacja. Po pierwsze, nie będzie zwycięstwa bez jednej listy wszystkich ugrupowań koalicji demokratycznej (partie, ruchy lokalne, miejskie, społeczne, obywatelskie, organizacje pozarządowe). Po drugie, nie będzie zwycięstwa bez masowej obywatelskiej kontroli procesu wyborczego: od mężów zaufania w komisjach obwodowych, poprzez każdy szczebel, aż po Państwową Komisję Wyborczą. Po trzecie, nie będzie zwycięstwa bez powszechnego udziału w wyborach, bez poruszenia znajomych i sąsiadów, bez wysokiej frekwencji.
Najbliższe wybory samorządowe będą równie ważne jak te z czerwca 1989 r. Nie wolno nam ich przegrać, bo inaczej obóz demokratyczny przegra wiele następnych. 28 lat temu głosowaliśmy, żeby odzyskać wolność. Niebawem będziemy głosować, by nam tej wolności nie odebrano”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/369885-jaroslaw-kurski-oglosil-w-gazecie-wyborczej-agonie-polskiej-demokracji-strollowalem-jego-politgramote