Obejrzałem program „Warto rozmawiać”, ten sporny o hodowcach i hodowli norek. Potem przeczytałem, że pan Krzysztof Czabański, szef Rady Mediów Narodowych zarzucił red. Janowi Pospieszalskiemu stronniczość i wręcz lobbowanie na rzecz hodowców norek, a wbrew organizacjom ekologicznym i udręczonym dokuczliwym niekiedy fetorem mieszkańcom.
Pan Krzysztof Czabański jest posłem z list toruńskiej. Mało tego, byłem jednym z tych, którzy doceniając jego posocjalistyczny wkład w rozwój mediów w naszym kraju, podpisał się pod jego kandydaturą na kandydata. Jakkolwiek by to stylistycznie nie brzmiało. Zatem niejako zapłaciłem z góry. A skoro płacę to wymagam. W końcu jest kapitalizm. No więc obejrzałem dzisiaj program raz jeszcze. I trudno mi byłoby reklamację pana Krzysztofa Czabańskiego uznać za słuszną. Pospieszalski próbował zapanować nad emocjami dyskutantów. I udawało mu się to tylko czasami, bo dyskutanci operowali głównie emocjami. A zwłaszcza ci „ekologiczni”. Argumenty rzeczowe, a w tym specjalisty, profesora z SGGW ich nie ruszały. Nic dziwnego zatem, że wypadli gorzej niż zwolennicy hodowli futerkowców, którzy byli po prostu lepiej zorientowani. I żadnej tu nie ma winy Jana Pospieszalskiego. Czas dzielił równo (na ile się dało), sam był wobec tej kwestii obojętny. Bo to rokendrolowiec i bliżej mu do dżinsów niż futra. A gdy pragmatyzm i racjonalność zetrą się z ideologią i emocjami (zwłaszcza pochodzenia lewackiego), to dyskusja musi tak wyglądać, ale i jej wynik też-w odbiorze ludzi myślących-jest przesądzony. Kropka.
Ci którzy mnie znają, wiedzą jaki mam stosunek do zwierząt. Hodowałem konie i je kochałem do tego stopnia, że kowal kiedyś powiedział, że chciałby być koniem u Nalaskowskiego. Teraz mam kota i stareńkiego Azora, którego nie uśpię. I dodam, że też nie noszę futer i nikt z mojej rodziny. I to ze względu na gust, a nie ideologię.
Ale była jedna sprawa, która wywołała mój bunt. Mianowicie redaktor Mucha, który żuł na wizji gumę tak wyraziście, że widać było jego zęby trzonowe. I o przeciwnikach wyrażał się z pogardą. Nic tylko „I am Steve Burczymucha”. Ale jak rozumiem zaraz wystąpi w obronie krów. Też żują.
A panu posłowi Czabańskiemu pokazuję prywatną, żółtą kartkę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/369820-opanowanie-czy-lobbowanie