Ja tylko odpowiedziałem na bezczelny na atak na mnie, na poniewieranie mnie przez lata, że byłem agentem SB - mówił w piątek przed Sądem Okręgowym w Gdańsku, Lech Wałęsa. B. prezydenta pozwał do sądu - za zarzut o agenturalną przeszłość - b. pracownik Stoczni Gdańskiej Henryk Jagielski.
Jak są ataki na mnie, to w sprawę włączają się zawsze przyjaciele i wrogowie. I ktoś z tej pierwszej grupy dał mi ksero z książki Cenckiewicza (Sławomira), że ten (Jagielski), który mnie oskarża o współpracę, sam był TW
— powiedział przed sądem Wałęsa.
Zdaniem b. prezydenta, „w bezpiece mimo wszystko był porządek”.
Jest to dziwne, że mnie wyrejestrowano ze współpracy w 1976 r., choć nigdy nie współpracowałem, a Jagielskiego do dziś nie zdjęto. Pod przysięgą mówię, że nikt w stoczni, żaden z pracowników, w tym także Jagielski, nie został zwolniony z pracy na podstawie donosów (powód twierdzi m.in., że to za sprawą donosów Wałęsy jako TW „Bolka” miał kłopoty w pracy – PAP)
— zaznaczył.
W mojej teczce nie powinno nic być, bo nigdy mnie nie złamano. I teraz w mojej teczce od Kiszczaka znajdują się materiały, a u Jagielskiego nie ma nic. Te materiały widać przeszły z jednej teczki do drugiej
— ocenił Wałęsa.
Pytany o wiarygodność książek Cenckiewicza, Wałęsa odpowiedział, że to „kompletny blef, podróba i kłamstwo”.
Jeśli natomiast chodzi o Jagielskiego, to nie musiał kłamać. W moim przypadku tak
— podkreślił.
H. Jagielski zapewnił przed sądem, że nie podpisywał żadnego zobowiązania do współpracy z SB.
Pochodzę z rodziny patriotycznej, było w niej kilku piłsudczyków, nigdy w życiu nie byłem donosicielem
— podkreślił.
Jako świadek zeznawał w piątek przed sądem 83-letni Ryszard Janiec, pracujący dawniej jako elektryk w Stoczni Gdańskiej.
Jagielski przyznał się mojemu koledze (zmarł w połowie lat 80. - PAP), że podpisał współpracę po zatrzymaniu przez UB w Szczecinie. Ja nie twierdzę, że Jagielski komuś zaszkodził, bo nie mam ku temu żadnych podstaw
— mówił świadek.
Przed rozpoczęciem rozprawy, kilkunastoosobowa grupa z Komitetu Obrony Demokracji wywiesiła przed budynkiem sądu transparent wyrażający poparcie dla Wałęsy. Działacze KOD uczestniczyli później jako publiczność na rozprawie.
Proces toczy się od maja przed Sądem Okręgowym w Gdańsku. Jagielski żąda od Wałęsy przeprosin i 20 tys. zł. za nazwanie go tajnym współpracownikiem SB.
Następna rozprawa odbędzie się 26 stycznia.
Rejestrację Jagielskiego potwierdził na pierwszej rozprawie, dyrektor Wojskowego Biura Historycznego Sławomir Cenckiewicz. Przyznał wówczas, że pracując wraz z Piotrem Gontarczykiem nad książką „SB a Lech Wałęsa” (wydana w 2008 r. przez IPN) odkrył, że SB zarejestrowała Jagielskiego w latach 60. jako swojego tajnego współpracownika o pseudonimie „Rak”.
Robiąc jednak wówczas kwerendę wszystkich dostępnych materiałów stwierdziłem, że nie zachowały się w IPN żadne inne dokumenty z lat późniejszych, świadczące o tym, że powód rzeczywiście współpracował z SB. Nie znalazłem żadnych dokumentów, które można by uznać za wytwór działalności TW „Rak”. Znalazłem za to zapisy w aktach SB, że Henryk Jagielski jest „zadeklarowanym wrogiem socjalizmu”. Był represjonowany, SB prowadziła przeciwko niemu w latach 1970-87 cztery sprawy operacyjne
— zeznał Cenckiewicz.
Historyk przyznał, że przypadek Jagielskiego, to sprawa „dość złożona”. Tłumaczył, że po rozmowach z Jagielskim i kwerendzie akt uznał, że ta historia jest incydentalna. „Doszedłem do wniosku, że być może doszło do spotkania powoda z funkcjonariuszem SB, który mógł uznać tę rozmowę jako werbunkową i na tej podstawie dokonać rejestracji. Powód mówił mi na przykład, że w tym okresie próbował wraz kolegami uciec z kraju do Szwecji, ale ten pomysł został przez służby udaremniony” - zaznaczył.
W ocenie Cenckiewicza, sam fakt rejestracji kogoś jako tajnego współpracownika, nie wystarcza, żeby uznać taką osobę za agenta.
mly/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/369784-a-to-dobre-walesa-tlumaczy-sie-z-oskarzen-wobec-jagielskiego-ja-tylko-odpowiedzialem-na-bezczelny-na-atak-na-mnie