Skoro teraz z inicjatywy prezydenta procedujemy ustawy o KRS i SN, to dobrze byłoby, aby prezydent nie był już sędzią we własnej sprawie. Myślę, że zgodnie z Konstytucją uchwalone ustawy mógłby ocenić tym razem nie sam zainteresowany autor projektów pan prezydent, lecz konstytucyjnie upoważniony do tego TK
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Krystyna Pawłowicz, posłanka Prawa i Sprawiedliwości.
wPolityce.pl: Oczekiwania prezydenta do ustaw o KRS i SN zostały spełnione. Pani zdaniem Andrzej Duda podpisze je bez problemu?
Prof. Krystyna Pawłowicz: Myślę, że tu wszystko jeszcze jest w grze, i nic jeszcze nie jest do końca postanowione. Jak pan prezydent wróci z Wietnamu, to pewnie będzie się temu jeszcze raz przyglądać. Dopóki tych ustaw nie podpisze trudno uznać sprawę za zakończoną. Nam posłom w przedsejmowej umowie politycznej z prezydentem zakreślono dość niejasne granice, w ramach których mielibyśmy wykazywać swą ewentualną inicjatywę. Przyjęto ogólne porozumienie, natomiast nie wiadomo czy jego konkretyzacja w czasie prac komisji ostatecznie spodoba się panu prezydentowi. Dziś rano pan minister Mucha mówił w Radiu ZET, że sprawy te jeszcze raz będą oceniane, a co do niektórych pan minister miał jeszcze wątpliwości. Poza tym myślę, że skoro teraz z inicjatywy prezydenta procedujemy ustawy o KRS i SN, to dobrze byłoby, aby prezydent nie był już sędzią we własnej sprawie. Myślę, że zgodnie z Konstytucją uchwalone ustawy mógłby ocenić tym razem nie sam zainteresowany autor projektów pan prezydent, lecz konstytucyjnie upoważniony do tego TK.
Czyli nie uważa Pani, że doszło do konsensusu między wami a prezydentem?
Posłowie dokładnie nie wiedzą na czym polegał konsensus, który zapewne obejmował również inne sprawy, a nie tylko reformy wymiaru sprawiedliwości. Poza tym PiS musiało w zasadzie drogą prób i błędów odgadywać czy zaproponowana szczegółowa każdorazowa poprawka będzie odpowiadała przedstawicielom prezydenta w czasie prac komisji. Wizerunkowo opracowanie projektów komisji jest bardzo dobre, gdyż zahamować może nieuczciwe ataki opozycji, która stara się wykopać jak najgłębszy rów między PiS a prezydentem. W świetle tego, co by nie mówić jednak osiągnięcia, czyli przygotowania mniej więcej uzgodnionej wersji, bardzo źle wypadła opozycja i sędziowie biorący udział w pracach komisji. Wszyscy agresywnie przedstawiali swoje racje, a posłowie opozycji z pewnością powinni odpowiadać przed sejmową Komisją Etyki. Ponieważ osobiście mam jednak zastrzeżenia co do konstytucyjności propozycji w projektach prezydenckich uważam, że dobrze byłoby gdyby po podpisaniu obu ustaw przez prezydenta zostały one przesłane do oceny przez TK. Moje wątpliwości budzi zwłaszcza otworzenie w projekcie o SN drogi dla realizacji przez SN koncepcji wytworzonej przez zbuntowane środowiska sędziowskie po 2015 roku tzw. rozproszonej oceny konstytucyjności prawa. Projekt zezwala na to sędziom SN, ale „zalegalizowanie” tej drogi ustawą dla SN otworzy drogę dla uzurpacji przez wszystkich 10 tys. sędziów w Polsce. Tym samym TK stanie się w Polsce zbędny. Cały czas jednak Konstytucja w art. 188 upoważnia do „oceny zgodności z konstytucja” wyłącznie TK. W rozdziale o sądach takiej kompetencji nie ma! Opozycja i sędziowie manipulowali słuchaczami i widzami starając się wmówić im coś innego.
Czy to de facto będzie oznaczało, że wszyscy sędziowie będą po części pełnić rolę Trybunału Konstytucyjnego?
Koncepcja rozproszonej konstytucyjności podtrzymują dziś i głoszą ją posłowie opozycji, którzy nie uznają Trybunału Konstytucyjnego w obecnym składzie osobowym i bezczelnie nazywają niektórych sędziów „dublerami”, albo „niby-sędziami. Uważam, że do Komisji Etyki powinno się podawać takich posłów, jak Kamila Gasiuk-Pihowicz, Borys Budka, Michał Szczerba, czy Krzysztof Brejza, bo takie poniżanie i delegitymizowanie legalnych organów państwa jest skrajnie naganne i godzi w interesy państwa polskiego.
Dlaczego prezydent popiera tę koncepcję?
Zakładam, że prezydent miał dobrą intencję, ale jego koncepcja jest krótkowzroczna. Nie można dać sędziom takiej kompetencji, gdyż Konstytucja zastrzega ją tylko Trybunałowi Konstytucyjnemu. Ale, jak już mówiłam, prezydent omija Trybunał i w zasadzie jest sędzią we własnej sprawie, gdyż realizujemy jego projekt pod groźbą kolejnego prezydenckiego weta. A przecież w Polsce jest ustrój parlamentarno-gabinetowy, a nie prezydencki. To nie prezydent narzuca kierunki działania i kierunki reform, lecz partia zwycięska w wyborach. Uzależnienie jednak realizacji programu wyborczego zwycięskiej partii od prezydenckich wet, bez oddania reformujących ustaw do oceny przez TK, zmienia nasz ustrój w praktyce na prezydencki. Jeśli praktyka polityczna w Polsce pójdzie w tym kierunku, to weto prezydenta przekształci się w instrument bezwzględnego podporządkowania Sejmu prezydentowi. Nie jest to sytuacja zdrowa, ani dobra, gdyż po pierwsze w istocie delegitymizuje Trybunał Konstytucyjny, a z drugiej strony nie jest zgodne z regułą demokracji, która upoważnia i nakazuje większości sejmowej realizację wyborczych obietnic. Wetowanie reform wbrew większości sejmowej w pewien sposób irytuje też samych posłów, zmieniając ich w bezsilnych obserwatorów, zmuszanych do akceptacji nie do końca swoich pomysłów. Myślę, że powinniśmy uszanować konstytucyjną rolą TK i w wypadku sporu: prezydent- większość sejmowa przekazywać mu sprawy wedle kompetencji. Zyska na tym demokracja, a prezydent nie będzie uznawany za sędziego we własnej sprawie, nadużywającego swej władzy przeciw większości.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/369771-nasz-wywiad-prof-pawlowicz-projekty-prezydenckich-ustaw-o-krs-i-sn-powinien-ocenic-jeszcze-trybunal-konstytucyjny