O tym, że długo trzeba czekać na wyroki w sądach, nikogo przekonywać nie trzeba. Ale już o tym, że kiedy na salach sądowych przez całe lata nie padają wyroki, a w tle upadają firmy mówi się mniej. Choć znane są te najgłośniejsze przypadki bankructw przez sądy, jak Optimus, JTT czy TFL, to tych mniejszych tragedii nadal jest o wiele więcej.
Właściciele firm, inwestując oszczędności życia i całą energię na rozwój swoich firm, a potem latami oczekując na wyrok, tracili niejednokrotnie długie lata na próbie udowodnienia sądom, że nie są złodziejami. I nie próbowali oszukać polskiego państwa. Kiedy zapadały wyroki, nawet uniewinniające, ani firm, ani przedsiębiorców już dawno nie było.
W sądach rejonowych średni czas trwania postępowania w pierwszej instancji wyniósł w 2016 r. ok. 4,6 miesiąca. Sądy okręgowe, które rozpatrują z reguły sprawy trudniejsze potrzebowały na to średnio nieco ponad 8 miesięcy. W sądach okręgowych z kolei 1/3 spraw kończyła się w ciągu 3 miesięcy, a 82 proc. – w ciągu roku od wszczęcia postępowania. Sądy rejonowe w ciągu roku załatwiały 94 proc. spraw.
Cieniem na wymiarze sprawiedliwości kładą się natomiast te sprawy, które trwają powyżej 8 lat – w skali całego kraju takich postępowań jest około 6 tysięcy.
Niezwykle ważny jest też fakt, że przez biurokratyczne podejście sądów do osądzanych i przeświadczenie, że jest się niezniszczalną kastą, wyroki zapadają w obronie silnych, a nie słabszych.
W sprawach gospodarczych króluje więc fiskus, wielkie korporacje, banki i zagraniczni giganci. Masz pieniądze, wygrywasz sprawę. Jesteś większy, jesteś silniejszy. I przez to upadają małe firmy, a klienci banków lądują z długami na bruku.
Jeszcze nie tak dawno modne było określenie banksterzy w odniesieniu do zagranicznych banków grabiących klientów na niekorzystnych dla nich umowach kredytowych. Naszpikowane zakazanymi klauzulami umowy umożliwiały silniejszym okradanie, bo trzeba tutaj mówić wprost, wykorzystując swoją pozycję, swoich, niczego na początku nieświadomych klientów. Nieświadomych, bo ufających wielkim bankom. I przepłacającym grube miliardy złotych. Kiedy sprawy trafiały do sądów, te stawały po stronie banków. Doświadczeni prawnicy, profesorowie, sędziowie gardzili pozycją słabszych i stawały za silnymi, w tym wypadku za bankami.
Tak samo było, jest i bez reformy nadal będzie, w sprawach karno-skarbowych i gospodarczych. Wygrywały urzędy skarbowe, przegrywały firmy. I przegrywała polska gospodarka. Przedsiębiorcy, którzy chcieli włożyć swoje oszczędności w rozwój naszego PKB, lądowali z długami i niechęcią do całego państwa polskiego. Często emigrowali, wywożąc talenty, które mogli rozwijać tutaj i przedsiębiorczość, którą mogli zakorzenić w Polsce. Traciliśmy to przez biurokrację, która rozwija się w najlepsze także w sądach. Przez nieludzkie podejście sędziów do ludzi jak do petentów, a nie klientów. Domniemanie niewinności w sprawach gospodarczych istniało niezwykle rzadko. Najczęściej szukano na przedsiębiorców haka, którego można by wykorzystać.
I jeśli reforma tego chorego wymiaru sprawiedliwości nie zostanie przeprowadzona jak najszybciej, polska gospodarka wyhamuje. Bo uwolnić gospodarkę może nie tylko sprzyjająca koniunktura, rządowe programy, czy konstytucja dla biznesu, ale także reforma wymiaru sprawiedliwości. I im szybciej ta zostanie przeprowadzona, tym lepiej. Lepiej dla gospodarki.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/369275-hamowanie-reformy-wymiaru-sprawiedliwosci-to-hamowanie-gospodarki-przez-obecna-sytuacje-w-sadownictwie-upadaja-firmy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.