Będzie zmiana premiera. Nie będzie zmiany premiera. Prezydent wymusi dymisję ministra obrony narodowej. Albo nie, jednak chodzi o ministra spraw zagranicznych. Ministerstwo Cyfryzacji zostanie wchłonięte przez inne resorty. Kolejne spotkanie na Nowogrodzkiej. Wymienimy „klub wicepremierów”. No, może nie wszystkich. Wzmocnimy Morawieckiego. Osłabimy Morawieckiego. Kempa będzie wicepremierem. A może Szydło prezydentem Warszawy. A może…
Od miesiąca (ze sporym wcześniejszym hakiem), gdy premier Beata Szydło zapowiedziała zmiany w rządzie, mamy niekończący się festiwal plotek i spekulacji: zarówno co do zmian personalnych, jak i strukturalnych. A w zasadzie nie tyle festiwal, co coraz bardziej przeciągającą się telenowelę pt. „Rekonstrukcja”. Dodajmy - wszystko to dzieje się na własne życzenie czołowych polityków Zjednoczonej Prawicy.
O rekonstrukcji się nie mówi, tylko się ją robi
— powtarzają jak mantrę politycy Prawa i Sprawiedliwości (i koalicyjnych partii).
Ale polityczna dynamika idzie zupełnie na przekór tej tezie. Na razie tylko dużo się mówi. Dużo za dużo, bo przecież wiele z przecieków, jakie mają państwo okazję poznać w mediach to sugestie i gry polityczne przeróżnych frakcji w ramach Zjednoczonej Prawicy. Sugestie wypuszczane po to, by w końcowym rozdaniu ugrać coś więcej niż do tej pory.
Efekt jest taki, że dwulecie rządu Beaty Szydło, dość naturalny i oczywisty moment do podsumowań, chwalenia się i nakreślenia dobrej, pozytywnej wizji na kolejne dwa lata - utonęło w morzu plotek. Pozycja lubianej przez Polaków szefowej rządu została podkopana (na własne życzenie wielu polityków Zjednoczonej Prawicy), a dorobek jej gabinetu kreślony jest jako przerysowany, bo przecież klincz ministerstw, Polska resortowa, rząd rozbity przez frakcje, a Nowogrodzka pełna skarg i żali na brak decyzyjności.
Oczywiście, jest w tym wszystkim trochę, a może nawet całkiem sporo racji. Zawsze można szybciej, sprawniej, skuteczniej, bardziej twardą ręką. Może nawet trzeba, biorąc pod uwagę utwardzenie pozycji przez Pałac Prezydencki. Ale przeciągające się w długie tygodnie spekulacje wokół ministerstw tylko potęgują paraliż. Rację ma minister Witold Waszczykowski, zwracając uwagę, że trudno o skuteczność działań dyplomacji, gdy jego partnerzy pytają o termin dymisji szefa MSZ. Bo przecież mówi się o tym w mediach, premier nie ucina spekulacji, a pat trwa. Rację mają ci z ministrów, którzy mniej odważnie, bo nie do kamery, załamują ręce, nie wiedząc, czy realizowane dziś pomysły mają w ogóle sens, skoro jutro, pojutrze konstrukcja rządu będzie zupełnie inna, być może bez tego czy innego resortu - albo z zupełnie inną koncepcją funkcjonowania. W którą stronę reformować służby specjalne? Jak dzielić się wyzwaniami ws. cyfryzacji? Co dalej z reformą nauki? Co z kolejnymi założeniami planu Morawieckiego? Jak przyspieszyć realizację Mieszkania+? Wszędzie znaki zapytania.
Cała ta sytuacja nie służy również pozycji lidera Prawa i Sprawiedliwości. Oczywiście, nie w sensie politycznego posłuchu w obozie Zjednoczonej Prawicy, bo ten jest niepodważalny, ale w szerszej perspektywie. Jarosław Kaczyński zaczyna jawić się jako ktoś, którego głównym zadaniem jest równoważenie liczonych w dziesiątkach, jeśli nie setkach interesach frakcji, frakcyjek i ambicji indywidualnych polityków. Jakby jawne otwarcie rozmów o zmianach w rządzie otworzyło puszkę z pretensjami i interesami do tej pory upychanymi pod dywanem.
Politycy zajmujący się sami sobą są interesujący przez tydzień, po dwóch stają się uciążliwi, po trzech - męczą wyborców. Przerabialiśmy to nie raz i nie dwa przy okazji Platformy Obywatelskiej. Lada moment i będzie tak i teraz, a jakakolwiek zmiana zostanie odebrana pod hasłem przypomnianym kiedyś przez Janusza Rewińskiego: „prasnął kijem w jabłonkę, wróble z jednej gałęzi na drugą się poprzesiadały”. Szybkie, precyzyjne cięcia i zmiany pozwoliłyby na wysłanie jasnego komunikatu. Długie dyskusje nad roszadami personalno-strukturalnymi wywołują wrażenie zmęczenia tematem. No chyba, że o to chodzi; o tak długie sondowanie opinii publicznej, które wymusi zmęczenie, obojętność na roszady i przyzwyczajenie do ewentualnej zmiany na stanowisku premiera. Ale nawet jeśli tak się dzieje, z każdym dniem staje się to coraz bardziej nieczytelne i coraz mniej poważne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/369222-przeciagajaca-sie-telenowela-pt-rekonstrukcja-nie-sluzy-ani-stabilnosci-rzadu-ani-usprawnieniu-prac-ani-notowaniom-rzadzacych