Przez parędziesiąt minut na antenie pan prezydent o sprawach państwa mógł mówić wyłącznie wysuwając na pierwszy plan: „Ja”
W komunikacji werbalnej obok wypowiadanych treści liczą się akcenty i intonacyjne podkreślenia, a także tzw. iloczas czyli skracanie lub wydłużanie słów. W tym wywiadzie dominowało „mnie, mnie”, przerywane „jaaaa”, podbijane „jaaaa, jako prezydent Rzeczypospolitej”, a nawet pojawiła się narracja w trzeciej osobie: „wobec prezydenta nie dochowano należytej staranności”. Mówiąc o sobie pan prezydent wyrażał się niezwykłym szacunkiem i pietyzmem, a także ogromną troską by urząd prezydenta RP był odpowiednio dowartościowany.
Przekładało się to oczywiście na komunikacje niewerbalną informującą o stanie emocjonalnym i intencjach. Tutaj też przebijała nieprzeparta chęć pokazania widzom z jak znamienitą osobą mają do czynienia. Z samym prezydentem Rzeczypospolitej.
Żaden odpowiedzialny obywatel z założenia nie chce uchybić panu prezydentowi ani odbierać godności jego urzędu. Wprost przeciwnie, pragnie, żeby prezydent jego państwa był otoczony szacunkiem, a nawet, żeby mógł być z niego dumny.
Niestety wywiad pana prezydenta w TVN24 nie daje powodów do formułowania optymistycznych prognoz dla polskiej polityki na najbliższe miesiące, a może i lata. Potwierdzają się przypuszczenia, że na decyzje pana prezydenta wpływają niezwykle intensywnie kwestie ambicjonalne.
Tłumaczenie w przypadku zawetowania tak ważnych ustaw jak te o sądownictwie, tym że pan prezydent ich nie znał wcześniej jest mało przekonywujące. Jest sprawą otwartą czy rząd w ogóle ma obowiązek przeprowadzania konsultacji procedowanych ustaw. Uchwalone w Sejmie trafiają do kancelarii pana prezydenta i tam są oceniane. Podpisywane, wetowane lub odsyłane do Trybunału Konstytucyjnego. Jeżeli pan prezydent chciał uczestniczyć w procesie tworzenia ustaw, ktoś z jego licznych urzędników mógł to pewnie uzgodnić ze stroną rządową. Tym bardziej, że zgłoszony przez pana prezydenta w ostatniej chwili niezwykle restrykcyjny parytet 3/5 przy wyborze sędziów do KRS został uwzględniony. Konkludując wypowiedź pana prezydenta wychodzi to tak: oni mi nie pokazali, to ja im pokazałem.
Podobnie kuriozalnie wyglądało tłumaczenie użycia pod adresem Antoniego Macierewicza zwrotu „ubeckie metody”. Była to według pana prezydenta wypowiedź nieoficjalna. W tłumie ludzi na Karkowskim Przedmieściu każda wypowiedź głowy państwa jest publiczna.
Słuchając retoryki pana prezydenta trudno nie odnieść wrażenia, że postanowił zostać pierwszą osobą w państwie bez względu na to czy to państwo będzie dobrze działać czy nie. Swoje prywatne interesy najwyraźniej postawił na pierwszym miejscu. Być może doskwierały mu głoszone przez opozycyjne media przytyki, że jest „długopisem” bądź Adrianem. Jednak elektorat prawicowy nigdy nie traktował pana prezydenta jako przystawkę do PiS, tylko cieszył się, że mamy tak reprezentacyjną parę prezydencka w ramach dobrej zmiany.
Bycie prezydentem wszystkich Polaków jest tylko figurą retoryczną. Osoba zsiadają w Belwederze ma swoje polityczne środowisko, bo bez tego nigdy by się tam nie znalazła. Odżegnywanie się od tych, dzięki którym tam się zasiadło i jednoczesne przymilanie się do tych, którzy byli i są na kontrze, może się skończyć wyłącznie osamotnieniem.
Wywiad pana prezydenta dla TVN 24 nie przyniósł wielu merytorycznych treści, natomiast przypieczętował odczucie, że reformowanie państwa może natrafić na spore trudności, a nawet być zupełnie pokrzyżowane, bo najważniejszy jestem „jaaaa jako prezydent”.
Jest taka piosenka Georga Harrisona napisana tuż przed rozpadem The Beatles „I Me Mine”. Mogłaby być dobrą ilustracją muzyczną do tego wywiadu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/368899-w-wywiadzie-pana-prezydenta-andrzeja-dudy-dla-tvn-24-szczegolna-uwage-zwracaly-zarowno-komunikacja-werbalna-i-ta-niewerbalna