Ze sporym zdziwieniem przeczytałem, że minister edukacji chce się spotkać z Anją Rubik, znaną modelką, która domaga się nauki seksu w polskich szkołach. Nie przypuszczam, aby minister cierpiała na nadmiar czasu i spotykała się z każdym chętnym.
Czym więc Rubik zasłużyła sobie na to niewątpliwe wyróżnienie? Czy wystarczy dobrze się prezentować? Pani Rubik to z pewnością atrakcyjna kobieta, a więc może posiadać spore doświadczenia seksualne. Czy ma to wystarczyć, aby minister edukacji rozważała z nią uczynienie z seksu przedmiotu szkolnego?
Czy gdyby do minister Zalewskiej zgłosił się znany kucharz żądający, aby wprowadzić do szkoły zajęcia ze sztuki kulinarnej także gotowa byłaby z nim na ten temat debatować? Czy to samo dotyczyłoby projektanta mody lub ogrodów, mistrza sztuki parzenia herbaty, albo jeździectwa? A nie ujmując niczego modelkom z pewnością mistrzostwo w wyżej wymienionych dziedzinach wymaga zdecydowanie więcej niż ich profesja.
Zaraz, ale erotyzm to sprawa fundamentalna, można by zaprotestować. Traktaty na ten temat współtworzą naszą kulturę już od początku. Czy jednak pani Rubik zapoznała się choćby z najważniejszymi spośród tych dzieł od Platona poczynając, a na Scrutonie kończąc? Na razie nie dała tego po sobie poznać, zwłaszcza, że nie erotyzm chce uczynić ona przedmiotem szkolnym, a seks. A ten uznać można za czynność techniczną. Można go nauczać stosunkowo prosto podobnie jak obróbkę skrawaniem. Pozostaje pytaniem czy trzeba robić to w szkole, gdyż takie podejście do erotyzmu jest mocno nacechowaną ideologicznie redukcją.
Broń Boże, nie kwestionuję kompetencji pani Rubik w tej mierze, ale może ona dzielić się nią z bliźnimi na mnóstwo różnych sposobów, może nawet otworzyć szkołę, co już do pewnego stopnia robi za pomocą Internetu, ale ambicje, aby przejąć edukację publiczną jest nieco na wyrost.
Rubik z ironią odnosi się do wychowania do życia w rodzinie, co zrozumiałe, gdyż takie podejście przesłania to co dla niej ważne czyli seks. Twierdzi, że jej misjonarską pasję spowodował „niski poziom świadomości seksualnej młodych Polek i Polaków”. Ponieważ nie powołuje się na żadne dane – nic dziwnego, gdyż takie nie istnieją – wnosić można, że jej wnioski wypływają wyłącznie z jej własnych przeżyć. Należy współczuć, ale złe doświadczenia jako źródło resentymentów bywają najgorszym fundamentem zrozumienia. Ale Rubik twierdzi, że „obowiązkiem świeckiej szkoły jest przekazanie młodym ludziom kompetentnej, naukowej wiedzy na ten temat”. Tylko na jaki temat? Trzeba przyznać, że wyobrażenie nauki, jakie prezentuje nam sławna modelka może wzruszać. „Wszyscy zdajemy sobie sprawę, jak wygląda rzeczywistość.” – Dodaje. No, może nie wszyscy. Bo czy rzeczywistość jest równie jednoznaczna jak Rubik?
Tylko po co minister ma się z nią spotykać?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/368792-seks-rubik-i-oswiata-ze-sporym-zdziwieniem-przeczytalem-ze-minister-edukacji-chce-sie-spotkac-z-anja-rubik